Przejdź do głównej zawartości

"Traktat o łuskaniu fasoli" W. Myśliwski

"Czy myśmy się już kiedyś nie spotkali? Tylko gdzie, kiedy?" 
No właśnie, tylko gdzie i kiedy? Dlaczego ta właśnie twarz wydała mi się znajoma? Znamy to uczucie, prawda? A bohater mówi dalej, "Czuję się tymi twarzami niczym pieczęciami cały w środku obity."
Jeżeli ktoś w swoim mniej lub bardziej poukładanym życiu wierzy, że nic nie dzieje się przypadkowo, a wszystko co nam się przydarza, to sprawa przeznaczenia, to może się okazać, że jest w wielkim błędzie albo sam na siebie kręci bicz. 

Książkę o tym niesamowitym tytule wzięłam do ręki już dość dawno, ale nie mogłam nic o niej napisać, nie mogłam nawet uporządkować swoich wrażeń i refleksji po przeczytaniu. To książka po którą już nie sięgnę, żeby drugi raz przeczytać. Trafiła na tę moją chlubną listę, a niewiele jest tam pozycji. To książki które raz przeczytane, zrobiły na mnie takie wrażenie, że nie jestem w stanie sobie tego drugi raz zrobić. Natomiast w mojej pamięci zapisują się tak dobitnie, że będę je pamiętać do przysłowiowej "grobowej deski".

Gdybym chciała streszczać albo napisać o czym jest, to chyba najłatwiej po prostu napisać, że o życiu. A życie nie kołem fortuny się toczy, ale właśnie przypadkami, bo nawet przeznaczenie w słowach głównego bohatera, to "szczególnie złośliwy przypadek".
I naprawdę jest tylko to, co sobie wyobrazimy, bo ileż razy w swoim życiu zastanawiamy się, czy mnie się to naprawdę przytrafiło, czy ja to sobie tylko wyobraziłem?
I jacy naprawdę jesteśmy, czy tak jak nas widzą inni, czy jak my siebie postrzegamy? Bo przecież "z latami stajemy się sami do siebie mało podobni".
 
Główny bohater jest niesamowity. Czasami się zastanawiam, czy to wciąż ten sam chłopiec, któremu życie uratowała świnka Zuzia, który postanowił kupić sobie kapelusz właśnie taki a nie inny, który  grę na saksofonie traktował jako jedyną pewną rzecz, który musiał uwierzyć w nowy lepszy świat, bo starego już po prostu nie było...

Gdybym chciała cała historię ująć w ramy, to byłoby mi trudno. Owszem, jest dzieciństwo, młodość, szkoła, pierwsza praca, kobiety, miłość, saksofon, wojna, pociągi,  no może nie tak całkiem po kolei, ale jest. A między tym wszystkim jest cały ogrom ludzkich przemyśleń, które jak ziarenka fasoli przelatują między palcami, a człowiek się wtedy zastanawia, czy to na pewno było? Nawet sny dostały tutaj swoje miejsce w rzeczywisttości, że już nie wiadomo, czy to sny czy nie.

Rozczulił mnie moment kupowania kapelusza, a  o całej historii saksofonu nawet nie wspomnę, ujęły mnie rozważania o miłości na ostatnich stronach książki, rozmowy o ciastkach, historie psów, kobiet i mężczyzn. Ale książka wcale o czułych i miłych rzeczach nie mówi. Jest wojna, głód, bieda, zło. Są ludzie, którzy próbują w tym wszystkim żyć, dostosować się. 

Czy przypadki są po to, aby spotkać się z odpowiednimi ludźmi, nawet jeśli mamy ze sobą tylko chwilę porozmawiać?  A ludziom ciężko ze sobą rozmawiać. Czasem wydaje nam się, że mamy sobie tyle do powiedzenia, a nagle pustka. Na początku było słowo i "wszystko od słów zależy". "Jakie słowa, takie rzeczy, zdarzenia, myśli, wyobrażenia, sny i wszystko, nawet co na samym dnie człowieka. Byle jakie słowa, to byle jaki człowiek, byle jaki świat, byle jaki nawet Bóg."

Ot takie moje spojrzenie na traktat...





