Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2017

Stare pierniki jedzą serniki

      Jeden jakiś natrętny komar czy to muszka zaburzyły spokój Mrs. Gorzkiej. Gdzieś tam brzęczał  koło ucha, a to znów nad głową, wplatał się na chwilę we włosy. Nie chciało się go Gorzkiej łapać, bo to już zima prawie, więc skoro już tyle wyżył, to niech sobie lata. No i dała mu się pomęczyć w nocy, to i się nie wyspała. A w nocy jej się śniła kobieta w ciąży, która dzieci nie ma i taka była szczęśliwa, bo to już drugie i to z księdzem, który chodzi bez koloratki, a Gorzka potem musiała przejść przez most, który strasznie pusty był jakiś i wąski, ale jak już na niego weszła, to okazał się całkiem normalny i nawet ludzi tam spotkała. A po jej lesie łaził jakiś obcy facet. Znowu. Po jej lesie. Nie wyspała się, a raczej wymęczyła. Wstała lewą nogą i przypomniała sobie, że musi wyciągnąć granatowe rajstopy spod łóżka, bo już wystarczająco długo tam leżą, i że znów przydałyby się gruntowne porządki. A zaplanowała sobie przecież coś innego... Miała robić sobie porządki w głowie. W tym ce

Na przystanku

       Rano na przystanku. Kilkoro ludzi i mgła. I spaliny. I brak słońca. I kolejny dzień zaczął się Mrs. Gorzkiej. Patrzy po twarzach, żeby coś wyczytać, patrzy pod nogi, nie zagląda w oczy, bo wtedy niektórzy źle się czują, inni zaraz myślą, że coś się od nich chce, więc niezauważalnie przesuwają się w drugi koniec, żeby dać mu spokój. Jeszcze tylko dzieci stoją w grupkach i śmieją się, a przecież muszą jechać do szkoły i mamuśki, które widzą się tutaj codziennie rano te kilka minut. Oj wsiadłaby  sobie Gorzka w ten autobus i pojechała z nimi wszystkimi, żeby jeszcze trochę pobyć w tej mgle i spalinach, które najbardziej osiadają na włosach i płaszczach, przedłużyć sobie o te nawet dwadzieścia minut ten poranny marazm, bo wstać jej się znów dzisiaj nie chciało. Fotel w autobusie może niezbyt wygodny, ale można odwrócić się do szyby, przykleić nos i pozwolić sobie na niekontrolowane, przemieszane przyjmowanie wszelakich rozmów, które tworzą się w prawdziwe patchworki, potworki, żmi

Sayonara

      Odbiła się Mrs. Gorzka na sprężynie, wstało słońce, wstała i ona. I jeszcze musi to słońce komuś posłać. W ilu procentach człowiek składa się z światła,  a w ilu z mroku? Dlaczego niektórzy notorycznie szukają tego światła i cieszą się nawet z jednego, bladego promyka? Ile jeszcze Mrs. Gorzka będzie wyciągać z tych swoich czeluści, a ile jeszcze będzie ciągnąć w górę, żeby choć przez chwilę zagrzać swoje albo czyjeś dłonie? Ktoś cię kiedyś wyciągnął, więc ciągnij i ty.  Wstał dzień po upiornej, pazurzastej nocy. Oj należała się Gorzkiej ta noc. Sama sobie na nią zasłużyła, sama wlała w siebie diabelskie eliksiry. Zamiast spożywać światło, kategorycznie go odmawiała i zaszywała się w wilgotnym, ciemnym pokoju i łykała stęchłe, brudne powietrze. Tylko komu tym na złość zrobiła? Wstał dzień, bo wstało słońce. Ora et labora. Sayonara . A może do zobaczenia...

Piramida i sprężyna

           Nadszedł listopad. Mrs. Gorzka od roku zebrała bardzo dużo myśli i różnych innych dziwnych nastrojów, obrazów, melodii, książek, suchych badyli i uczuć. Zrobiła się z tego dosyć pokaźna kupka, a może nawet i kupa. No i jeśli przy takim ładnym podsumowaniu Mrs. Gorzka dochodzi do ekskrementów, to znaczy, że łagodnie mówiąc, coś poszło nie tak. Tylko Mrs. Gorzka nie wie gdzie. Bo te wszystkie zbierane okruchy począwszy od zdania w książce, a kończąc na dziurze w rajstopach, to coś, co ją jakoś trzymało. Jak te natrętne kolce na zarośniętych cmentarzach, które przyczepią się i nie chcą puścić, tak i ją łapały za jedną czy drugą nogę i nie chciały oddać, a nawet odbijały Gorzką jak sprężyna. Wyskakiwała raz wyżej raz niżej, czasem się potłukła i co teraz z tą sprężyną? Czy ona jeszcze jest? A jeśli nie ma, to gdzie znów taką dostanę? Choćby na pół roku jeszcze, na miesiąc... Mrs. Gorzka musi teraz sama stworzyć sobie taką sprężynę, żeby się odbijać. Patrzy na swoje ręce, na nog