Przejdź do głównej zawartości

... a jednak podsumowanie

A miało być podsumowanie. Już wczoraj Mrs. Gorzka zaplanowała, że zajrzy w te swoje czeluście   i
może nabierze w końcu dystansu do siebie. Zaczęła ładnie od stycznia (oczywiście tego roku, bo głębiej nie była w stanie sięgnąć) i na dwóch pierwszych wpisach zakończyła. Nie miała dość siły, żeby siebie więcej czytać. Bo wpisy z początku roku wydały się jej jaśniejsze, weselsze i tak się pokłóciły z jej obecnym stanem duszy, że poczuła się, jakby nie o sobie czytała, tylko o kimś innym. Tak jej się zdało, że od lata było coraz gorzej i jest, że poza grudniowym piecem, w którym hula ogień, są braki ciepła i światła, że wpisy Gorzka robiła na siłę, żeby tylko udowodnić sobie, że ona nie jest cienki bolek, że ona sobie ze wszystkim świetnie radzi. Że nikt jak ona nie potrafi oswajać potwora, bo gdy rano wstaje z łóżka, nie boi się, że jakieś kły spod łóżka złapią ją za kostkę i będą próbowały odgryźć stopę, albo w lesie na bagnach wcale nie odwraca się szybko za siebie przy lada szmerze, żeby uspokoić się, że to wcale nie jakiś morderca, tylko sarny lub wiewiórki. Że wszystko co najgorsze minęło, a ona z powodzeniem może zamknąć bloga, bo już sobie poradziła, już się oświeciła.
Jeżeli kogoś Gorzka wprowadziła w błąd i ktoś uwierzył, że ona jest super radosną kobietą i sobie ze wszystkim świetnie radzi, to ona bardzo przeprasza, bo wcale tak nie jest. Choć w rzeczywistości może to wyglądać zupełnie inaczej...

Kolejne podejście zrobiła następnego dnia. Przeczytała razem 45 wpisów z całego 2018 roku i co jej się wydaje nieprawdopodobne, robiło jej się żal bohaterki, a nawet poczuła czasami do niej sympatię.
Wieczorem spróbowała popatrzeć na to nieco trzeźwym okiem, co nieco policzyć, przemyśleć.
Jest pół na pół tak pi razy drzwi. Połowa wpisów traktuje o świetle, słońcu lub wyrazistych kolorach, reszta jest w tonacji łagodnie mówiąc szaro-zimno-mgielnej. Najczęściej gdy Gorzka mówi o słońcu, to od razu wspomina o bagnie. Tak jakby jedno bez drugiego nie mogło istnieć. O bagnach jak i zresztą o świetle Gorzka wyraża się w pochlebny sposób. Coś ją rzuca w ciemność i coś ją wyciąga ku światłu.  A podoba jej się i tutaj i tutaj.

Bagna i światło (ewentualnie słońce) to słowa klucze Gorzkiej, do których odwołuje się najczęściej.
Spróbowała jeszcze Gorzka poszukać innych słów kluczy i znalazła np. spódnica/sukienka, ale już zdecydowanie rzadziej, rozejrzała się również za bardzo istotnymi słowami jak np. miłość, ale to słowo występuje raptem cztery razy. Dużo więcej jest natomiast odniesień alkoholowych, bo aż 11, a 6 dotyczy papierosów.

Jeżeli Gorzka nie przeoczyła, to z czystym sumieniem może stwierdzić, że ani raz w tekstach nie pojawiło się słowo tęsknota, natomiast pojawiło się całe mnóstwo metafor tego trudnego stanu, choć może nie zawsze czytelne. Najczęściej Gorzka tęskni za dotykiem, ciepłem i światłem, nie ma słowa o drugim człowieku.
Co dziwne nie pojawiają się również słowa typu: samotność, rozczarowanie, smutek.  Raczej nie sięga ani do przeszłości ani nie zagląda  w przyszłość, jest zatopiona w stuprocentowej teraźniejszości i to ona jest głownie przedmiotem opisów wszelkich i refleksji.Najgorsze stany  Gorzka zalewa alkoholem lub tłumi papierosami. Gorzka nie płacze. 
Trudno bohaterkę gdzieś umiejscowić. Nie wiadomo czym się zajmuje, ile ma lat. Czy ma jakieś marzenia. Co jeszcze można o niej powiedzieć? 
 