Wszystkie cytaty pochodzą z książki z wyjątkiem tego biblijnego ;)

Komentarze

  1. Wielbię tę powieść. Wielowymiarową i wielowątkową, która płynie, jak rzeka, która bez przerwy zaskakuje dopływami, czy swoim meandrowaniem. Zasłużona nagroda Nike. Miałem opory przed jej czytaniem, a było to spowodowane właśnie nagrodą. Nie lubię, jak jest coś aż tak uhonorowane. A jednak się nie zawiodłem. Pierwszy raz przeczytałem ją na telefonie, bo dostałem właśnie w prezencie możliwość ściągnięcia dowolnej książki. Trudno się tak czyta, a jednak długo będę pamiętał, jak siedziałem ze smartfonem w dłoniach i chłonąłem to, co Myśliwski napisał. Potem kupiłem jednak książkę papierową i przeczytałem raz jeszcze. Wbrew sobie, bo do niej trudno się wraca. Też mam taką listę i bardzo powoli dodaję kolejne tytuły. Podzielę się z Tobą jednym z nich - "Rdza" Jakuba Małeckiego. Nie powiem nic więcej, jeśli przeczytasz, zrozumiesz czemu nie zachęcam treścią. To trzeba samemu przeżyć. Bardzo serdecznie Cie pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam zupełnie ani autora ani książki, ale chętnie po nią sięgnę. W tych sprawach jestem nieco wybredna, nie pochłaniam tonami książek, tylko po to, by przeczytać, tzn, kiedyś tak robiłam, ale już mi dawno przeszło, zdecydowanie wolę przeczytać rzadziej, ale lepiej. Jeśli Ty polecasz, to tym bardziej przeczytam :) Również serdecznie Cię pozdrawiam i życzę miłego wieczoru :))

      Usuń
  2. PS. Bardzo mi się podobają Twoje zdjęcia - lód na stawie - kapitalne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam tej powieści, ale chętnie się z nią zapoznam w wolnym czasie ^^
    Pozdrawiam i dziękuję bardzo za odwiedziny! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo się nie czyta, to tym bardziej polecam. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Aż nabrałam ochoty na przeczytanie tej książki. Do tej pory jakoś nie miałam okazji.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Twoje recenzje lepsze, ja to tak tylko sporadycznie. Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Uwielbiam tę książkę . Wracam do jego przemyśleń, jak właśnie do biblijnych cytatów. Tylko nie obraź się, bo to mojesubiektywne odczucie, że książka jest wyrazem szacunku nad przemijaniem życia i właśnie to przemijanie otwiera nową furtkę na kolejne doznanie, miłość, ludzi, którzy pojawiają się w życiu, nawet jeżeli rozczarowują. Fakt, iż bohater zajmuje się oprócz łuskania fasoli jeszcze malowaniem liter wydaje się nie przypadkowy. Litery to taki przypomnienie, że ktoś, kiedyś żył i ciągnie się za nim ta historia...
    Pięknie napisana książka, a każde zdanie wpisane jest nie bez przyczyny...
    Nawet historia tej miłości …

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ilu fanów książki, tyle i opinii. Na tym polega jej wielkość i niezwykłość. Każdy coś innego wyciągnie dla siebie. Czym jest życie jak nie przemijaniem? Główny bohater mówi, że całe życie składa się z przypadków, a przeznaczenie to już zupełnie złośliwy przypadek, jak bym się z nim o to pokłóciła ;) Co było przypadkiem: to że świnka zadomowiła się w jego rodzinie, a może to, że uratowała mu życie? A może to i to ;) Tak jak sen, po co on w ogóle pojawia się w powieści? Zgadzam się w zupełności z Tobą, że ludzie to też przypadki, którzy czasami rozczarowują, ale zostawiają w nas tę pieczęć w środku, nie bez przyczyny.

      Usuń
    2. Dokładnie ludzie budują scenariusze które są jak droga w teatrze życia

      Usuń
  6. Tytuł i autor zapisany, bo zainteresowałaś mnie tą książką. Książka z pewnością ciekawa, a zdjęcia są śliczne. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam o tej książce nie raz, ale nie czytałam jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznać się muszę że nie czytałam...Ale...słyszałam wiele dobrych słów na jej temat. Więc czas, czas na nią... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w