Przejdź do głównej zawartości

Null/Null

Wyściubiła dzisiaj Gorzka rano głowę spod kołdry, a tam ciemno. Przykryła ją jeszcze z powrotem na piętnaście minut, ale po piętnastu minutach było to samo i chciała ją przykryć jeszcze na kolejne piętnaście minut albo i całą wieczność, ale zdążyła się mocno puknąć w głowę i pomyśleć, co ty kobieto robisz najlepszego... I całe szczęście, że zdążyła to zrobić...
I cały dzień jej tak upłynął na wyglądaniu, czy aby choć odrobina słońca, choć kapka się wysączy. Najpierw zajrzała głęboko pod łóżko, bo tam lubiły się lokować rzeczy zaginione, które odnalazłszy się zawsze wywoływały uśmiech na jej twarzy, no bo jak tu się nie cieszyć z ... 
No właśnie i tutaj Gorzka ma swój odwieczny problem egzystencjalny, bo chciałaby naprawdę napisać, że są rzeczy, z których się cieszy, ale nie umie, bo  cieszyć jej się jest ciężko w ogóle, a co dopiero wtedy, gdy ani grama słońca, gdy ani grama uśmiechu, tylko same zaklęte twarze po ulicach przemykają, a do głosu dochodzą wszelkie możliwe konteksty eschatologiczne i Gorzka tylko w kółko słyszy i widzi: ESCHATOLOGIA. A dzisiaj zdarzył się taki dzień, że nie umie zupełnie powiedzieć, że coś ją cieszy, bo dzisiaj po prostu jest wielkie Null.
Ale tak to już bywa w życiu, że przy braku słońca myśli się o sprawach ostatecznych i poważnych, a nie o niebieskich migdałach. Dzisiaj jest taki dzień, że wlazłaby najchętniej z powrotem pod kołdrę, a na drzwiach powiesiła tabliczkę z napisem "dajcie mi święty spokój". A nie zrobi tego tylko i wyłącznie dlatego, że mogłaby wpaść w nałóg i  żądać takiego dnia choćby raz w miesiącu albo nie daj boże raz w tygodniu, a przecież nie może. Bo są rzeczy, których po prostu nie można. I nie ważne już co za sadysta je wymyślił, bo i tak już weszły w ten cały umowny porządek wszechświata, a jak Gorzka wyrazi sprzeciw, to i tak nie będzie mieć większości, więc po co  w ogóle ten cały lament.
To ci wolno, a to ci nie wolno i tyle...
Myślała Gorzka, że choć pół godzinki choć pięć minut znajdzie, żeby wsadzić z powrotem  tę głowę pod kołdrę, ale gdzie tam,  gęś mrożona pięciokilogramowa i pół świni całkowicie zdeptały wszelką nadzieję.
W odwecie wyszła na przekór wszelakim zakupom przedświątecznym na bagna. A tam to samo, tylko ludzi mniej, a właściwie wcale. Jedynie ostatni papieros wygrzebany z pudełka rozświetlił i rozgrzał na chwilę ten smętny dzień, ale pozostawił obrzydliwie wielką kropkę, bo był całkiem ostatni. A to był właśnie ten papieros, po którym nie ma się obrzydzenia na następną paczkę, tylko koniecznie chce się zapalić następnego...
Nawet w suszarkę zajrzała i powąchała, gdzie suszyły się cytryny, z nadzieją, że ją to postawi na nogi i orzeźwi, ale nie, cytryny były wyjątkowo blade i mało soczyste. 
Aż w końcu nadeszła wyczekiwana noc i skołatana głowa w końcu położyła się na poduszce i zacisnęła mocno powieki, żeby to już koniec, żeby kolejny dzień nadszedł, a przecież taki sam i kto wie, ile tak jeszcze...

