Przejdź do głównej zawartości

Bigos


Dawno cię tu Gorzka nie było. A za oknem burza, chyba pierwsza taka w tym roku. Silny wiatr zerwał resztę kwiatów z surfinii, rozrzucił nadmiar plastikowych butelek z nie domykającego się kosza i przewrócił konewkę. I na tym burza się skończyła. W oddali gdzieś tam jeszcze zamruczały chmury z niewyraźnym błyskiem, ale wiatr przepadł jak kamień w wodę. Przestały się nawet kołysać niebieskie klamerki na sznurku. Ciemno już jednak było, żeby wyjść. Myśli więc jakieś niepozbierane wylazły z każdego kąta, o których mrs. Gorzka już dawno chyba zapomniała, ale one i tak wylazły. Za dużo ich zdecydowanie, oblazły Gorzką jak jakieś robactwo komary natrętne czy mrówki, kiedy niepostrzeżenie weszło się w ich mrowisko. Ale czasem nie da się uniknąć wejścia w mrowisko. Za bardzo człowiek zamyślony chodzi, może też i tam, gdzie nie powinien. 
Czasem bywa się tam, gdzie się wcale nie chce, czasem robi się rzeczy, których nie chce, ale trzeba je po prostu zrobić, żeby się przynajmniej przekonać, że naprawdę się ich nie chce. Ot taka prosta zasada, która sprawia, że człowiek się zwyczajnie nie nudzi. Ale proste rzeczy są przecież najlepsze, proste potrawy są najsmaczniejsze, proste uczucia najtrafniejsze, tylko proste drogi są najrzadsze. Ale tam podobno najwięcej zderzeń czołowych. Potem zdziwieni pytają, że jak to tak na prostej drodze, przecież tam nawet ślisko nie bywa. Proste zawsze najwięcej pytań prowokuje i odpowiada się już nie prosto ale zawile, żeby temu prostemu udowodnić, że on prostak taki i nic nie rozumie. W prostych sprawach się nie zgubisz. Byłoby też całkiem do rzeczy, gdyby wszystkie proste sprawy, były naprawdę proste, bez skłonności do plątania. Z prostych można jednak niezłego bigosu narobić, bo w końcu bigos też się gotuje z kilku prostych produktów. 

A Gorzka nie miała czasu myśleć, tyle pracy miała, najwidoczniej ten największy zakręt już minęła i może teraz jednak kawałek prostej? Ale za zakrętem coś przecież być powinno...



Komentarze

  1. Po takich burzach jakie ostatnio nękają Polskę, stwierdzam, że mieszkać w bloku to luksus. Nic się nie stało, podziwiałam te wczorajsze burze z okna 9 piętra, robiłam zdjęcia, zachwycałam się. A potem telefon od rodziny na wsi, że drzewo przewróciło nieomal na dom sąsiada, ale to ich drzewo, więc szczęście w nieszczęściu, bo musieliby komuś remont finansować.

    Dodam do Twoich słów, że zawsze (i tylko) potykam się na prostej, gładkiej drodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas zawsze zapowiedź burzy jest niezwykle groźna. Z dala groźne pomruki i ostrzegające błyski. Chmury wchodzą na las i domy. Zaczyna wiać, że ściągam kwiatki z balkonu. Pojawiają się ostrzegawcze krople, w końcu zaczyna padać. Wyłączam wszystko z kontaktów, zamykam okna. Po dziesięciu minutach oprócz ulewnego deszczu nie ma śladu po burzy. Ale to tylko tak w tym roku. PS. ja też się na gładkiej potykam.

      Usuń
  2. Dobrze, że Gorzka wróciła i podzieliła się myślami. Burza na szczęście minęła. Myśli też na pewno się uspokoją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych myśli to czasami jest tak dużo, że zastanawiam się, jak w ogóle można tyle wyprodukować. Ale dzisiaj się uciszyło.

