Jeden jakiś natrętny komar czy to muszka zaburzyły spokój Mrs. Gorzkiej. Gdzieś tam brzęczał koło ucha, a to znów nad głową, wplatał się na chwilę we włosy. Nie chciało się go Gorzkiej łapać, bo to już zima prawie, więc skoro już tyle wyżył, to niech sobie lata. No i dała mu się pomęczyć w nocy, to i się nie wyspała. A w nocy jej się śniła kobieta w ciąży, która dzieci nie ma i taka była szczęśliwa, bo to już drugie i to z księdzem, który chodzi bez koloratki, a Gorzka potem musiała przejść przez most, który strasznie pusty był jakiś i wąski, ale jak już na niego weszła, to okazał się całkiem normalny i nawet ludzi tam spotkała. A po jej lesie łaził jakiś obcy facet. Znowu. Po jej lesie. Nie wyspała się, a raczej wymęczyła. Wstała lewą nogą i przypomniała sobie, że musi wyciągnąć granatowe rajstopy spod łóżka, bo już wystarczająco długo tam leżą, i że znów przydałyby się gruntowne porządki. A zaplanowała sobie przecież coś innego... Miała robić sobie porządki w głowie. W tym celu zakupiła nowy kalendarz na nadchodzący rok, bo w torbie nosi taki sprzed sześciu lat, więc chyba najwyższa pora... W związku z tym trzeba również zrobić porządki w torebce, w której jeszcze fruwają bilety sprzed trzech lat i szminki jakieś chyba niemodne już... no i przecież najpierw trzeba kupić nową torebkę, bo ta jest już stara... Ale żeby to zrobić, musi najpierw umyć podłogę, bo ktoś na nią wylał słodką herbatę i klei się jej do stóp, więc jak sobie siądzie wygodnie na kanapie, kiedy tam jest tak słodko... A może zostawi to wszystko dzisiaj w cholerę i wyruszy byle gdzie. Może podłoga sama się umyje, śmieci same z torebki znikną, a ona znajdzie pod choinką nową, super wypaśną torebkę. Tylko że do choinki jeszcze przecież miesiąc. Nie, niemożliwe że miesiąc, przecież wszędzie już są choinki i światełka i wszyscy już pierwszy śnieg fotografują i bombki są już w sklepach i świetliste renifery... I taką foremkę z bałwankiem na pierniczki dostała Gorzka przypadkiem w prezencie. I co? Mrs. Gorzka będzie piec pierniczki? Takie z lukrem różowym i zielonym, i kolorową posypką? No chyba że zamiast mąki doda sam pieprz... Takie będą Mrs. Gorzkiej pierniczki i serniczki. To tak jak człowiek nie ma czasu sobie w głowie poukładać...
Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog
Komentarze
Prześlij komentarz