Każda wieś ma swoją wariatkę, nawiedzonego, czarownicę, wróżkę, pijaczka-filozofa, odludka, do którego strach się zbliżać, szaleńca, którego domostwo pieszo mijasz jak najszybciej się da w strachu, że znów wyzwie cię brzydko lub nie daj boże czymś cięższym rzuci w ciebie.
I ta jedna wieś też miała taką swoją wariatkę, która mieszkała prawie na samiuteńkim końcu, mało więc tam ludzi przechodziło. Zresztą niechętnie też, bo zawsze coś do ciebie krzyczała, a lubiła zawsze siedzieć na ławce przed domem, a nawet przed płotem przy samej drodze. Nie wiadomo było, czy zatrzymać się i wdać w rozmowę, czy uśmiechnąć się i minąć, czy udawać, że w ogóle się nie widzi i nie słyszy, bo zawsze zaczynała krzyczeć głośniej i głośniej i wstawała z ławki i... i każdy zawsze był już daleko. Nikt jej po prostu nie rozumiał, no taka zwykła wariatka chyba nieszkodliwa.
A wszystko to się zaczęło, gdy zmarł jej mąż, bo nie miała z kim rozmawiać i po prostu być. I nigdy nie mieli dzieci. A jeszcze wcześniej uprosiła ta biedaczka pewnego stolarza, żeby jej kapliczkę drewnianą zrobił, a ona umościła tam Maryję, taką bardzo popularną na świecie, kwiatami i ziołami polnymi. I pomalowano wszystko ładnie i powieszono w ważnym miejscu i wisiała tam Maryja dziesiątki lat. Do czasu aż się próchno z tego wszystkiego zrobiło, tylko ta figurka wciąż taka sama stała i stoi. I Mrs. Gorzka wzięła ją w swoje łapy i zreperować chciała, ale okazało się, że nareperować się nie da, bo wszystko próchno. I tutaj pojawił się problem, bo o ile odnowić to jeszcze by dała radę, to nowej nie zbije, bo po prostu stolarzem nie jest. A tu jeszcze okazało się, że zabrała starym babkom Maryję, które w każdy majowy wieczór chodziły do niej śpiewać. Z przyzwoleniem jednej co prawda, ale zabrała i nie oddaje. Dwa lata już minęły. Starym na razie sam krzyż wystarcza, ale teraz już Gorzka boi się im na oczy pokazywać. Skąd tutaj teraz wziąć takie cudo? Kupić nie bardzo jest gdzie, zresztą Gorzka nie jest aż tak hojna. Cudem samym znalazł się cieśla pewien, który zbił jej w końcu tę kapliczkę, a ile się przy tym naprzeklinał, no ale zrobił. Gorzka teraz może już ją pomalować i wypełnić starym wnętrzem. I Gorzkiej kamień spadł z serca, bo już jej głupio było się tłumaczyć, a tu maj przecież za pasem.
Komentarze
Prześlij komentarz