Przejdź do głównej zawartości

Gruszki

 W chwilach najgorszych, najciemniejszych, zwątpionych, wymiętych i wymęczonych najlepiej wybrać się na zakupy. Tak więc Mrs. Gorzka jak już nie miała ani siły wracać do domu, ani nawet myśleć o tym, co codziennie ciągnie ją do ziemi i trzyma jako tako, zatrzymała się w przypadkowym mieście, a nogi skierowały ją do pierwszego lepszego sklepu. Jeśli więc nie wiesz, jak się dowartościować i poprawić sobie humor, to wybierz się do sklepu, w którym za ladą staje pan. 

W sumie sklep jak wszystkie inne z ubraniami. Na wieszakach sukienki, bluzki, spodnie, spódniczki i zwiewne koszule, nawet nieszczególnie dużo. No więc Gorzka nawet nie miała zamiaru absolutnie nic kupować, ale głupio było jej wyjść, gdy zza wysokiej lady wynurzył się pan zamiast pani, co ma przecież najczęściej miejsce, a nawet rację bytu. Właściwie mogła wziąć nogi za pas, ale sprzedawca się uśmiechnął, no i wejrzał klientce w oczy, żeby przekonać się z jakim typem ma do czynienia. Niestety kiepska znajomość życia i tego typu spraw przyczyniła się do tego, że po prostu Gorzkiej przyzwoitość  nie pozwoliła ostatecznie odwrócić się na pięcie i wyjść, i w sklepie pozostała. Tak to więc zaczęła oglądać asortyment, z myślą, że przejrzy i zaraz się ewakuuje, bo po prostu nie ma ochoty na rozmowę. Nawet poprosiła w myślach niebiosa, żeby jakaś inna klientka zajrzała, ale głuche pozostały na tę prośbę i wszystko zaczęło się powoli sypać, a ona zrezygnowana wybrała kilka sztuk odzieży, żeby je przymierzyć. A gdy tak przymierzała te łaszki, to pan zaczął rozmowę na dobre i szczerze ubolewał nad tym, jaką to Gorzka ma niewdzięczną i ciężką pracę, wypytywał jak radzi sobie z takimi i takimi problemami, a na koniec sam wyjawił, że on w młodości marzył o takim zajęciu. No Gorzka poczuła się jak na jakieś sesji terapeutycznej, ktoś jej współczuł, interesował się jej życiem i doskonale rozumiał, z czym musi sobie na co dzień radzić. Ach no i to wystarczyło, żeby zrobiła w sklepie nieprzyzwoite zakupy. W torbie znalazło się kilka kolorowych szmat, których Gorzka nie ma pojęcia, gdzie w ogóle będzie zakładać. No i leżą teraz na dnie szafy. Trzeba jednak przyznać, że pan rozsądnie wybrał sobie fach.

Tak to więc była ta kropka nad i, ta kropla, która przelała czarę goryczy - tyle wystarczyło, że Gorzka poczuła się już tak źle, że gorzej być nie mogło i było już tylko lepiej. Gdy wyfrunęła ze sklepu z torbą, to poczuła się co najmniej kilka kilogramów lżejsza i humor jej się poprawił. Jeszcze skorzystała jedna pani, bo Gorzka zakupiła od niej wszystkie gruszki z koszyka. Miękkie, słodkie i soczyste. No po prostu wyśmienite. 
























 


Komentarze

  1. Ciężko mi sobie wyobrazić Gorzką i w ogóle kogokolwiek poprawiającego sobie humor zakupami. Tak bardzo nie znoszę zakupów, zwłaszcza, gdy chodzi o ubrania. Konieczność wybierania odpowiedniego rozmiaru, koloru, fasonu jest dla mnie męcząca. Wolałabym chodzić po łąkach i lasach. Z zakupów to ja zawsze wracam wykończona. Zdjęcia piękne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo... a ja dziś też zachwycałam się jaskrami...
    Jak ta krowa w kropki bordo...
    A co do zakupów, to ja jestem trochę zakupoholiczką i bardzo mnie cieszy, jak ktoś inny też sobie coś kupi :)
    A pan za ladą z ubraniami-rzadkość. Ja chyba jeszcze nie spotkałam. U nie tylko w sklepie z kosmetykami jest pan.
    pa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w