Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2016

Św. Andrzej rozdawca mężów

        Święty Andrzej to męczennik, zresztą jak chyba każdy święty. Jaki to ma jednak związek z samymi andrzejkami, z tymi hucznymi imprezami, na których bawi się w tej chwili bardzo duża część polskiej społeczności? A no tak, Mrs. Gorzka sprawdziła -  św. Andrzej - rozdawca mężów, więc dziewczyny wiecie do kogo się modlić o męża. Nieważne jaki, byleby był, bo może o dobrego męża to już trzeba się modlić do kogoś innego. Niewątpliwie trzeba to sprawdzić. Wątpliwe natomiast, czy  ludzie modlą się do Świętych. Choć Gorzka świadkiem, że w jednym domu, w którym były same bezrobotne nauczycielki, a na ścianach sami święci, a wśród nich oczywiście św. Urszula, wszystkie poznajdowały pracę w zawodzie. Może to jest taka trochę droga na skróty, zawsze większe prawdopodobieństwo, że taki święty szybciej nas usłyszy, bo i kolejka może do niego mniejsza jest. Chociaż do św. Urszuli to może być wielka biorąc po uwagę liczbę bezrobotnych nauczycieli w Polsce, ale zawsze warto spróbować. No

Nie słyszę siebie...

      Czy można zaprogramować sobie życie? Czy przyszłość może wyglądać właśnie tak, jakbyśmy chcieli? Czy można coś opóźnić lub przyspieszyć? Jeśli tak, to co trzeba robić, żeby życie wyglądało właśnie tak, jak chcę? Czy samo pozytywne myślenie odniesie zamierzony efekt? A może lepiej uprawiać czarnowidztwo i czekać, aż nas życie samo pozytywnie zaskoczy?       Chciałabym tak sięgnąć do kieszeni i wyciągnąć gotową receptę, powiesić ją sobie na lodówce  i tylko codziennie sprawdzać, czy aby wszystko zrobiłam jak należy. Niestety nie posiadam nic takiego ani w kieszeni ani w torebce ani nigdzie indziej, po prostu nie mam. A szkoda. Całe moje życie to zlepek jakichś przypadkowych wydarzeń, osób, miejsc. Do tej pory nie widzę w nim najmniejszego sensu. Wprost przeciwnie, czasami mam wrażenie, że ktoś ma ze mnie świetny ubaw i celowo stawia mnie co rusz w takich samych sytuacjach od  bardzo dawna myśląc pewnie przy tym "widzisz, a ona znowu to samo". Tak, tak, ja już

Opłaca się szukać

         Czy trzeba mieć coś ważnego do powiedzenia, żeby napisać, stworzyć jakiś tekst? Czy każdy tekst ma jakieś przesłanie? Ile trzeba przeczytać, żeby to stwierdzić? Ja zazwyczaj trafiam dobrze, ale nie zawsze sama wybieram. Czasem jest to tylko jedno zdanie, które zmienia wszystko...      I tak pewnego dnia poczułam niesamowitą potrzebę wybudzenia się. Tak, tak, przespałam bardzo dużą część swojego życia. Tak bardzo przespałam, że zapomniałam, że czytałam, pisałam, myślałam, oglądałam, że cieszyłam się. I nagle przyszedł ten moment, że poczułam, że muszę sobie coś zacząć przypominać, przede wszystkim, po co jestem, że moja osoba na pewno nie definiuje się tylko w tym jednym prowizorycznym aspekcie. Owszem, zdarzały się w tym długim okresie takie jakby przebłyski, ale tylko wtedy, gdy z jakiegoś powodu musiałam pracować nad pewnym własnym samodoskonaleniem.  Wiem, że skoro dostałam takie możliwości i jeszcze do tego wszystkie okoliczności sprzyjały temu, żeby to się pow

Bałtyk jest kobietą

    Wciąż mi chodzą po głowie morskie fale, te nasze bałtyckie, takie szaro-białe, jak biją o brzeg. Ciężkie, smutne, monotonne i tylko ten rytm wciąż taki sam. I znów wciąż w mojej głowie dzieje się to samo, raz głośniej, raz mocniej, potem trochę spokoju, tak tylko delikatnie i za jakiś czas znowu to samo  i przechodzą mnie takie dreszcze od tych uderzeń... .I miejsca sobie znaleźć nie mogę i głupoty robię.  Nie wiem, jak to się stało, ale nie miałam okazji widzieć przypływu, podejrzewam, że to byłyby te najgorsze dni, te po których wstyd mi spojrzeć sobie w twarz. Chociaż wstydzić się nie ma czego.  To nie dusza, nie serce i nie umysł, a hormony tak sobie z nami pogrywają miesiąc w miesiąc, śmieją nam się w twarz.  A Ziemia to kobieta, która odpowiednio reaguje na księżyc, który pewnie jest mężczyzną. I dlatego Bałtyk jest dla mnie kobietą i jest tak głęboko seksualny. Kiedyś jeden pan zauważył, że w tym rytmie napisany jeden z najważniejszych dramatów Strindberga... Cieka

Nie wrzucaj drobniaków do studzienek

           W zeszłym roku uciekłam. Tak po prostu, nagle, od wszystkiego, na kilka dni, daleko. Podjęłam podróż, której możliwość pojawiła się niespodziewanie, ot po prostu zakomunikowałam wszystkim i wyjechałam. Podróż niepewna i dość niebezpieczna, bo dużo ponad 1000 km, prywatnym, nie najlepszym samochodem, z deficytem w portfelu,  bez znajomości języka i z osobą niepewną i słabą jak ja. I choć zaczęło się dość pechowo, to cała podróż udała się wyjątkowo dobrze.      Całe to wydarzenie dało mi nieco inne światło na moją osobę. Nie spodziewałam się, że jestem do czegoś takiego zdolna, że jestem aż tak zdesperowana, że mogę tak wszystko zostawić i uciec. Cieszyłam się jednak, że będę na tyle daleko, że wszyscy będą musieli mi dać spokój, jedyne co mogą  zrobić, to ewentualnie do mnie zatelefonować. O ewentualnych konsekwencjach oczywiście nie myślałam.        Miejsce oczywiście magiczne pod każdym względem. Wszystko to, co się tam wydarzyło, co zobaczyłam, życzliwość której d

Ciemności kryją ziemię

Ciemności kryją ziemię... lub raczej mnie. Coś mnie pożarło, pochłonęło lub coś mną zawładnęło. Niby jestem ja, ale właściwie jakby nie ja. I tak naprawdę to już nie wiem kto jest. I tak powoli zaczynam wszystko składać w jakąś całość, czasem coś dojrzę, ale już po chwili lub po godzinie tego nie ma i myślę znowu, czy to mi się przyśniło, czy to było naprawdę. Bywa, że gonię za tym, jak za białym, puchatym zajączkiem, raz tam go dojrzę, raz tu. Bawi się ze mną, nie drwi, ale patrzy, co ja na to. No dobra, niech patrzy, ale ja tam i tak swoje wiem. Przecieram oczy i znów próbuję i spinam się. I coś mi się w końcu udało i będę się tego trzymać póki co... No teraz już wiesz Mrs. Gorzka ;) I zrobię sobie takie poszukiwanie straconego czasu i może coś odkryję jakąś prawdę o sobie. I może w końcu przypomnę sobie, jak się pisze, bo wraz z własną tożsamością straciłam pewne umiejętności i część wspomnień.  Niech się więc stanie i niech się dzieje, co chce.