Przejdź do głównej zawartości

Ale urosłam...

Wycieczka na bagna mogła się tylko tak skończyć. Chociaż Gorzka tak na prawdę nie wie, czy to wina bagien, czy może kotów, czy może przypadku...

Mrs. Gorzka nie wierzy w przypadki, to nie przypadki chodzą po ludziach, to ludzie po nich chodzą, jak chcą i kiedy chcą. A potem tylko zwalają na przypadki albo jeszcze co lepsze na czarnego kota, trzynastego, rudego, kobietę w ciąży, lewą nogę, potłuczoną szklankę, upadłe nożyce i bóg wie co tam jeszcze... 
Zaniedbała się widocznie jednego dnia, tak tak, pamięta, nie miała siły się umyć albo było jej wszystko jedno. Umyła tylko zęby i poszła spać, ale to musiało się stać wtedy. Na udzie został ślad. A rano zwykle Gorzka swoje uda ogląda, bo jej się podobają w końcu, ale ostatnio była zabiegana i nie obejrzała ani ud, ani łydek, ani piersi, poszła natomiast do fryzjera i po raz drugi w życiu zdecydowanym głosem powiedziała do niego, co chce zobaczyć na głowie. Nie zmienia to jednak faktu, że na udzie został ślad i z dnia na dzień robił się coraz większy. Coraz większy i podejrzanie ciepły. I znowu Gorzka dostała antybiotyk i znów całkiem inny. Znowu. Nie wzięła go jednak dzisiaj, z premedytacją wypiła piwo, a tabletkę weźmie rano. Czasem to sobie tak myśli, że to wszystko po to, żeby ona przestała pić. Żeby została totalną abstynentką, żeby zupełnie zapomniała, jak to jest pić, tak jak kiedyś zapomniała, jak to jest żyć. Tak to sobie Gorzka tłumaczy, że najwidoczniej coś ją jeszcze czeka ważnego, może ją, a może kogoś innego, a ona jest tylko ogniwem, jeszcze jest komuś do czegoś potrzebna najwidoczniej, że to co weźmie, to musi tak całkiem na trzeźwo i albo bierzesz tak albo dostanie ktoś inny...
I chciałaby rano znów Gorzka zobaczyć całkiem normalne nieco opalone udo bez tego czegoś, więc będzie grzecznie łykać te tabletki a piwa ani wina do ust nie weźmie. Amen.
I to nie może być wina kotów, które pobiegawszy po tatarce nurkują w koc z tym całym nie wiadomo czym na futerku, a Gorzka tam potem siada. To nie może być wina kotów. 
I to nie wina tego psa, którego Gorzka musiała przepędzić, bo sobie upodobał jej podwórko, bo ona nie Villas przecież jest i już kolejnego naprawdę nie ma gdzie ulokować.
I to nie bagna Gorzką tak ustawiły, to ona głupia była, że się tak dała... 
Tak tak - tytuł jest zupełnie nieadekwatny do teksu, bo tytuł i zdjęcie, to zupełnie inna historia, ale Gorzkiej nie chciało się kiedyś wziąć aparatu i historia się nie udała. Powstało natomiast inne zdjęcie, które nigdzie nie pasuje, więc dostało się do tego nieplanowanego wpisu, któremu rąk i nóg brakuje, a jest tylko wyrazem rozpaczy na kolejnymi małymi, okrągłymi tabletkami koloru jasnoniebieskiego.
Jak to umie Gorzka zrobić z igły widły...

Komentarze

  1. Nie tak znowu nieadekwatne to zdjęcie, a i reszta jest na swoim miejscu :)) Bardzo mi się podoba Twój ciąg myśli, który sprawia wrażenie przypadkowego, ale przecież przypadkowy nie jest. Jest wewnętrznie zorganizowany pod określonym kątem. Pozdrawiam Cię serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn. że jednak w głowie mam nieco poukładane? :)) Dziękuję i również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Twój wpis jak zwykle mnie zachwyca. Niby prosty, przypadkowy, ale jednak całkowicie przemyślany i wzajemnie się dopełniający. :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    A zdjęcie jest bardzo ładne. Gdybyś nie napisała, że nie pasuje, to bym nawet nie zauważyła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale przecież zdjęcia pasują. Świetnie pokazują to owo coś, co się pojawiło, nie dające się nazwać i bardzo uciążliwe. I tekst ładny, taki w Twoim stylu, a ten styl mnie pociąga za sobą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...