Przejdź do głównej zawartości

Lament katolicki

  
      Gorzkiej śni się często, że pływa. Nie w bagnie oczywiście, ale w krystalicznie czystej, świeżej wodzie, i że jest głęboko pod wodą, i że zawsze wypływa na powierzchnię. Dzisiaj jej się śniła wzburzona woda, a ona obiecała sobie, że przepłynie te pięć okrążeń, a na środku gdzieś stwierdziła, że sprawdzi, jak to jest być pod wodą i nic nie robić, bo ramiona zrobiły się jakieś ciężkie, ręce, dłonie i Gorzka nie miała już siły, i chyba nie chciała już wystrzelić w górę, tylko zostawić wszystko w spokoju. A potem to już nie wie, co się działo, bo albo sen się skończył albo się obudziła. 

      Kto pływa, ten wie, że wcale nie jest trudno wypłynąć na powierzchnię, a ta woda to czasem na siłę cię wypycha, a jeśli jeszcze zaufasz prawom fizyki i przestaniesz się szarpać, to wtedy dopiero poczujesz się jak ryba w wodzie.
Skąd się bierze w ludziach strach przed wodą? Prababcia, babcia i mama zawsze powtarzały: "Nie wolno iść nad rzekę, bo się potopicie!" - to był zakaz kategoryczny i oczywiście był łamany. Mama za to załamywała ręce, że córka chce jeździć na basen - "Przecież ty się tam utopisz!". Ale Gorzka miała dużo szczęścia, bo się nie utopiła, nikt ze znajomych również, ale z nieznajomych już nie. Potem babcie straszyły: "Nie idź w nocy na most, bo tam płaczą dzieci, które się potopiły" - i co miała Gorzka zrobić, gdy wracając późno w nocy, żeby dotrzeć do domu, musiała ten nieszczęsny most przemierzyć? A no oczywiście przełaziła nie raz i nie dwa sama i żadnego płaczu nie słyszała, czuła natomiast na plecach ciarki i zimny pot, no chyba że się akurat zamyśliła i zapomniała, gdzie jest. 

        Gorzka ostatnio tak się zamyśliła w swoim samochodzie, że nie zauważyła, że wjechała pod prąd. Całe szczęście, że ulica była pusta...
A to wszystko przez lekarzy, bo wypuścili Gorzką, gdy miała ciśnienie 160/100. Nie powinna w ogóle w ten samochód wsiadać. Musiała stanąć na poboczu i nieco ochłonąć, uspokoić się, potem już rozpoznała drogę. I to wszystko przez lipiec, bo zawsze na początku wakacji zaczynają ją dopadać jakieś dziwne choróbska i tylko po lekarzach musi się włóczyć, albo co gorsza, czekać do września na wizytę i już cały urlop szlag trafił, bo jak tu się bawić, kiedy nie wiesz, co za kilka dni usłyszysz...
Kto ma w samochodzie św. Krzysztofa?  W jedną z lipcowych niedziel jest zawsze pełno przed kościołami, bo Polacy święcą swoje konie mechaniczne, co by na drogach nie ustały i nie zawiodły.  Czy to cię uchroni czy nie, to już twoja sprawa, ale czasem zastanów się Gorzka, czy ty powinnaś dzisiaj siadać do tego samochodu czy nie. Może najpierw zmierz sobie ciśnienie? Albo po prostu zostań w domu... 

       Było sobie życie... była sobie kiedyś taka bajka. Życie jest wartością największą, nie zapomnij Gorzka, jeszcze masz ręce, jeszcze możesz pływać, jeszcze możesz latać... I zanim wyruszysz w drogę, zmierz sobie ciśnienie, żeby się niepotrzebnie nie szarpać... 
Dzisiaj dostała telefon, że już może jechać, bo się miejsce zwolniło. Szerokiej drogi.
I żeby się ta droga nieco wyprostowała. Co nie św. Antoni;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...