Teraz autorka musi się zastanowić czy blog odniósł zamierzony efekt czy był psu na budę. Czy ma jeszcze siłę go kontynuować i czy ma to w ogóle sens. Czy czasem lepiej coś zakończyć, żeby mogło powstać coś nowego. Czy pisanie w ogóle odniosło jakikolwiek pozytywny skutek? Nad tym musi się zastanowić i autorka i bohaterka

Komentarze

  1. Powiem tak - cholera, ale się zaparłaś... W życiu nie zrobiłbym takiej analizy, a zwłaszcza słów z kontekstów i z metafor. Myślisz, że jest sens zastanawiać się nad tym? No, chyba, że założyłaś to od początku i taki był cel, by coś sprawdzić. Przyznam, że z nieukrywanym zdziwieniem przyjmuję Twoje konstatacje i wynik, jako całość, bo w życiu by mi nie przyszło do głowy ani liczyć, ani sprawdzać kondycję mnie samego. W końcu ręka jest, głowa też, dupa na swoim miejscu, więc jestem. Czasem lepiej, czasem gorzej. Falami, bo życie, to przecież fala. I chyba nie ma co się z tym szarpać. Po prostu trzeba dalej i wciąż przed siebie. A Gorzką polubiłem, bo ma niezaprzeczalną cechę - po prostu jest. Zmaga się z sobą, z rzeczywistością, z dniami i nocami i z ludźmi. To sprawia, ze jest pełnowymiarowa. A że kiepsko u niej? A że pali i mówi o alkoholu? A że brak jej ciepła i woli nie wspominać? Taka po prostu jest - jak człowiek. Nie lubię sugerować, bo to ani szkoła, ani bank, ale trzymam kciuki za Autorkę i za Gorzką. Bo bardzo polubiłem Was, drogie panie obie. I żal byłby wielki. Pozdrawiam Ciebie droga Autorko i pozdrawiam Gorzką bardzo, ale to bardzo ciepło i serdecznie licząc, że znów się spotkamy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie ma sensu zastanawiać się nad tym, słusznie mówisz, że życie to fala i po co się z nim szarpać. Ale podsumowania są wskazane. Może Gorzka po prostu poczuła potrzebę sprawdzenia, czy blog przynosi jakiś pozytywny skutek, w końcu to blog terapeutyczny, a że zrobiła to po raz pierwszy, to nie ma za bardzo porównania, może jeszcze roku pociągnąć i znów za rok sprawdzić. Dziękuję za dobre słowa i pozdrawiam Cię serdecznie :))

      Usuń
  2. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, żeby zrobić sobie takie podsumowanie. Może dlatego, że bez swoich bohaterów jest mi smutno. Gdybym ich opuściła, zrobiłoby mi się smutno. Ja czuję w sobie pragnienie wyrażania siebie bez końca. Być może jest to czysto grafomańskie pragnienie. Wierzę, że nie i że w końcu wyrazi się również w postaci książki. Tego sama sobie życzę.
    Wracając do Gorzkiej, pięknie oddaje swoje nastroje i chwile i byłoby przykro, gdyby nagle znikła. Raczej takich bohaterek mało. Są więc cenne, na wagę złota. Niech Gorzka nie rezygnuje. Ja Gorzką bardzo proszę. Niech autorka się nie załamuje. Czasem trzeba coś pisać dla samego pisania, nie dla jakiś nie wiadomo jakich efektów tego pisania.
    Ja Gorzkiej życzę spokojnych świąt i autorce dalszego pisania, bo ja lubię ją czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę, że chyba też mogłoby mi być smutno bez Gorzkiej. Dziękuję za Twoje słowa, cieszę się, że jest ktoś, kto lubi to czytać. A nie taki był pierwotny zamysł bloga, może masz rację, że można pisać dla samego pisania i mieć z tego przyjemność. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Gorzka jest ze wszechmiar normalna trochę smutna, trochę kwaśna, słońcem ogorzała, czerwona od dotyku wiatru.
    Gorzka z nowym rokiem urośnie, może nawet utyje może schudnie będzie inna
    Samych przyjemności dla Ciebie i Gorzkiej

