Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2018

Wszyscy jesteśmy tacy malutcy

     "A ja siedzę pod..."                                               a ja siedzę pod piecem i staram się przychwycić na gorącym uczynku - czas delikatne falowanie firanek fosforyzowanie ścian taniec książek na drewnianej półce abstrakcyjny liść na dywanie meksykański kwiat w jednym oddechu zamykam                      Halina Poświatowska         Dzień zacząć trzeba, jak co dzień  zacząć trzeba go i zamknąć. I zacząć trzeba noc, i noc też się skończy. Spróbujmy zacząć go sami, nie przypadek, który wyrwie nas gwałtownie na nogi i sam wszystko poustawia, ale sami. Gorzka nastawiła budzik wcześniej, żeby jej znowu nie wyrwał brutalnie ze snu z okrutną świadomością, że to znów ranek i znowu to samo. Nie otwierała więc od razu oczu, tylko grzała je wschodzącym słońcem, które akurat odbijało się w lustrze i świeciło jej w twarz przez dziurę w zasłonie. Pewnie dlatego znów jej się przyśniło, że jest ślepa... Ogrzała się i wstała, i patrzyła jak

Być jak Forrest Gump?

      Któż by nie chciał przejść pieszo całego świata? Pewnie niektórzy woleliby samolotem albo samochodem, ale nie ma to jak własne nogi. Gorzka tak sobie na nie patrzy, na te swoje własne i zastanawia się, gdzie ją jeszcze zaniosą i jak to jest mieć chore stawy. Właśnie z rana sobie uprzytomniła (znów myślała leżąc, ale krótko), że jej skłonność od dziecięctwa do chodzenia na boso i niechęć do używania skarpet wszelakich, może się jej kiedyś odbić czkawką, jeżeli już to nie nastąpiło. Póki co można powiedzieć, że jest to na razie delikatne nocne i ranne tylko sztywnienie stawów, od którego nie można zejść ze schodów, ale jeśli dojdzie do tego ból? I tak sobie Gorzka myśli, że za późno zaczęła chodzić, że wiele rzeczy zaczęła za późno. I nie ma co patrzeć na innych, że inni też jeszcze nie zaczęli, bo pewnych rzeczy można po prostu już nigdy nie zacząć, bo się będzie odwlekać, aż tu nagle wielkie krach.  I znajomi zawsze jej powtarzali: "Weź ty załóż te skarpety!", &qu

Trzy majowe przemyślenia

Ślepa jestem. Oślepiona majem. Nic nie wiem, prócz, że pachną bzy. I ustami tylko poznaję, żeś ty nie ty... ( Ślepa, M. Pawlikowska-Jasnorzewska)        W majowy poranek Gorzkiej przypomniał się wierszyk. Rzeczywiście bzy pachną jak szalone, że nawet nie wie, który bardziej biały czy niebieski... Prócz bzów pachnie poza tym wszystko inne, nawet młode ledwo rozwinięte liście i rozgrzana od słońca wilgotna, bagnista ziemia.  I  kocie futro pachnie kwiatkami, gdy kot przychodzi rano na śniadanie. Jest ciepłe i miękkie, i poperfumowane. Ale nie, to nie sąsiadka trzymała kocię na rekach, to kocię leżało w ciepłej porannej rosie na polnych białych i błękitnych kwiatuszkach. I przyniosło trochę tego zapachu właścicielce do domu, której się nie chciało wcześniej wstać...  W maju ludziom robią się dziwne oczy, no może nie wszystkim, ale od czasu do czasu spojrzy Gorzka w jakieś dziwne, nieobecne albo szalone. Wystarczy tylko im się nieco poprzypatrywać. Dwa lata temu Gorzka zauważy