W czym tkwi fenomen walentynek? Dlaczego walentynki to w ogóle fenomem?
To przecież w walentynki robimy rzeczy, których nie robimy przez cały rok.
Tylko dla ludzi o mocnych nerwach ;)
P.S. Mrs. Gorzka nie próbuje również nakłaniać nikogo do picia, a wszelkie podobieństwo do osób trzecich, to tylko podobieństwo.
W lodówce chłodziły się zimne nóżki od mamy. Nóżki były szare, galaretowate, a na wierzchu miały warstwę żółtego tłuszczu. Gdy je rozkroić, to ukazywała się ciekawa wewnętrzna konstrukcja - różne dziwne, obłe kształty o niezidentyfikowanym, cielistym kolorze, jedne twardsze inne bardziej miękkie tkanki, gdzieniegdzie trafiała się mała kostka burego mięsa, a czasem kawałek prawie przezroczystej błony. Każda najmniejsza szczelina była wypełniona zastygłą, dość przezroczystą, śliską masą, która po wyłożeniu na talerz dostawała chaotycznych ruchów, ale dzielnie trzymała wszystko w jednej całości, żeby oddać się dopiero w ręce noża i widelca.
Mięsna galaretka (o mój Boże jak to brzmi, prawie jak mózg) kołysała się Gorzkiej na talerzu, a ona zastanawiała się, czym to przegryźć albo lepiej przepić. Bo tyle Gorzka z biologii pamięta, że mózg ma konsystencję galarety i gdyby wyciąć kawałek, to reszta się przesuwa w to miejsce. I zachowuje do końca zdolność wytwarzania nowych neuronów, ale tylko na nasze własne życzenie. Z ciekawości sprawdziła dokładnie, co skrywa walentynkowy prezent od mamy, ale poza tym wszystkim o nieokreślonym kolorze, natrafiła jedynie na jeden mały kawałek pomarańczowej , rozgotowanej marchewki. Czy to oto mogło jej chodzić? Czy może mama po prostu chciała, żeby córka się wreszcie najadła. Co mógł znaczyć taki mały kawałek marchewki, który nawet nie miał kształtu serca? No nad tym to już Gorzka dywagować nie będzie, może zje to po prostu.
Przypomniała sobie, że za szafką w sypialni stoi cała butelka wódki. W kuchni poszukała jeszcze kieliszka, ale znalazła tylko całe, nie rozpakowane jeszcze pudełko z kompletem. Wyjęła więc po kolei całe dwanaście, czyste były, spód miały nieco węższy i grubszy, ku górze robiły się coraz cieńsze i szersze. Najpierw nalała tylko do jednego i spróbowała wypić, ale nie dała rady. Przy drugim podejściu wódka spłynęła wreszcie do gardła, a Gorzka przegryzła kawałkiem galarety z marchewką. Potem nalała w pozostałe jedenaście i ustawiła je równiutko w rzędzie naprzeciw talerza. Galaretkę podzieliła na równych jedenaście części nie przyglądając się już za bardzo, co tam w nich jest.
Po tym wszystkim nie mogła odejść od stołu. Nie wiedziała w którą stronę ma iść, gdzieś tam jednak zamajaczyły schody i tam się powlokła na czterech. W połowie klatki schodowej ułożyła się jak kot pod ścianą i stwierdziła, że nigdzie dalej nie idzie i zasnęła.
Wydawało jej się, że ktoś koło niej chodzi, coś mówi, słyszała otwierane drzwi,z kimś się pokłóciła, ale nie wie o co. Obudziła się po godzinie, ale dalej gdzieś huczało, tylko że zrobiło się zimno, a ona leżała w samej tylko piżamie. Dała jednak radę się podnieść i jakoś dowlokła się do łóżka. Od razu zasnęła w tych puchach.
No to sobie bohaterka zaszalała 😁 Taki dość nietypowy post o Walentynkach.
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, że w niektórych przypadkach walentynki mogą wywoływać frustrację :)
UsuńFaktycznie bohaterka troszeczkę zaszalała, ale od czasu do czasu trzeba xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
To racja od czasu do czasu trzeba. Pozdrawiam :)
UsuńUważam, że Gorzka idealnie dała sobie radę z Walentynkami. Wypijmy za miłość i mózg. Można kochać siebie i czerpać z tego radość. Raz na rok wypada zapić mózg aby nie odbierał tych bodźców zasypujących go z zewnątrz... Wypijmy za błędy:)
OdpowiedzUsuńDała radę, rano obudziła się jak nowo narodzona :)
OdpowiedzUsuń