Wydawałoby się, że w dzisiejszych czasach wiara w duchy i zmory nie ma już zupełnie miejsca bytu, a jeśli nawet gdzieś się zawieruszyła, to może tylko tam, gdzie jeszcze spędza się listopadowe wieczory na pogaduchach przy starym stole, gdzie na ścianach kładą się miękkie cienie z lampy ubranej w stary abażur, a ciszę oprócz ludzkich głosów przerywa łomoczący ogień pod gorącą fajerką. Żarzące się szczapy dają nie tylko ciepło, ale i odpowiedni nastrój do tego, aby rozpocząć opowieści grozy, które zastępują telewizję i internet. I tak też ocalała opowieść o biednej duszy, która w Zaduszki chciała przejrzeć się w rozświetlonej szybie małego domu na skraju lasu. Nikt nie dowiedziałby się o jej obecności, gdyby nie straszna pomyłka, jaką popełniła gospodyni owego domku. Bo Dzień Zaduszny poza tym, że wspomina wszystkich zmarłych, to rządzi się również swoimi prawami. Otóż w tym dniu nie powinno się między innymi wychodzić po zmroku, bo można spotkać na swej drodze błąkające się dusze,
Blog ma charakter terapeutyczny. Mrs. Gorzka to w 100% fikcyjna postać.