Sukienka miała rękawy z koronki i była cała czarna. Mała czarna jak to się popularnie nazywa i jest powszechnie używane przez duży odsetek dziewcząt, kobiet i pań. Zamiast głębokich jak studnia jesiennych czerwieni i ciepłych brązów, będzie mała czarna z koronką, do której założy się czarne pantofle na niewysokiej szpilce, ciepły listopadowy płaszcz, czarne rękawiczki, żeby dłonie nie zmarzły, włosy upnie się w kok, a usta pomaluje na czerwono. Może tylko bransoletkę na rękę jeszcze się założy z beżowymi i seledynowymi oczkami, żeby nie było tak bardzo saute. A torebkę zamiast na ramię, weźmie się do ręki. Będzie pewnie wiało, bo to przecież listopad, kołnierz od płaszcza trzeba będzie postawić wyżej, żeby nie wyciągać zbędnych szali z szuflad, a zamiast czapki, która nijak nie będzie pasować, weźmie i będzie niosła połamany przez wiatr bordowy parasol.
Zapowiada się wesoły, kolorowy wieczór przy tańcach i śpiewie. Zanim wyjdzie z domu i stoczy wietrzną walką z niewidzialnym wrogiem łamiąc druty, zdąży w domu wychylić cztery głębsze, żeby ją solidnie rozgrzało od środka, żeby potem mogła zdjąć ten swój ciepły listopadowy płaszcz na przynajmniej dwie godziny i zaprezentować się wybornemu towarzystwu w skromnej małej czarnej. Zimny wiatr zaczerwieni jej ładnie koniec nosa i policzki, a alkohol sprawi, że oczy zrobią się głębokie jak studnie i będzie się ktoś mógł w nich utopić. Trzeba będzie też bić brawo, więc zdejmie na chwilę swoje rękawiczki, a potem położy je sobie na smukłych, gołych kolanach, bo tylko w rajstopach, bo mała czarna nie sięga aż w to miejsce, a do małej torebki się nie zmieszczą.
Zapowiada się wesoły, kolorowy wieczór przy tańcach i śpiewie. Zanim wyjdzie z domu i stoczy wietrzną walką z niewidzialnym wrogiem łamiąc druty, zdąży w domu wychylić cztery głębsze, żeby ją solidnie rozgrzało od środka, żeby potem mogła zdjąć ten swój ciepły listopadowy płaszcz na przynajmniej dwie godziny i zaprezentować się wybornemu towarzystwu w skromnej małej czarnej. Zimny wiatr zaczerwieni jej ładnie koniec nosa i policzki, a alkohol sprawi, że oczy zrobią się głębokie jak studnie i będzie się ktoś mógł w nich utopić. Trzeba będzie też bić brawo, więc zdejmie na chwilę swoje rękawiczki, a potem położy je sobie na smukłych, gołych kolanach, bo tylko w rajstopach, bo mała czarna nie sięga aż w to miejsce, a do małej torebki się nie zmieszczą.
Dawno nie widziała tak wielkiej ilości ludzi w jednym miejscu. Świetne miejsce do obserwacji, bo wszyscy patrzą w jeden punkt i nikt nie poczuje, że jest śledzony. Za chwilę wszystko umilknie, a na scenie pojawią się tylko kolorowe kolaże z tańczących artystów, które będą przemieszczać się to w jedną to w drugą stronę, czasem staną pośrodku, a panująca nad tym wszystkim muzyka obejmie to od początku do końca, zapanuje nad tym i sprawi, że stanie się z tego dzieło ponadczasowe i uniwersalne. W duszach publiki zawyje żałośnie jakiś wilk stepowy, a w niejednym oku zakręci się łza. Po wszystkim większość wyjdzie cichsza, bardziej zamyślona, niektórzy w pośpiechu zapomną pozapinać płaszcze, a ona zgubi swoją jedną rękawiczkę.
Sala po występie już opustoszała. Pan ze szczotką chodzi i wymiata pozostawione śmieci. Znalazł jeden kolczyk, zapalniczkę i damską rękawiczkę. Nie znajdzie się właściciela. To nie bajka o kopciuszku, nikt nie będzie mierzył szklanego pantofelka, żadna zdesperowana nie będzie sobie odcinać kawałka pięty lub dużego palca, byleby tylko posiąść przystojnego księcia. A książę nawet jak się będzie starał, nie znajdzie żony o tak małej stopie jak ta ... rękawiczka. Nie o bucika przecież chodzi, ale właśnie o rękawiczkę. O prawą skostniałą rękę, która nie ma gdzie się zagrzać, bo ze środka też uleciały resztki spirytusowego ciepełka. Jeszcze gdyby tylko spróbować pocałować te czerwone usta, to wtedy wszystko wyjdzie na jaw, że piła, bo ma jeszcze lekko spirytusowy oddech.
Gdy będzie zły, to powie mu, że zjadła cukierka z alkoholem, którego trzymała w torebce na szczególną okazję, a nie podzieliła się, bo to cukierek z sentymentem, a on już kiedyś swojego dostał, ale to dawno było i pewnie dlatego nie pamięta. Musiała go zjeść, bo wszyscy wokół wycierali ukradkiem łzy, a jej też coś w gardle ciężko utknęło i tak żeby przepchać, pomogła sobie tą alkoholową czekoladką. Tak, zjadła go wtedy, gdy on był bardzo zapatrzony w tę historię na scenie tak jak pozostali zresztą, tak właśnie wtedy, gdy ktoś zaczął bić brawo nagle i wtedy on też. Wtedy zjadła tego cukierka.
Nie, nie ma jeszcze jednego w torebce, wody do picia też nie ma. No jak przecież w takiej małej torebce...
