Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2018

Wielki Tydzień

Poniedziałek W wielki poniedziałek Mrs. Gorzka postanowiła przesiąść się ze swojego osobistego środka lokomocji - pożeracza oleju - do miejskiej komunikacji publicznej. Z tego powodu ustawiła się w dość długiej w kolejce, aby zakupić bilet. Dziwnie czuła się w tej nieco już zapomnianej, ale przecież nie nowej  sytuacji, tym bardziej że na swoich plecach przez całe piętnaście minut niemalże dźwigała dość pokaźnego pana, który postanowił się do Gorzkiej nieco przytulić. Niestety nie wiadomo w jakim celu. Zawiodło tym razem, o zgrozo, chłodne spojrzenie, w które Gorzka od czasu do czasu się ubiera, by pozbyć się natrętów i musiała się zgodzić na tę okoliczność. Nie miała dzisiaj również siły, żeby coś powiedzieć, odezwać się, nie próbowała również przesunąć się w drugim kierunku, żeby czasem w podobny uścisk nie objąć stojącego przed nią młodego chłopaka. Gorzkiej aż się za gorąco z tego wszystkiego zrobiło i odchodząc poczuła wielką ochotę na wizytę na stacji benzynowej, a przed j

"A po nocy przychodzi dzień...

       ... a po burzy spokój. Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien. Znowu w drogę trzeba iść,  w życie się zanurzyć, chociaż w ręce jeszcze tkwi, ledwo zwiędła róża..." Burza przeszła, nawałnica, naprzewracała, naniszczyła, narozrabiała, ptaki tłukły w szyby... I gdzie ten spokój? Gdzie ta cisza? Ktoś Gorzkiej wytłumaczy? Tłuką w okna ptaki, szamocze się  Gorzka na swoim łańcuszku i wyje. I w życiu chce się zanurzyć, może wytłuc te witraże, wszystkie zwiędłe róże wyrzucić, a postawić bukiet jasnoróżowych goździków... Gorzka - chodząca oaza spokoju, a w środku bulgoczący gar z niezidentyfikowanym wywarem. Wszystko w nim jest. Wkładała w siebie, wkładała przez połowę życia i nic, tylko się dalej gotuje. Mieszanka wybuchowa. Cukierek czekoladowy, wagony mokrych chusteczek, marchewki, gwoździe, tyskie ponad wszystkie, goździki, róże czerwone, wino, kilkadziesiąt paczek papierosów, kilkaset tysięcy przedeptanych mokradeł, rakija z miodem, ości i kości, zielone z goryczką

Zmroziło

         Przykro mi to ogłosić wszem i wobec, ale wiosny nie ma. Jeżeli ktoś miał taką nadzieję, że to już, że już można porządki w szafach robić, to się nieco pomylił. Przyszło, zmroziło i ośnieżyło.   Mrs. Gorzka patrzy przez okno i widzi tylko wirujące płatki. Drobne są i ostre, do tego zrywa się wiatr. A jeszcze przedwczoraj na bagnach Gorzką wystraszyły żurawie, bocian już był i łabędzie zrywały się w pędzie, przecinając ciężko skrzydłami powietrze, że Gorzka myślała, że to samolot. Od paru dni, gdy wychodziła z domu, witały ją ptaki, jakby skowronki, ale czy to one, Gorzkiej trudno powiedzieć, bo już zapomniała z dzieciństwa, a teraz brakuje tych pól i związanych z nimi zapachów, że nawet gdy słyszy skowronka, to nie wie, czy to na pewno on. Również dobrze mogą to być sikorki, którym pod wpływem ciepła zmieniają się głosy (tylko tym od Gorzkiej, nie jest to w żaden sposób poparte naukowo), albo może po prostu śpiewają pełniejszą piersią, bo ciałka mają mniej zmarznięte i mogą

Szafa - może to już pora?

       Drzwi od szafy nie chcą się zamknąć. Gorzka otworzyła je po prostu rano, żeby coś wyciągnąć.  I od tego momentu nie chcą się przesunąć nawet o milimetr. Usiadła więc na wprost swojej potężnej szafy i zaczęła się w nią wpatrywać. Najwidoczniej coś od niej chce ta wielka graciarnia. Teraz patrzy na Gorzką błyszczącymi oczyskami i niemalże śpiewa "weź mnie za rękę" i całą sobą krzyczy: "bądź ze mną choć chwilę, zajmij się mną, ja tu jestem i czekam na ciebie, a ciebie nie ma, dlaczego?" Patrzy więc Gorzka w tę szafę i myśli o tych wszystkich sprawach, którymi powinna się zająć, a jakoś nie może. Niektóre już przykrył kurz, a inne nawet pajęczyny. Aż smutno się na to wszystko patrzy. Pomyśleć tylko, że choćby ta jedna sprawa, tam w kącie, która przyspieszała bicie serce, teraz taka opajęczona i zapomniana. A na początku biła takim blaskiem po oczach, wybudziła Gorzką ze snu stuletniego i zmieniła świat o 360 stopni. Tam nie może być pajęczyn, trzeba wziąć za

Na łańcuchu

                Wpis nieco katolicki, kto nie chce, niech nie czyta.        Gorzkiej zaginął jeden wpis. Wpis o łańcuchu, na którym Gorzka się szarpie i wyje. Na który sama potulnie dała się uwiązać, a teraz skowyczy.  Psy trwają przy swoich panach nawet wtedy, gdy są bite i nie chcą odejść. Dlatego pan, żeby pozbyć się swego psiaka, wywozi go daleko i wyrzuca z samochodu, żeby nie mógł wrócić, ewentualnie przywiązuje go do drzewa na krótkim sznurku, żeby tam zdechł z głodu i pragnienia lub przywiązuje do worka z kamieniami i wrzuca do Warty. Ewentualnie jeszcze zleca sąsiadowi strzał z wiatrówki. Czy pies, gdyby to wszystko wcześniej wyczuł, odszedłby od swego opiekuna? Psy kochają aż tak bezgranicznie, czy może nie potrafią po prostu powiedzieć nie? Wolą cierpienie niż niepewną poniewierkę? A może wytłumaczenie jest dużo prostsze: nie mogą, bo z tego łańcucha zdejmuje je dopiero pan, tylko i wyłącznie w tym jedynym ostatecznym celu, a tylko szczęśliwcom udaje się go zerwa