Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w
Dom z duszą to określenie, które dotyczy przede wszystkim starych domów. Trudno jednak sprecyzować dokładnie, o jaką duszę chodzi i w jaki sposób ma się to objawiać. Czy chodzi tylko o to, że dom był świadkiem życia kilku pokoleń, a jego wnętrze przesiąkło emocjami i atmosferą panującą wśród domowników? A może chodzi jeszcze o to, że dom z duszą to ten, który przemawia do lokatorów na różne dziwne sposoby szczególnie nocami i wtedy jeszcze, gdy we wnętrzach panuje cisza i spokój? Co jednak, gdy głos jego duszy staje się coraz bardziej donośny i zatrważający, a domownicy nie mogą odnaleźć jego źródła? Czy taki dom to już dom nawiedzony i niemożliwym jest wyjaśnienie, skąd biorą się te wszystkie dziwne dźwięki i odgłosy, które przyprawiają o szybsze bicie serca? Wnętrza starych domów nocami spowite są prawie zawsze nieprzeniknioną ciemnością, czego przyczyna tkwi przede wszystkim w małych oknach z okiennicami, ciężkich drzwiach, spadzistych dachach i praktycznych zakamarkach z co najwyże