Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

"Traktat o łuskaniu fasoli" W. Myśliwski

"Czy myśmy się już kiedyś nie spotkali? Tylko gdzie, kiedy?"  No właśnie, tylko gdzie i kiedy? Dlaczego ta właśnie twarz wydała mi się znajoma? Znamy to uczucie, prawda? A bohater mówi dalej, "Czuję się tymi twarzami niczym pieczęciami cały w środku obity." Jeżeli ktoś w swoim mniej lub bardziej poukładanym życiu wierzy, że nic nie dzieje się przypadkowo, a wszystko co nam się przydarza, to sprawa przeznaczenia, to może się okazać, że jest w wielkim błędzie albo sam na siebie kręci bicz.  Książkę o tym niesamowitym tytule wzięłam do ręki już dość dawno, ale nie mogłam nic o niej napisać, nie mogłam nawet uporządkować swoich wrażeń i refleksji po przeczytaniu. To książka po którą już nie sięgnę, żeby drugi raz przeczytać. Trafiła na tę moją chlubną listę, a niewiele jest tam pozycji. To książki które raz przeczytane, zrobiły na mnie takie wrażenie, że nie jestem w stanie sobie tego drugi raz zrobić. Natomiast w mojej pamięci zapisują się tak dobitnie, że

Fenomen walentynek

W czym tkwi fenomen walentynek? Dlaczego walentynki to w ogóle fenomem?  To przecież w walentynki robimy rzeczy, których nie robimy przez cały rok. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach ;) P.S. Mrs. Gorzka nie próbuje również nakłaniać nikogo do picia, a wszelkie podobieństwo do osób trzecich, to tylko podobieństwo. W lodówce chłodziły się zimne nóżki od mamy. Nóżki były szare, galaretowate, a na wierzchu miały warstwę żółtego tłuszczu. Gdy je rozkroić, to ukazywała się ciekawa wewnętrzna konstrukcja - różne dziwne, obłe kształty o niezidentyfikowanym, cielistym kolorze, jedne twardsze inne bardziej miękkie tkanki, gdzieniegdzie trafiała się mała kostka burego mięsa, a czasem kawałek prawie przezroczystej błony. Każda najmniejsza szczelina była wypełniona zastygłą, dość przezroczystą, śliską masą, która po wyłożeniu na talerz dostawała chaotycznych ruchów, ale dzielnie trzymała wszystko w jednej całości, żeby oddać się dopiero w ręce noża i widelca. Mięsna galaretka (o mój

Absolutnie autentyczna autoprezentacja

     Ująć coś w ramki jest niezwykle trudno. A już człowieka chyba najbardziej. Niemalże tak trudno jak ogarnąć remont łazienki. Albo kuchni.  Mrs. Gorzka stoi i patrzy na swoje buty. To jest niewątpliwe: są buty a w nich stopy i nogi w rajstopach, spódnica jest, brzuch, dłonie, ramiona, włosy, paznokcie i plecy. I głowa. To wszystko codziennie lub prawie codziennie woła o swoje jestestwo, o chwilę uwagi, no bo skoro już jesteśmy, to proszę się nami zająć jak należy. Buty są nowe i jeszcze całkiem czyste, dzisiaj są dość spokojne, bo jedyne o co stanowczo zaprotestowały, to żeby ich na tą szaro-białą breję nie ciągnąć, więc zostawiła je na razie w spokoju. Stopy dopominają się o nieco krótsze paznokcie i częstsze pranie skarpetek, a to wszystko przez to, że oczy Gorzkiej wyłowiły w nagłówkach rewelacyjny artykuł pod tytułem: "Jak często prać skarpety". Oczywiście niezawodne synapsy przesłały wiadomość dalej i stąd ten protest stóp.  Spódnica, jako że jest jeszcze dość

Między nami nic nie było

Na bagnach było dzisiaj wyjątkowo cicho. Na resztkach śniegu tylko dwie pary śladów: Gorzkiej z wczoraj i jakiegoś dzikiego pobratymca: sarny, dzika lub wilka. Sądząc po olbrzymich łapach był to wilk. Tak, bo Gorzką postraszono wilkami i gdy zobaczyła te wielkie ślady obok swoich, to poczuła się nieswojo. Czy to możliwe, że to właśnie on tak szedł sobie krok w krok z Gorzką w nocy albo nad ranem, żeby mogła następnego dnia ujrzeć na śniegu jego byt celowo zaznaczony i poczuć dreszcz na plecach przy najmniejszym niezidentyfikowanym, leśnym dźwięku? Czy to możliwe, że te czarne ślepia należały do niego, a nie do wystraszonego dzika? Czy to w ogóle możliwe, żeby te czarne oczy należały do dzikiego zwierzęcia? Zrobiło się wyjątkowo cicho. Zachrupał tylko od czasu do czasu śnieg pod jej butami. Z gmatwaniny szarych gałęzi Gorzka kilka razy wyłowiła płochliwe spojrzenie, ale może jej się to tylko wydawało. Może jej się tylko wydawało, że czuła czyjś wzrok utkwiony w swoich plecach, że raz d