Przejdź do głównej zawartości

Komu bije dzwon

Im człowiek starszy, tym bardziej na wierzch wychodzą wszystkie jego największe charakterologiczne dziwactwa. Jeżeli jeszcze jako trzydziestolatek się z nimi ukrywał, tak im bliżej grobowej deski, tym coraz bardziej staje się wszem i wobec dokładnie takim, jakim kiedyś za wszelką ceną nie chciał się okazać publicznie i skrzętnie to ukrywał. Coraz silniej też dobijają się i żądają zainteresowania pragnienia, które nigdy nie zdążyły lub nie miały okazji się ziścić. Czy związane jest to z poczuciem uciekającego czasu i myślą, że coraz mniej czasu mi zostało, czy może z poczuciem, że "jest mi wszystko jedno, co o mnie myślicie, mam to w ciemnej d..."?

Na szczęście, albo na nieszczęście wciąż istnieją ludzie, którzy do końca nie ulegną swoim największym wariactwom, ale przekierują je w takie nieco mniejsze - takie, które jeszcze mieszczą się w ludzkiej aprobacie. Na przykład pani Anna przestała całkowicie golić nogi, bo uznała, że czterdziestokilkuletniej kobiecie nie musi się już chcieć golić nóg o innych okolicach nie wspominając, a pan Romek z premedytacją nosi te same skarpety cały tydzień. Skąd się to wzięło? Ano stąd, że pani Anna nigdy nie lubiła golić nóg, a nawet wprost tego nienawidziła, bo w jej mniemaniu takie golenie to walka z wiatrakami - jako właścicielka bujnych czarnych włosów musiała robić to niemal codziennie, co stało się dla niej prawdziwą udręką. Czy teraz jest szczęśliwa? - Tak - nawet z wielką przyjemnością gładzi swoje naturalne przyrosty, a czas który przeznaczała na golenie, teraz poświęca zwyczajnie bezproduktywnemu leżeniu na kanapie. Czy pan Stefan jest szczęśliwszy? - Tak - on również jest szczęśliwszy, a nawet odczuwa pewną radość zdejmując w sobotę wieczorem sztywne skarpety i sprawdzając, czy uda się je ustawić na sztorc. I wtedy jest im po prostu dobrze. Ale to jeszcze nie koniec. Zarówno pani Anna, jak i pan Stefan zaprzestali częstego wychodzenia do ludzi - wiadomo, goli się nogi i zmienia skarpety, bo wychodzimy do innych i nie chcemy im się naprzykrzać smrodem czy niemiłym dla oka widokiem. I tym sposobem ziściło się ich największe marzenie o samotnictwie - oni po prostu uwielbiają swoje towarzystwo i nie czują potrzeby, aby widywać się z innymi. Takie sytuacje ograniczyli więc do absolutnego minimum i w końcu uzyskali radość i święty spokój. 

 Oczywiście włosy na nogach i brudne skarpety to tak naprawdę drobnostki - ludzie mają znacznie większe fioły, którymi częstują innych, gdy tylko nadarzy się okazja. Uwaga! - Bo nie wszyscy są samotnikami i fetyszyzują się w swoich czterech kątach - zdecydowanie więcej jest takich, którzy wychodzą z tym do ludzi, bo nie mogą bez nich żyć. I niezależnie od tego jakie mają swoje dziwactwa, to i tak nimi innych częstują bez obiekcji. Oczywiście im jesteśmy starsi, tym bardziej przymykamy na to oko lub zwyczajnie unikamy tych największych świrów. Ale aż strach pomyśleć, co czai się w środku takiej rudery. Czy wejście do niej może być niebezpieczne? Zależy co kto lubi. 












Komentarze

  1. Bardzo ciekawe zdjęcia Gorzka, a tekst jeszcze ciekawszy. Golenie nóg do przyjemności nie należy, ale jeszcze bardziej nie lubię, gdy są zarośnięte. Jeśli chodzi o facetów to nie lubię ogolonych klat i skarpet do sandałów... o nieświeżych skarpetach to już nawet nie wspominam. Pozdrawiam serdecznie miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog...

W chowanego

Zabawa w chowanego była zawsze najlepsza. Na babcinym podwórku było pełno szop, komórek, strychów, była i piwnica, i najróżniejsze naprawdę niezwykłe zakamarki, w których łatwo było się ukryć, ale potem wychodził z nich człowiek z toną pajęczyn na głowie, umorusaną buzią i rękoma, o ubraniu nawet nie wspominając. Taka zabawa była jednak najlepsza. Nieważne były pasy na goły tyłek, zapominało się o nich szybko, ale nigdy nie zapominało się podniecającego uczucia, które aż wierciło w brzuchu, gdy ktoś przechodził koło twojej kryjówki i nie potrafił cię znaleźć. Albo uczucie, gdy myślisz, że nikt cię nie widzi, a nagle czujesz czyjś dotyk na swoich plecach. A potem złość, ale i szczery śmiech. A najprzyjemniej było, gdy w zabawie brały udział właśnie te, a nie inne osoby.   Zabawa w chowanego trwa nadal. Kto się da odnaleźć, kto uchyli rąbka tajemnicy? Jak zabawa w butelkę - na kogo wypadnie - ten zdradza szczegół ze swojego życia, o którym oczywiście nikt nie wie. Chowamy się...