Przejdź do głównej zawartości

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę.
Świat zasypują śmieci, topią się lodowce, toną miasta, wymierają gatunki zwierząt  i roślin, ludzie nie czytają książek, płoną lasy, a ty wierzysz w bajki. A kto napisał tę twoją piękną bajkę? 
Wraz z końcem miłości kurczy się Gorzkiej mózg i ciało. Jakiś proces kiedyś tam się zaczął i musi zakończyć. Pozostają rupiecie. Całkiem ładne rupiecie. Kolorowe, gładkie, miękkie, jakie tylko sobie zażyczysz. I to chyba jest całe twoje życie. 
Co nowego u ciebie?

I na tym można by poprzestać, ale przecież nie wypada. Bo to znaczy poddać się i przyznać do porażki. A porażka to taka fraszka. Drobnostka, bo nic nie zmienia się w zachowaniu ani wyglądzie. Nic się nie zmienia, pozostaje bez znaczenia, może tylko przybędzie ci kolejny siwy włos lub ładna zmarszczka w kąciku oka, których i tak nikt nie zauważy. Albo szmaragdowa sukienka. Tylko w tej ogromnej szafie żyją wciąż trupy. Aż w końcu wypadnie coś przypadkiem i narobi hałasu.  Po co kupować kolejną szafę? Żeby zrobić miejsce na nowe rupiecie? Po co ci Gorzka kolejna szafa, w tej się jeszcze przecież zmieści mały bagaż, dużych rzeczy już tu nie chcemy. Po dużych za długo się dochodzi do siebie. A czasem już nie zdąży się dojść gdzie indziej.

I na tym trzeba poprzestać. Tylko jeszcze wyjątkowo ciepły wieczór rozlał na niebie kolorów obfitość, że trzeba było się zatrzymać i popatrzeć, pozwolić, żeby osiadły na włosach i rozpiętych kurtkach. A potem zjeść pączka z konfiturą o smaku dzikiego wina.








Komentarze

  1. A ja tam jestem sentymentalna i lubię zbierać rupiecie :) Ładny zachód słońca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachód słońca tego dnia był przepiękny i wygonił z domów całą masę ludzi, nie tylko ja robiłam mu zdjęcia. :)

      Usuń
  2. Powoli dojrzewam do wynoszenia wszystkich rupieci. Na razie robię to po kawałku i staram się
    nie kupować za dużo, zwłaszcza książek, bo ja zawsze miałam tendencję do książkowego tycia.
    Jeszcze sterta leży, ale się zmniejsza. Wynoszę do biblioteki lub rozdaję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dwa regały na książki i tam się wszystkie mieszczą. Kupuję kilka książek do roku i jeszcze je tam wcisnę przez kilka lat do przodu na pewno, no chyba że ktoś mi zacznie kupować je w prezencie wyjątkowo często i dużo, ale to raczej niemożliwe. Tylko że mnie książki nie przeszkadzają, chciałam o tym wspomnieć, ale jakoś nie wyszło. Pozbędę się wszystkiego tylko nie ich. To tak jakbym usunęła ścianę w mieszkaniu.

      Usuń
  3. Witaj
    Trafiłam do Ciebie z innego bloga🤗
    Nie lubię zbytniego zagracania pomieszczeń.
    Kiedyś byłam pedantką, teraz staram się, ale choroba nie pozwala na częste sprzątanie.
    Pozdrawiam serdecznie na miły weekend 🍁☕🍩🙋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, nie dodałam, że piękne zdjęcia zamieściłas😀

