Przejdź do głównej zawartości

Domiszcze

Dom z duszą to określenie, które dotyczy przede wszystkim starych domów. Trudno jednak sprecyzować dokładnie, o jaką duszę chodzi i w jaki sposób ma się to objawiać. Czy chodzi tylko o to, że dom był świadkiem życia kilku pokoleń, a jego wnętrze przesiąkło emocjami i atmosferą panującą wśród domowników? A może chodzi jeszcze o to, że dom z duszą to ten, który przemawia do lokatorów na różne dziwne sposoby szczególnie nocami i wtedy jeszcze, gdy we wnętrzach panuje cisza i spokój? Co jednak, gdy głos jego duszy staje się coraz bardziej donośny i zatrważający, a domownicy nie mogą odnaleźć jego źródła? Czy taki dom to już dom nawiedzony i niemożliwym jest wyjaśnienie, skąd biorą się te wszystkie dziwne dźwięki i odgłosy, które przyprawiają o szybsze bicie serca?

Wnętrza starych domów nocami spowite są prawie zawsze nieprzeniknioną ciemnością, czego przyczyna tkwi przede wszystkim w małych oknach z okiennicami, ciężkich drzwiach, spadzistych dachach i praktycznych zakamarkach z co najwyżej małymi świetlikami, które często pełnią funkcje sypialni. Drewniane podłogi i schody prowadzące na górę uginają się pod stopami wydając przy tym skrzypiące tchnienia, jakby chciały dodać otuchy stąpającym po nich domownikom. To skrzypienie jest nawet przyjemne, dopóki towarzyszy naszym krokom, bo gdy budzi nas w środku nocy, staje się coraz bardziej niepokojące. Uderzanie deszczu o drewniane klepki na dachu wydaje się przyjemną kołysanką, ale do czasu, gdy zaczyna przypominać ostrożnie stąpające na strychu kroki na niezamieszkanym strychu. Natomiast gdy w dolinę dostanie się wiatr, to wydaje się, jakby ktoś otwierał te stare i ciężkie drzwi albo tylko usiłował je otworzyć. To wszystko niby wytłumaczalne, ale w nieprzeniknionych nocnych ciemnościach zaczyna być coraz bardziej niepojęte i niepokojące, bo przecież dziś ani deszczu nie ma, ani nawet wiatru, więc skąd te trzaski, piski i westchnienia i skąd kroki na zupełnie niedostępnym strychu, na który można dostać się tylko po zdjęciu dachu? Czyżby dom był nawiedzony? Pierwsze czego szukamy, to historii domu. Dowiadujemy się o jego byłych mieszkańcach, o ich trudnym losach wpisanych jeszcze w czasy jednej i drugiej wojny. Przed naszymi oczami rysuje się postać kobiety, mężczyzny, a może nawet całej rodziny, którzy zmagali się z różnymi przeciwnościami. Jaki to jednak ma związek z tym, że dom nocami próbuje coś do nas powiedzieć? Oczywiście żaden.

Kuny - to jedyne racjonalne wytłumaczenie nocnych kroków pod dachami - tylko w ten sposób można wytłumaczyć donośne kroki przemierzające przestrzeń między sufitem i dachem. Tak, z tym wytłumaczeniem można już spokojnie zasnąć, bo skrzypienie schodów i podłóg bardzo łatwo wytłumaczyć wciąż pracującym starym drewnem, które jeszcze przez całe wieki będzie tak ciężko oddychać. Wierzymy więc w kuny i inne naturalne przyczyny, co ostatecznie pozwala nam spokojnie każdą noc przespać, oczywiście do czasu, dopóki nie spotkamy się z czymś zupełnie jeszcze innym, nowym i niepojętym. 






























Komentarze

  1. Czy Mrs. Gorzka zamieszkała w jednym z takich domów i teraz żałuje? Może wolałaby całkiem przewidywalne i nijakie mieszkanie w bloku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Gorzka. Czytałam post i zaraz mi się przypomniał taki stary drewniany góralski dom w którym mieszkaliśmy w Poroninie na wakacje. Podłoga ciagle skrzypiała, a najbardziej w nocy gdy musiałam iść do ubikacji. Pamiętam jak deszcz walił w szyby i o dach podczas ulewy. Dom ten był pełen starych mebli, skrzyni. Na parterze w pokoju bawialnym stał wielki owalny stół. Pamiętam to tak jakbyśmy tam były wczoraj. Epicki klimat.
    Spokojnej nocy Gorzka

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...