Przejdź do głównej zawartości

Szafa - może to już pora?

      
Drzwi od szafy nie chcą się zamknąć. Gorzka otworzyła je po prostu rano, żeby coś wyciągnąć.  I od tego momentu nie chcą się przesunąć nawet o milimetr. Usiadła więc na wprost swojej potężnej szafy i zaczęła się w nią wpatrywać. Najwidoczniej coś od niej chce ta wielka graciarnia. Teraz patrzy na Gorzką błyszczącymi oczyskami i niemalże śpiewa "weź mnie za rękę" i całą sobą krzyczy: "bądź ze mną choć chwilę, zajmij się mną, ja tu jestem i czekam na ciebie, a ciebie nie ma, dlaczego?" Patrzy więc Gorzka w tę szafę i myśli o tych wszystkich sprawach, którymi powinna się zająć, a jakoś nie może. Niektóre już przykrył kurz, a inne nawet pajęczyny. Aż smutno się na to wszystko patrzy. Pomyśleć tylko, że choćby ta jedna sprawa, tam w kącie, która przyspieszała bicie serce, teraz taka opajęczona i zapomniana. A na początku biła takim blaskiem po oczach, wybudziła Gorzką ze snu stuletniego i zmieniła świat o 360 stopni. Tam nie może być pajęczyn, trzeba wziąć za miotełkę i sprzątnąć, albo za rękę i mocno uścisnąć, tam jest jeszcze ciepło, tam nie ma jeszcze trupów. Tylko się czasem Gorzkiej sprzątać nie chce... No wybacz.
Nie można być jednak opieszałym w pewnych sprawach, pewnymi sprawami trzeba się zajmować ciągle i wciąż je mieć na uwadze, a jak nie, to lepiej dać sobie z nimi spokój. Tak jak z tymi spodniami, które  Gorzka zakupiła i leżą. No bo po co jej kolejna para spodni, jak tak naprawdę chciała spódnicę albo sukienkę? Bo sukienki wiszą w szafie i je widać, a spodnie leżą zwinięte i tylko niepotrzebny bałagan robią. I czemu robić wszystko tak, żeby nie było widać, przecież jesteś już od tak dawna i żyjesz. Może pora w końcu wyleźć z tej szafy? Gorzka chętnie by zajrzała do innej damskiej szafy, żeby porównać. Pokaż mi swoją szafę, a powiem ci, jaką jesteś kobietą, jeżeli cię to w ogóle interesuje...
U Gorzkiej panuje jednak względny porządek, bo rzadko cokolwiek wymienia i rzadko coś tam dokłada. Zawsze porządnie się zastanowi, zanim coś tam dostanie swoje miejsce. Choć pewne rzeczy już mają tam swoje miejsce, zanim Gorzka dostanie je w swoje łapy. Stąd może dlatego jest tam wielkie nic. Bo poza ubraniami w kącie stoją butelki z alkoholem o różnym stężeniu etanolu, którymi Gorzka zostaje obdarowywana, i które tam dojrzewają i wykwintnieją. I kłopot tylko z nimi, bo się czasem przewracają i hałas robią. W drugim kącie pudełko z lekami, które Gorzka kiedyś zażywała lub zażywa doraźnie, i które czasami mogą się przydać. Na środku żółty zeszyt, w którym Gorzka notuje swoje wydatki, i z którego wynika, że najwięcej wydaje na leki i jedzenie, a najmniej na alkohol i ubrania (zestawienie z ostatniego miesiąca). Jest tam jeszcze wielka, ciężka, aluminiowa puszka ze złotym bilonem, z którą nie wiadomo, co zrobić, kapelusz, co lato jednak używany, albumy ze zdjęciami, stroik świąteczny, który wyrzucany co roku, ktoś i tak przynosi z powrotem do domu... Gorzkiej kolekcja biżuterii, której nie nosi zupełnie, bo powinien ją nosić ten, kto ją wybrał, śpiwór, świece, żelazko nic nie warte, usuwacz supełków, pudełko z aparatu fotograficznego puste i inne pełne baaardzo ważnych dokumentów. I to by było na tyle. 
Przydałby się jeszcze przegląd garderoby. Uwolnij swoją szafę przecież, idź na zakupy! Wyrzuć te spodnie i kup sukienkę, i nowe buty, i płaszcz, i farbę do włosów, pomaluj paznokcie. A żółty zeszyt aż z tego wszystkiego zapiszczał... 
Zresztą Gorzka taka zasmarkana nigdzie nie będzie chodzić. Ale mam cię na uwadze moja droga szafo. 
O i drzwi się w końcu przesunęły!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w