Tak, chusteczki higieniczne ma. Wspomniała mu, że zgubiła rękawiczkę, ale chyba nie słyszał, bo właśnie wycierał nos. Zresztą co go obchodzi jej rękawiczka, gdyby to był batonik albo pilot od telewizora, to wtedy może by poszukał, rozejrzał się i zauważył te czerwone usta, ten subtelny dekolt, który odsłania całkiem ponętną szyję, a tak to nie dowie się, że coś wypiła, zresztą jak zwykle.
Zdjęcia przedstawiają zamek w Morsku, starą lipę, ruiny kościoła, stare stodoły oraz kirkut w Żarkach .
Gdy będzie zły, to powie mu, że zjadła cukierka z alkoholem, którego trzymała w torebce na szczególną okazję, a nie podzieliła się, bo to cukierek z sentymentem, a on już kiedyś swojego dostał, ale to dawno było i pewnie dlatego nie pamięta. Musiała go zjeść, bo wszyscy wokół wycierali ukradkiem łzy, a jej też coś w gardle ciężko utknęło i tak żeby przepchać, pomogła sobie tą alkoholową czekoladką. Tak, zjadła go wtedy, gdy on był bardzo zapatrzony w tę historię na scenie tak jak pozostali zresztą, tak właśnie wtedy, gdy ktoś zaczął bić brawo nagle i wtedy on też. Wtedy zjadła tego cukierka.
Nie, nie ma jeszcze jednego w torebce, wody do picia też nie ma. No jak przecież w takiej małej torebce...
Tak, chusteczki higieniczne ma. Wspomniała mu, że zgubiła rękawiczkę, ale chyba nie słyszał, bo właśnie wycierał nos. Zresztą co go obchodzi jej rękawiczka, gdyby to był batonik albo pilot od telewizora, to wtedy może by poszukał, rozejrzał się i zauważył te czerwone usta, ten subtelny dekolt, który odsłania całkiem ponętną szyję, a tak to nie dowie się, że coś wypiła, zresztą jak zwykle.
Zdjęcia przedstawiają zamek w Morsku, starą lipę, ruiny kościoła, stare stodoły oraz kirkut w Żarkach .
Czytając, miałam przed oczami piękną, elegancką kobietę. I ani razu się nie uśmiechnęła.
OdpowiedzUsuńZamek i kirkut zrobiły na mnie wrażenie.
No ona może się nie uśmiechnęła, ale ja się przynajmniej dobrze bawiłam tworząc ten wpis :)
UsuńCzyżby samotny współczesny kopciuszek? Dobrze, że ma chociaż te chusteczki, żeby w razie czego otrzeć łzy.
OdpowiedzUsuńPiękne miejsca.
Tylko że to twarda baba, a chusteczki daje mężczyznom na otarcie łez ;)
UsuńCoś w ponurym nastroju ta nasza bohaterka. Może to ta jesienna aura...
OdpowiedzUsuńMoże i tak :)
UsuńJak zawsze pięknie napisane :)
OdpowiedzUsuńDziękuję z pozdrawiam :)
UsuńKiedyś w autobusie taka sympatyczna dziewczyna zapakowana w małą czarną uśmiechała się do mnie ja do niej i na tym się skończyło nasze spotkanie w tym wymiarze.A było zagadać ...No , ale uśmiech to ma siłę też.Może nawet większą niż gadanie.
OdpowiedzUsuńO tak, taki uśmiech to jest wiele wart :)
UsuńWitam. Nie byłam nigdy, ale stara lipa i stare zabudowy zawsze interesujące. Wpis jak ta jesień - piękny, spokojny, ale i lekko smutnawy... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzasem bywa i tak smutnawo... również pozdrawiam.
UsuńTak, i trzeba to przyjmować na klatę... dobranoc :)
UsuńPięknie piszesz, tak płynnie przechodzisz od szczegółu do szczegółu i nie ważne, że pani sobie popija, ona jest prześliczna w tym majestacie liter
OdpowiedzUsuńOde mnie masz literackiego Nobla❤️♥️
Dostałam Nobla! - pewnie mój pierwszy i ostatni w życiu ;) - dziękuję Ci bardzo :))
UsuńNie żartuj . Każdą klamka otwiera inne drzwi i pokazuje inne salony😁😃❣️♥️
Usuńkiedyś miałem zabawną przygodę w Avignonie, gdy pierwszy raz pojechałem do Francji... idąc ulicą miałem złudzenie, że mija mnie wciąż ta sama dziewczyna, ubrana właśnie w małą czarną... tajemnica wyjaśniła się nieco później... okazało się, że w pobliżu było prywatne liceum i dziewczyny akurat wysypały się na ulicę po skończonych zajęciach... wszystkie miały identyczny dress code oraz identyczne uczesanie, a ponieważ zmierzchało, pogłębiało to złudzenie podobieństwa typu ich urody... generalnie robiło to sympatyczne wrażenie, niemniej jednak sytuacja była intrygująca...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Takie kilkakrotne deja vu w nieznanym miejscu to rzeczywiście może być intrygujące, ale potem pozostaje w pamięci na zawsze, a czasem zostaje wywołane przez jakiś dźwięk, zapach albo właśnie obraz i wtedy człowiek sam do siebie się uśmiecha :)
UsuńBoże... PKanalia to ja Ci współczuję, pies na spódniczki jesteś, a tu wszystkie takie zgrabne, takie ładne, że nie wiadomo którą ugryźć najpierw
OdpowiedzUsuńTwoją notkę czyta się jak... bajkę. Subtelnie podszytą erotyzmem. Podoba mi się. Podobnie jak zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.