      Usuń
    2. Ja tam nie przesadzam ze sprzątaniem. Zawsze znajdę ciekawsze zajęcie, ale jak już się zabiorę, to robię to bardzo dokładnie. Dziękuję za odwiedziny i również pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. No i zły jestem, bo pracowicie wystukałem odpowiedź maziając po ekranie telefonu i szlag to trafił wszystko. Ale nic to, nie poddaję się i jeszcze raz napiszę, a co! Zdjęcia bardzo, bardzo :))) Zwłaszcza, ze to Pszczyna, kilka kilometrów od miejsca, gdzie mieszkam - jakoś tak miło mi się zrobiło :))) Ale to tak naprawdę nie powód tego, ze mi się podoba. Zdjęcia, kadry i światło - piękne. Masz oko i rękę do zdjęć i powtórzę to po raz enty :))A tekst mnie bardzo ucieszył. Czemu? Bo samemu mi ręce drżą, kiedy mam wyrzucić coś, co było pamiątką, pamiąteczkę, śmieciem z przeszłości. Skoro tego kogoś nie ma już w moim życiu, to niech się nie wypieram choć tego, ze był i jest w mojej pamięci. Niby śmieć, ale gdyby był owocem bólu czy cierpienia, to pewnie bym go nie trzymał w pudełku zachomikowanym w dolnej szufladzie... A najpiękniejsze baśnie piszemy my sami naszymi marzeniami i oczekiwaniami. Nasza małą świątynię chłopca w krótkich spodenkach lub zamku małej królewny.. Czy wyrzucać to? Można, ale przeciez wiadomo, ze szybko stworzymy kolejną, kolejną i kolejną. Bo tacy jesteśmy bardzo, bardzo Cię pozdrawiam i dziękuję Ci za ten tekst, bo przydał mi się dzisiaj, kiedy było trudno. Zmusił do myślenia i wywołał uśmiech. Dla mnie rzeczy bez ceny. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Może to ze mną w takim razie jest coś nie tak, bo ja systematycznie co kilka lat pozbywam się "zbędnych rzeczy" i robię to bez sentymentu. Kiedyś nawet do kosza wyrzuciłam wszystkie dyplomy, indeksy, bo uznałam, że nie będą mi już potrzebne. Ktoś je wyratował co prawda i tkwią gdzieś tam w szufladzie, ale po co, to nie wiem. Głupie to, że robię z siebie taką "twardą babę", ale to chyba taka asekuracja albo zwykły strach. Pewnie i taki los spotka kiedyś Mrs. Gorzką. Tym łatwiej, że istnieje tylko wirtualnie. Do Pszczyny trafiłam całkiem przypadkiem, a że była akurat piękna pogoda, to spodobało mi się miasto, że nie chciało mi się wracać. Po za tym miałam okazję wypróbować nowy odcinek A1 i muszę przyznać, że odległości na Śląsk zdecydowanie się zmniejszyły. Miło mi czytać, że zdjęcia ładne i tekst zmusił do myślenia, czasem takie słowa są bardzo potrzebne, dziękuję :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zdjęcia! Ja nie lubię zbierać rupieci. Rzeczy, których nie używam zawsze jakoś się pozbywam.
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mówimy rupieć, ale dla kogoś innego to skarb :) Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Jeżeli rupiecie określają nasze życie, jeżeli wspomnienia tworzą tzw. sentyment, wówczas rupiecie nami rządzą
    Stawiam na wolne przestrzenie, nie zbieram rupieci.
    p.s. zdjęcia wstawiłaś fenomenalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musi być przykre, gdy życiem człowieka rządzą przedmioty. Dziękuję :)

      Usuń
  8. I pomyśleć, że są ludzie, dla których stłuczenie ulubionego kubka stanowi mały dramat. Niewolnicy rupieci. Piękny zachód słońca udało Ci się uchwycić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście był piękny, co prawda na zdjęciach i tak nie wyszło całkiem tak jak chciałam, ale pewnie już do Pszczyny nie wrócę, więc tym bardziej cieszę się, że tak mnie powitała :)

      Usuń
  9. Od jakiegoś czasu przestałam się interesować światem i ludźmi globalnie. Jest tak, jak mówisz:
    Rozmnażają się, żyją konsumpcyjnie, nie czytają książek i zapełniają planetę.
    Żyję egoistycznie dla siebie
    Ludzie odbierają mi radość z egzystencji.
    Śliczne poranki na tych zdjęciach.
    Można je nazwać narodziny: Poniedziałku, narodziny wtorku itd...
    Pozdrawiam Gorzka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie to ujęłaś. Ja też zaczęłam tak trochę egoistycznie dla siebie, bo kiedyś trzeba w końcu. Dziękuję i również Cię pozdrawiam :)

      Usuń
    2. To dobrze, że dla siebie, bo kto jak nie my

      Usuń
  10. Serce zaczyna bić po dwóch tygodniach .

    OdpowiedzUsuń
  11. ...śmieci...jeśli czegoś nie da się naprawić, po co to mieć i po co to produkować. Jeśli do czegoś nie mogę się przyzwyczaić, rzeczy polubić, zapamiętać, to znaczy ,że jest to śmieć. Tylko bezwartościowy człowiek nie jest nazywany śmieciem, bo człowiek zawsze ma jakąś wartość , teraźniejszą, czasem przyszłą. Gdy nie mamy swojego , bezpiecznego miejsca, nie mamy też rzeczy....ale gdy nie ma takiego miejsca...nic nie powstanie... ja bym chciała by byli, by wrócili ludzie , którzy rzeczy mi naprawią a rzeczy by były naprawialne i wazon , skleić by się dało i było warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś sklejałam wszystkie skorupy, jakie tylko się dało. I tak miałam w kolekcji całą masę takich doniczek, kubków, filiżanek, talerzy, wazonów, figurek, którym brakowało a to kawałka ucha, a to kawałka dzióbka, aż w końcu do mnie dotarło, że to całkowicie bez sensu.

