Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2018

"trzeba chodzić w masce"

"poszłam w masce zawinięta w pelerynę ciemną  z oczami zwężonymi  w migocące sierpy szczęście mnie nie poznało i tańczyło ze mną nie wiedząc że to jestem ja której nie cierpi los też mnie nie poznał i pomyślał sobie czemuż nie mam dogodzić tej obcej osobie"                  M. Pawlikowska-Jasnorzewska Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że oto stanie się.  Szanowni Państwo proszę usunąć ze swojej świadomości, że to mnie nie dotyczy, że niemożliwe, że ja też, że no jakże tak, przecież mnie się takie rzeczy nie zdarzają, takie rzeczy to się w ogóle nie zdarzają, no chyba że w książkach. To są jakieś dyrdymały. Ja to jestem realistka, przydarza mi się tylko to, co sama zamyślę, zaplanuję, żadnych dziwnych, nieproszonych  niespodzianek nie przyjmuję, ode mnie proszę z daleka. Założę ciemną pelerynę, zawinę się w nią szczelnie, maskę nałożę, nikt mnie nie pozna i będę sama, bo samej mi dobrze i proszę mi dać święty spokój. Tak wiem, że ta

Ech ci hedoniści

Czasem trzeba siebie utulić. Czasem trzeba umieć sobie zrobić dobrze.  Żeby nie zwariować. A Gorzka ostatnio o tym zapomniała i od paru miesięcy chodzi,         jakby czekała na koniec świata.  Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, (jak to dobrze, że to już nie jest prawie środek nocy), wymknęła się znów na bagna. Podobno to ostatni taki ciepły wieczór. Teraz ciężko się tam chodzi. Wąskie przejścia są tak osnute pajęczynami, że Gorzka wychodząc  z nich wygląda niemal jak olbrzymi kokon, ciężko jej to nawet zdjąć z siebie i nawet nie stara się myśleć o tym, ile pająków ma we włosach, pod bluzką, w butach, udaje, że nie czuje delikatnego łaskotania w najróżniejszych miejscach na skórze, zaciska zęby i idzie dalej.  Teraz jakoś pajęczyny zrobiły się wyjątkowo lepkie, a może to Gorzka się bardziej poci  ze strachu? Są grubsze i bardziej tłuste, że jak się przykleją do ciała, nie sposób ich w ogóle zdjąć. Pająki natomiast są mniejsze i sprytniejsze, nie zwisają grub

Śruba

Przykręcamy mocno, jak się da  i sprawdzamy,  czy jeszcze wytrzyma. No przecież żyję na całkiem porządnej, mocnej  śrubie. Rdzy ani śladu. No żyję. Co dzień  śpię, jem, ubieram się, czytam, myślę, pracuję, jestem wszędzie tam, gdzie się  da. Wystarczy jeden telefon i jedno słowo i jestem. Jestem. Mam na to dowody w postaci chociażby wykonanych rozmów, notatek czy ugotowanych posiłków.  JESTEM.  I dokręcam.  Gorzka dokładnie wie, w którym miejscu tkwi w niej ten niby gwóźdź. Na plecach między łopatkami, tam gdzie nie sięga ręką, żeby się posmarować balsamem. I to miejsce jest zawsze nie takie jak trzeba. Od lat. Suche i nie dogłaskane, ale jak Gorzka ogląda je w lustrze, to wygląda tak samo jak reszta, ale to właśnie tam jest.  To dziwne, że wystarczą trzy kieliszki wódki, żeby stwierdzić, że jednak jej chyba nie ma. Czy naprawdę mnie nie ma? No nie, mam dowody przecież... Co tak naprawdę jest dowodem? To co potwierdzę ja, czy to co potwierdzą inni? Prawda może

Ech te zachody

     Kiedy świat wygląda piękniej? Przy wschodzącym słonku czy może zachodzącym słońcu? Który z nich budzi w nas rzewniejsze uczucia?  Kiedy ten ścisk w piersi jest silniejszy?  Rano czy wieczorem? Mrs. Gorzka objadła się z rana (choć wcale to już takie rano nie było) cukierków, czekoladek, ciasteczek, wypiła niemiłosiernie słodką kawę, że aż nie kawę, a wszystko przez to, że zaspała na słonko, bo gdy się obudziła, było już wysoko. Tak okropnie zaczął się jej dzień, że musiała sobie to jakoś zrekompensować. Całe szczęście, że wie, dlaczego się tak objadła, jest szansa, że będzie można tego w przyszłości uniknąć i ze spokojem stwierdzić, że to jeszcze nie kompulsywne obżeranie się. I mimo że po południu ucięła sobie też drzemkę, to nie zaspała już na wieczorne słońce. Spektakl zaczął się około dwudziestej. Skąd ci wszyscy ludzie się tutaj wzięli? Gorzka przecierała oczy ze zdumienia... Że też ludzie tak bardzo pragną choć odrobiny tej metafizyki w zabieganym życiu zażyć