Przykręcamy mocno, jak się da
i sprawdzamy,
No przecież żyję na całkiem porządnej, mocnej
śrubie. Rdzy ani śladu. No żyję. Co dzień śpię, jem, ubieram się, czytam, myślę, pracuję, jestem wszędzie tam, gdzie się da. Wystarczy jeden telefon i jedno słowo i jestem. Jestem. Mam na to dowody w postaci chociażby wykonanych rozmów, notatek czy ugotowanych posiłków. JESTEM.
I dokręcam.
Gorzka dokładnie wie, w którym miejscu tkwi w niej ten niby gwóźdź. Na plecach między łopatkami, tam gdzie nie sięga ręką, żeby się posmarować balsamem. I to miejsce jest zawsze nie takie jak trzeba. Od lat. Suche i nie dogłaskane, ale jak Gorzka ogląda je w lustrze, to wygląda tak samo jak reszta, ale to właśnie tam jest.
To dziwne, że wystarczą trzy kieliszki wódki, żeby stwierdzić, że jednak jej chyba nie ma. Czy naprawdę mnie nie ma? No nie, mam dowody przecież...
Co tak naprawdę jest dowodem? To co potwierdzę ja, czy to co potwierdzą inni? Prawda może okazać się okropnie gorzka.
Słyszę płacz. Od wódki rozum krótki.
A to tylko trzy kieliszki i dwa kieliszki wina. In vino veritas. Veritas veritatum et omnia veritas... czy jakoś tak...
Jeśli poproszę, to zawsze ktoś posmaruje to newralgiczne miejsce wieczorem, ma kto. Najgorzej, gdy nie ma kto. Chyba są takie drapaczki w plecy, jakby się człowiek postarał, to by i posmarowały?
A po cholerę ty się w ogóle zastanawiasz? Przecież nigdy nie będziesz jej używać do tego celu.
Nie pij kobieto, bo ześwirujesz, a było już tak dobrze. Było tylko to, co widzisz i to, co można dotknąć, a cała reszta falowała na poziomie infantylnych marzeń. No bo jakżeby. Trzeba zawsze być na wysokości zadania. A wysokość, jest to dziwne, ale zawsze za wysoko, ciekawe dlaczego...?
Kto tę śrubę przykręca? No przecież nie ty. Nie jesteś przecież aż tak przeciwko sobie. Skoro do zwierząt nie możesz, do innych ludzi też, czemu tylko do siebie? No po co ci to? Po zbawienie wieczne?
Czyszczę tę śrubę i zastanawiam się po jaką cholerę i po co tak długo i na co w ogóle to wszystko, skoro to nie o śrubę chodzi, tylko o to, żeby ją przykręcać, i żeby ją ukręcić w końcu, bo wtedy nareszcie będzie spokój. A śruba jak to śruba. Wydaje się mocna i twarda. No przecież jest twarda, dotykam i czuję, jest twarda. A widział ktoś, jak taka śruba pęka? No właśnie pęka, bo one pękają ot tak i nikt nie wie dlaczego. A wydają się takie mocne... A czasem wystarczą tylko trzy kieliszki...
Chyba to pora, żeby spotkać się z kuzynem, który kocha zegary. Takie nakręcane. I ma ich całe kolekcje. I kiedyś przyjeżdżał co roku, a od kilku lat ani widu ani słychu. Chyba to najwyższa pora coś zrobić.
Tylko jak Gorzka zajedzie, jak ona ostatnio pod prąd lubi?
Ale trzeba.
I tyle.
Bardzo refleksyjny wpis... daje do myślenia. I ta śruba, ech.. momentami czuję, jakbym czytała o sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
:) Pozdrawiam
UsuńJak osłodzi, to spróbuję :)
OdpowiedzUsuń