Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2018

... a jednak podsumowanie

A miało być podsumowanie. Już wczoraj Mrs. Gorzka zaplanowała, że zajrzy w te swoje czeluście   i może nabierze w końcu dystansu do siebie. Zaczęła ładnie od stycznia (oczywiście tego roku, bo głębiej nie była w stanie sięgnąć) i na dwóch pierwszych wpisach zakończyła. Nie miała dość siły, żeby siebie więcej czytać. Bo wpisy z początku roku wydały się jej jaśniejsze, weselsze i tak się pokłóciły z jej obecnym stanem duszy, że poczuła się, jakby nie o sobie czytała, tylko o kimś innym. Tak jej się zdało, że od lata było coraz gorzej i jest, że poza grudniowym piecem, w którym hula ogień, są braki ciepła i światła, że wpisy Gorzka robiła na siłę, żeby tylko udowodnić sobie, że ona nie jest cienki bolek, że ona sobie ze wszystkim świetnie radzi. Że nikt jak ona nie potrafi oswajać potwora, bo gdy rano wstaje z łóżka, nie boi się, że jakieś kły spod łóżka złapią ją za kostkę i będą próbowały odgryźć stopę, albo w lesie na bagnach wcale nie odwraca się szybko za siebie przy lada szmerze,

Null/Null

Wyściubiła dzisiaj Gorzka rano głowę spod kołdry, a tam ciemno. Przykryła ją jeszcze z powrotem na piętnaście minut, ale po piętnastu minutach było to samo i chciała ją przykryć jeszcze na kolejne piętnaście minut albo i całą wieczność, ale zdążyła się mocno puknąć w głowę i pomyśleć, co ty kobieto robisz najlepszego... I całe szczęście, że zdążyła to zrobić... I cały dzień jej tak upłynął na wyglądaniu, czy aby choć odrobina słońca, choć kapka się wysączy. Najpierw zajrzała głęboko pod łóżko, bo tam lubiły się lokować rzeczy zaginione, które odnalazłszy się zawsze wywoływały uśmiech na jej twarzy, no bo jak tu się nie cieszyć z ...  No właśnie i tutaj Gorzka ma swój odwieczny problem egzystencjalny, bo chciałaby naprawdę napisać, że są rzeczy, z których się cieszy, ale nie umie, bo  cieszyć jej się jest ciężko w ogóle, a co dopiero wtedy, gdy ani grama słońca, gdy ani grama uśmiechu, tylko same zaklęte twarze po ulicach przemykają, a do głosu dochodzą wszelkie możliwe konteksty e

Czym by tu napalić w piecu

  ... wszystkie światła, które widziałaś - zapłonęły nad tobą . (...) ("Anioł/Trup" M. Świetlicki) Wczoraj Gorzka odbyła podróż. Z rana. Już przed godziną ósmą słońce było tak silne, że ledwie widziała drogę. Przymrozek sprawił, że całe drzewa, łąki i wszelkie inne suche badyle płonęły, skrzyły się i dymiły. We wszystkich domach zwróconych we wschodnią stronę płonęły okna. Niebo uciekło gdzieś bardzo wysoko, żeby wszystko co na dole widzieć jeszcze bardziej wyraźnie, jakby nie było nic innego, tylko tu i teraz. Jakby był tylko ten ogień, który Gorzka poczuła i ujrzała przez szyby samochodu, że musiała wyłączyć ogrzewanie i zatrzymać się na chwilę, by zdjąć kurtkę i ochłonąć. Gdzieś tam w szczerym polu bała się jednak wysiąść i postawić stopę na tych delikatnych, misternych  konstrukcjach podtrzymywanych tylko zmrożoną parą wodną, bała się zbliżyć, żeby od jej oddechu nie runęło to wszystko, w proch się nie obróciło. Wysiadła jednak i poczuła, że jest zimno, że nic ni