      Usuń
  3. Oj, Gorzka, popraw się i zwiększ częstoltliwość postów :) Zdjęcia urocze! Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej mało prawdopodobne, choć kto to wie. Najważniejsze, że ktoś wchodzi i czyta ;)

      Usuń
    2. Podpisuje sie pod tym Pola 😁😁😁

      Usuń
  4. Cudne zdjęcia!
    Z burzą jest tak, że zawsze dość szybko mija i zawsze jest po niej lepiej :) Więc nie taka straszna ta burza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po burzy jest rewelacyjnie, najbardziej lubię ciepłe kałuże na parującym asfalcie ;)

      Usuń
  5. Lubię burze. Fascynują mnie te spektakularne i niebezpieczne zjawiska. Dobrze jest gdy nie powodują szkód.
    A za zakrętem, jak w pewnej serialowej piosence...'coś być musi do cholery ';-)
    Malownicze zdjęcia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam ten serial. Oglądałam go pierwszy raz jeszcze jako dziecko i ilekroć myślę o jakichkolwiek zakrętach, to zawsze słyszę tę piosenkę :)

      Usuń
  6. Bardzo lubię, kiedy zbiera się burza, bo lubię ją obserwować. Ale to prawda, mija szybko i potem jeszcze gdzieś tam sobie mruczy, ale zostaje po niej tylko deszcz. Deszcz zresztą też lubię, bo przynosi zazwyczaj odrobinę chłodu. Ale wiesz, odczytałem też Twój tekst na poziomie metaforycznym i to już tak fajnie nie wygląda. Ba, wiadomo, ze burza nadejdzie, tylko pytanie, jak się skończy?
    "Czasem bywa się tam, gdzie się wcale nie chce, czasem robi się rzeczy, których nie chce, ale trzeba je po prostu zrobić, żeby się przynajmniej przekonać, że naprawdę się ich nie chce." Fantastyczna robota! Zgadzam się, jak powiedział Iwan Bezdomny do Wolanda - na sto procent!
    Podziwiam ludzi i zazdroszczę tym, którzy nie chcą myśleć, albo którzy myśleć umieją przestać. Ja nie potrafię tego. Ba, z prostych spraw wychodzą tak skomplikowane rzeczy, że głowa mała. Jak w życiu.
    Bardzo mi się podoba Twój post. Rośniesz w siłę. Jest w tekście i melodia i rytm, co bardzo cenię. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Burza mi się nawet ostatnio śni, a wczoraj się zdarzyła. Co prawda bez większych piorunów i grzmotów, ale za to z tak ulewnym deszczem, że rzucało nim po drodze jak na morzu falami. I nalało mi się do mieszkania. Myślę, że nie można jej traktować tylko dosłownie, bo to bardzo ważne słowo, które używane jest często i w bardzo wielu kontekstach. I masz rację, burza nigdy nie wiadomo, jak się skończy. Odpisuję dopiero teraz, bo po prostu w ogóle nie mogłam myśli pozbierać i czasu wygrzebać, a nie chciałam byle co i byle jak napisać. Mam nadzieję, że podróż się udaje. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)

      Usuń
  7. Ostatnio jechałem rowerem przez miasto w taka burzę .Ale miałem frajdę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No i widzisz :) teraz dopiero czytam Twój ostatni wpis. Niesamowite zdjęcia. No i tekst - wow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przeczytałaś. A zdjęcia zbierane, ale czy chmury burzowe? Chyba nie wszystkie.

      Usuń
  9. Ale piekne zdjecia tych burzowych chmur. Rewelacyjnie opowiedziane. Mila lekturka byla. Ja sie boje burz w lesie i w gorach. Jakos tak. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie burzowe te chmury, ale niektóre takie wielkie były, że myślałam, że coś z nich będzie. Ale nic się nie zdarzyło. Burza w górach niebezpieczna, lepiej zostać na dole :)

      Usuń
  10. Pamiętam jak byłam mała - wakacyjne burze na polskiej wsi i brak prądu... siedzieliśmy przy palącej się świecy i liczyliśmy odgłosy burzy by wiedzieć jak blisko jest/jak daleko jest - to jest obraz już lekko zamazany, to jest prosty obraz, ale jak piszesz, proste rzeczy/obrazy są najlepsze...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w