Przejdź do głównej zawartości

Między nami nic nie było

Na bagnach było dzisiaj wyjątkowo cicho. Na resztkach śniegu tylko dwie pary śladów: Gorzkiej z wczoraj i jakiegoś dzikiego pobratymca: sarny, dzika lub wilka. Sądząc po olbrzymich łapach był to wilk. Tak, bo Gorzką postraszono wilkami i gdy zobaczyła te wielkie ślady obok swoich, to poczuła się nieswojo. Czy to możliwe, że to właśnie on tak szedł sobie krok w krok z Gorzką w nocy albo nad ranem, żeby mogła następnego dnia ujrzeć na śniegu jego byt celowo zaznaczony i poczuć dreszcz na plecach przy najmniejszym niezidentyfikowanym, leśnym dźwięku? Czy to możliwe, że te czarne ślepia należały do niego, a nie do wystraszonego dzika? Czy to w ogóle możliwe, żeby te czarne oczy należały do dzikiego zwierzęcia? Zrobiło się wyjątkowo cicho. Zachrupał tylko od czasu do czasu śnieg pod jej butami. Z gmatwaniny szarych gałęzi Gorzka kilka razy wyłowiła płochliwe spojrzenie, ale może jej się to tylko wydawało. Może jej się tylko wydawało, że czuła czyjś wzrok utkwiony w swoich plecach, że raz dobiegło dziwne, stłumione dyszenie... 
Może jej się to wszystko tylko przewidziało. Może jej się to wszystko przyśniło. Czarne oczy, wilki, niejasne ścieżki, miejsca i sprawy, dziwne przeczucia, czyjeś niezrozumiałe gesty, podane tak ostrożnie, że dzisiaj Gorzka już nie wie, czy to jej wymysł był tylko czy prawda. I wciąż nie wie, czy gra trwa nadal, czy lepiej po prostu powiedzieć:

Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych,
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;

Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni;

Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;

Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów
Między nami nic nie było!                           (Adam Asnyk, Między nami nic nie było



Na bagnach było tak cicho, że Gorzka poczuła miękkie ciepło na policzkach. Ktoś ją delikatnie pogładził ciepłą dłonią, a ona już zapomniała, jak to jest. Grudzień i styczeń przeminęły zupełnie bez światła, bez ciepła, więc poczuła się, jakby to już późna wiosna była albo nawet lato. Coś jej przypomniało o swojej obecności, coś jej ogrzało duszę, coś podpowiedziało, że jest dokładnie tak, jak ma być. I tak jest dobrze. Że Gorzka jest dokładnie w tym miejscu, w którym być powinna. Bo nic nie dzieje się bez przyczyny. 
Ale może jej się to śniło. Są przecież rozległe pola, gołe samotne drzewa, przy których bagna to przytulna skorupka.  Jest przejmujący wiatr, że trzeba założyć kaptur, a dłonie zrobiły się filoletowo-liliowe jak w dzieciństwie, gdy cały dzień grzebało się w śniegu i lodzie zupełnie bez rękawic. Jak to się stało, że Gorzka się tu znalazła? Jak to się stało, że ma takie dłonie, choć w kieszeni tkwią rękawiczki. I są na śniegu wielkie wilcze łapy. Jak to się stało?

Komentarze

  1. Piękny tekst Ewelino. Dla mnie bardzo delikatny i uwodzący. Poczułem ciszę i dotknąłem śniegu. Wilcze łapy stawiane są pewnie i delikatnie. Bo wilki kochają przestrzeń. Bardzo ładne fotografie - pierwsza ma coś w sobie z rozpaczy, ale i nadziei. A moja ulubiona, to oczywiście pnie brzóz. Głupio zabrzmi, ale jeśli nie wyciągniesz ręki, to nie będziesz wiedziała, czy głaskasz powietrze, czy zmierzwioną sierść wilka. Piękny ten wpis i dziękuję Ci za niego. Trzymaj się :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za ten komentarz, cieszę się, że tekst się podobał, bo ciężko było mi cokolwiek napisać. Gorzka nie chcę oswajać tego wilka, głaskać go, wilki nie są od tego, oswojony wilk to już nie wilk, a to przecież niezwykle zwierzę, choć nie chciałabym spotkać się z nim oko w oko gdzieś tam na moich pustkowiach. Pozdrawiam Cię serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas ma swoją przestrzeń w której czuje się najlepiej, najpewniej...
      Nawet gdy świat zakryje ciemna kotara nocy ta przestrzeń nas nie przeraża
      Wilk to chyba symbolizuje to czego nie znamy a się boimy
      Lęku się nie oswaja
      On jest potrzebny żeby zatrzymać nas w naszej przestrzeni

      Usuń
    2. A może czasem dobrze wyjść poza swoją przestrzeń...?

      Usuń
  3. A jeśli wilk chodził, to co sobie myślał? Kroczył za Gorzką, bo jest ciekawa i dobrze pisze?
    Gdybym była takim magicznym wilkiem, tak bym zrobiła.
    Proszę Gorzką, by nie zniknęła w nicości w czasie likwidacji kont i stron z Google Plus, żeby znalazła miejsce
    na innej, własnej stronie i podała link. Jestem na Fb.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę lat temu nie bałabym się ewentualnego spotkania z wilkiem na bagnach, ale teraz już wolę być w bezpiecznym miejscu , w swojej znane j mi przestrzeni. Uwielbiam brzozowe zagajniki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyjść poza przestrzeń nawet trzeba
    Tylko lęków niech Gorzka nie wpuszcza
    One paraliżuje
    Zabijają kolory

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w