      Usuń
  12. Piękne zdjęcia Gorzka! Pszczyna- niedaleko ode mnie, piękne miasteczko :) Bywam tam raz na jakis czas.
    No i cóż, jestem sentymentalna. Mam problem z pozbywaniem się rzeczy i nie lubię ich nazywać rupueciami. Bo nie gromadzę tzw. "cinciderek"- bylejakich pamiątek. Zbieram perełki, oczywiście stare. Lubię dawać im drugie życie. I kocham je miłością absolutną... I nie lubię prezentów, bo nigdy nie jestem zadowolona,.. Chybe że są to książki...
    A w garderobie to co innego- tam robię czystkę 2 razy w roku bez sentmentów. Pozdrawiam, Pola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Pszczyna całkiem ładna, tylko żubrów nie udało mi się zobaczyć ;), ale zobaczyłam za to piękny zachód słońca. Na byle jakie pamiątki szkoda pieniędzy, niestety nie znam się na tym, bo nie zawsze cena idzie z jakością, więc nabywam niezwykle rzadko. Prezentów też nie lubię, jakoś mam chyba za bardzo wyszukany gust, albo nikt mnie tak naprawdę nie zna i dla świętego spokoju daje mi pieniądze, które ja potem wydaję według własnego widzimisię, a to już nie zawsze podoba się ofiarodawcy, więc wraz z kasą dostaję też pewne zastrzeżenia, na co mogę je wydać, nauczyłam się jednak nie brać tego na poważnie i od niedawna dostaję znów rzeczy, których nie potrzebuję. Całkiem to zabawne. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.

      Usuń
  13. Przy okazji letniego remontu wyrzuciłam prawie wszystko. Potem odkupiłam z pewnym sensem tylko to co potrzebne i obiecałam sobie, że następne zakupy będą 1:1. Jeśli coś kupię, to i muszę coś wyrzucić. Na razie się tego trzymam. Ciekawe jak długo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem dobry sposób. Właściwie też go stosuję i to głównie z ubraniami. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)

      Usuń
  14. Piękna i ukochana Pszczyna. Za dużo jest wszystkiego... nawet słów i myśli... Za dużo rzeczy w domu które zasłaniają dom i ludzi którzy powinni dom tworzyć. Raz, dwa razy w roku biorę worki, kartony i żegnam się z tym czego za dużo, a i tak zawsze za dużo zostawiam... Ziemia już pomieścić tego nie może. Ale ludzie w to nie wierzą.... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażają mnie chińskie centra handlowe, tam jest tyle śmieci, a klientów jeszcze więcej. Ile człowiek jest w stanie posiąść, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Pozdrawiam również :)

      Usuń
  15. Kiedyś gromadziłam rzeczy, dbałam o ludzi z przeszłości i teraźniejszości. Czułam wręcz dyskomfort gdy musiałam się czegoś pozbyć, lub zrezygnować z jakiegoś człowieka, który pojawił się w moim życiu. Aż do pewnego momentu. Coś we mnie pękło i otworzyłam oczy ze zdumienia ile u mnie kurzu się nazbierało, ilu ludzi, których kompletnie nie obchodzę. I nagle dotarło do mnie, że ciągle siedzę w przeszłości. Sprzątanie i pozbywanie się ze swojego życia tych rzeczy dość trudny proces. Jednak wart wysiłku. Nagle robi się czysto, schludnie, jest czym oddychać i jest przestrzeń. Dobry tekst napisałaś :) brawo. Koniec roku sprzyja temu. Piękne zdjęcia. Pozdrawiam ciepło i życzę dobrego udanego wieczoru. W tym wszystkim najważniejszy jest czas. Wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja też bywam sentymentalna. Łatwo przyzwyczajam się do różnych rzeczy. Na przykład do starych książek i wisiorków. Nie umiałabym się ich pozbyć. Taka już jestem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękne zdjęcia!
    Od dłuższego już czasu oczyszczam mieszkanie regularnie z rzeczy, które dla mnie są zbędne. Odsprzedaję / oddaję / wyrzucam. Kiedyś się zżymałam, że tak bardzo zagraciłam mieszkanie, że kupowałam przesadnie dużo rzeczy, które użyłam raptem kilka razy i … koniec. Ale... pomyślałam sobie ostatnio, że może wtedy potrzebowałam tych zakupów... Z różnych względów... I nie ma co się zżymać, tylko dalej puszczać w świat...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w