Komentarze

  1. Brak słońca sprzyja głębokiemu zamyśleniu, a ludzie skłonni do depresji szczególnie piwinni się zabezpieczyć przed zagrożeniami w ten czas. Sama jestem odporna na szarość zaokienną, ale na pewno nie jestem obojętna na brak słońca, chociaż można sobie jego brak czymś zrekompensować. Póki co nie jest mi słońce potrzebne... Jest dobrze, jak jest. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś to właśnie muszę wymyślić i napisać, jakby to się Gorzka mogła zabezpieczać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W krajach skandynawskich, a zwłaszcza w Finlandii jest rekomendowane przez lekarzy chodzenie do grot świetlnych, lub jak ktoś chce - solarnych. Faktycznie, zapobiega to depresjom i różnym gorszym nastrojom. Nie wyprzemy się tego, że jesteśmy stworzeniami solarnymi, zależnymi od słońca. Ale coś Ci zacytuję:"Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiuśkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne. A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą, kiedy chcą. Niech się tłuką o ściany szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony z ciepła i samotności." Może i to infantylne, bo cytat z "Doliny Muminków w listopadzie", ale to właśnie taki czas, kiedy powinno się siedzieć gdzieś tam sobie w głębi siebie i czekać na jasność i blask słońca. Wtedy będzie można wszystko wywietrzyć i wpuścić powietrze do płuc i do domu. Znów nasycić się słońcem. Rozumiem Gorzką, ze ma takie nastroje i tak się dzieje. Ja lubię taki stan półmroku sennego, bo śmiało moge uzasadnić tym swoje własne humory. Choć ostatnio zostałem zaskoczony stwierdzeniem, ze im gorzej, tym lepiej reaguję - hmm...coś w tym jest ;) W każdym razie życzę Tobie i Gorzkiej słońca i pięknego mrozu i ciepła, bardzo dużo ciepła choćby tego od świeczki. A że myśli niewesołe, to przecież normalne. Musi być równowaga w przyrodzie i kiedyś o takich rzeczach trzeba myśleć. No, w każdym razie można, nie ma przymusu :)) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, a Gorzkiej zazdroszczę ostatniego papierosa. Bo ten ostatni i ten pierwszy smakują najlepiej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach te Muminki... zawsze mi się podobało to ich życie :) Wstyd się przyznać, ale jeszcze czasem zdarza mi się do nich sięgnąć, niestety żaden z moich znajomych nie pojmuje tego fenomenu. To wcale nie jest infantylne, to jest bardzo dobry sposób na jesienne chandry, tylko że Gorzka jeszcze się tego nie nauczyła, ale wszystko przed nią.
      Ja tak już mam, że im gorzej, tym lepiej reaguję, tzn. tak to na zewnątrz wygląda i chyba już sama w to uwierzyłam, ale jak jest naprawdę, to kto tam wie. No akurat ten ostatni papieros trafił się w kiepskim momencie, bo zwykle po paczce nie mam ochoty na więcej. Papierosy są dla mnie zarezerwowane na "szczególne okazje". A tak na marginesie, to niemalże się przeraziłam, gdy zobaczyłam taki długi komentarz :))) Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam Cię również serdecznie i życzę miłego wieczoru :))

      Usuń
  4. Na ciemność mam swój sposób,
    bo i tak wystarczająco stara jestem i niedowiedz,
    zamykam oczy i wizualizuję słońce,a jak Gorzka nałoży okulary słoneczne to uwierzy że słońce wali oślepiającym blaskiem

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy sposób jest dobry, jeśli jest skuteczny :) Oby takich jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja Gorzką rozumiem. Sama to przeżywam, ale mam psa, który wyciąga mnie na spacer. Nie ma dnia wolnego od psich spacerów. Poza tym znalazłam nagrania dźwięków natury, ptaków, wody i sobie słucham, wizualizuję słońce. Chodzę jeszcze na czi kung. To bardzo pomaga. Jak poćwiczysz już ci lepiej. Jeszcze tylko dwa miesiące i 20 dni do wiosny. Tym się też pocieszam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite, że już policzyłaś, ile jeszcze do wiosny, jeszcze się chyba nawet zima nie zaczęła. :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w