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, uśmiechnęłam się, że Gorzka z nowym rokiem urośnie. Życzę tego samego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urośnie w górę
      Na szerokość to już miała chyba swój świąteczny czas😗😘😍

      Usuń
  5. Przyznam, że ten wpis jest bardzo szczególny, nieprawdopodobnie oryginalny. "Czy czasem lepiej coś zakończyć, żeby mogło powstać coś nowego. Czy pisanie w ogóle odniosło jakikolwiek pozytywny skutek?" Ileż to razy zastanawiałam się nad tym. Ileż razy przestawałam pisać. Porzucić bloga jest paradoksalnie prosto, bo wydaje się nam, że wszystko lub wiele przemawia za tym. Wiem to z autopsji, ale też wiem, że za każdym razem, z perspektywy czasu, żałowałam swoich decyzji. Nie namawiam do niczego, bo jednak to musi być suwerenna decyzja autora. Ze swej strony - byłoby mi żal, gdybyś uznała, że jednak nie ma sensu dalej prowadzić bloga. Uważam jego formę za niebanalną, ciekawą, a przede wszystkim masz wiele do przekazania. Każdą decyzję uszanuję, ale przemyśl je dobrze, by nie żałować jak ja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to wynik schyłku roku, takie decyzje i podsumowania, wrócę do tego, jak się pozbieram, nie chcę zakończyć pod wpływem chwili, bo wtedy rzeczywiście mogę żałować. Dziękuję za ten komentarz, podniósł mnie nieco na duchu. Jak gdzieś tam we mnie Gorzka poczuje, że ma coś do powiedzenie, to pewnie się odezwie :)

      Usuń
    2. Zatem trzymam kciuki za Gorzką. No i możesz czasem ją oprószyć cukrem;) Nie tylko ładniejsza będzie ;)

      Usuń
  6. Jejku dziewczyno jestem pod wrażeniem tego wpisu -bardzo fajny,ciekawy w życiu chyba na żadnym blogu nie wyczytałam tyle metafor,kontekstów ☺
    Napisze tak;jeśli czujesz że pisanie o tym przynosi ci ulgę -pisz!
    Nie blog to pamiętnik (swego czasu prowadziłam pamiętnik ,pisanie w nim było zupełnie czymś innym niż na blogu-wiadomo do pamiętnika teoretycznie po za mną nikt nie ma dostępu, wiec spokojnie przelewałam na kartki swoje emocje ).
    Według mnie jeśli piszesz o sobie dużo ,to zdecydowanie lepiej że z bloga "niewiele "o tobie wiadomo
    Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku 😘
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś bardzo dawno temu pisałam pamiętnik, ale spłonął w ramach porachunków z przeszłością. :) Dziękuję za komentarz i również życzę Szczęśliwego Nowego Roku!

      Usuń
  7. Zgadzam się z Lili. Warto pisać, choć to niekoniecznie musi być blog. Warto wracać do tego, co napisane przez nas samych, żeby spojrzeć na swoje uczucia z pespektywy czasu i wyciągnąć odpowiednie wnioski!
    Niezależnie od tego co postanowisz wszystkiego co najlepsze na 2019 rok :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w