Zabawa w chowanego była zawsze najlepsza. Na babcinym podwórku było pełno szop, komórek, strychów, była i piwnica, i najróżniejsze naprawdę niezwykłe zakamarki, w których łatwo było się ukryć, ale potem wychodził z nich człowiek z toną pajęczyn na głowie, umorusaną buzią i rękoma, o ubraniu nawet nie wspominając. Taka zabawa była jednak najlepsza. Nieważne były pasy na goły tyłek, zapominało się o nich szybko, ale nigdy nie zapominało się podniecającego uczucia, które aż wierciło w brzuchu, gdy ktoś przechodził koło twojej kryjówki i nie potrafił cię znaleźć. Albo uczucie, gdy myślisz, że nikt cię nie widzi, a nagle czujesz czyjś dotyk na swoich plecach. A potem złość, ale i szczery śmiech. A najprzyjemniej było, gdy w zabawie brały udział właśnie te, a nie inne osoby.
Zabawa w chowanego trwa nadal. Kto się da odnaleźć, kto uchyli rąbka tajemnicy? Jak zabawa w butelkę - na kogo wypadnie - ten zdradza szczegół ze swojego życia, o którym oczywiście nikt nie wie. Chowamy się, ale odkrywamy tylko to, co sami chcemy. A w zabawie w chowanego wychodzisz z kryjówki cały - jak cię Pan Bóg stworzył.
Potem w dorosłym życiu poszukuje się tych uczuć i wrażeń z dzieciństwa, a gdy pojawi się ten znajomy ścisk w żołądku, to robi nam się jakoś dziwnie. Najgorzej gdy zaatakuje nas niespodziewanie.
Trafne porównanie z tą grą w chowanego. Szkoda, że niektórzy tak dobrze się ukrywają...
OdpowiedzUsuńOj tak, nie dopuszczają do siebie nikogo.
UsuńNie miałam tyle szczęście, bo cała rodzinka ulokowana po mieszkaniach w kamienicach i blokach, więc nasze zabawy w chowanego szybko się kończyły.
OdpowiedzUsuńCóż za urocze zdjęcie...
My potrafiliśmy się bawić w nieskończoność, mimo że chowaliśmy się już potem wciąż w te same miejsca. Ale gdy doszedł ktoś nowy, to musiał odkrywać te miejsca i wtedy była świetna zabawa.
UsuńTak doszłaś do mistrzostwa szczęścia.
OdpowiedzUsuńBo najpiękniej człowiek żyje , gdy odnajdzie w sobie skrawek dziecka, które bawi się z nami w chowanego , udając przemądrzałego dorosłego♥️♥️♥️
Masz rację, coś w tym jest. Pozwalam sobie czasem na takie chwile, cenię sobie, gdy dostrzegam to u innych :)
UsuńChyba najbardziej nieszczęśliwi są Ci, którzy dziecka w sobie nie zauważą
UsuńI przede wszystkim ci, którzy je z siebie na siłę wypierają. I budują swoje poczucie wyższości w oparciu o wyimaginowaną lepszość od innych. Za to nie omieszkają nazwać tych innych "dziecinnymi" przy pierwszej lepszej okazji. Miłego wieczoru ;) Oby jak najwięcej tych szczęśliwych ludzi wokół nas :)
UsuńOby tak :) Dziękuję i również życzę miłego wieczoru :))
UsuńZastanowiłem się i mam. Nie bawiło mnie chowanie się. Bo zawsze można lepiej, bo zawsze zaswędzi noga albo oko. Ale lubiłem zawsze odkrywać tych, którzy byli schowani. Pomijając wszelkie konotacje, chciałem być geologiem, kiedy dorosnę. Znajdować złoto, srebro i bursztyn. I kilka jeszcze pewnie fajnych rzeczy. Jakieś niezwykłości. Czy przełożyło się to na rzeczywistość? Nie wiem. Ale pracowicie przeszukałem swój życiorys. Przeorałem. Kilka garnków ze złotem jest, ale to nie to. Więc co? Pozostają inni ludzie, którzy zostawiają ślady. Najczęściej z rozmysłem po to tylko, by ich odszukać. A co potem? Potem jest różnie. Świetny tekst, przy którym popracowały moje zwoje i uśmiechnąłem się. I przypomniałaś zapomniany pozornie czas, za co Ci bardzo dziękuję. Pozdrawiam Cię jesiennie i serdecznie :))
OdpowiedzUsuńJa natomiast lubiłam się chować, szukać już mniej i tak mi zostało. Zawsze zostawiam ślady, ale nie każdy lubi się w to bawić, tylko najwytrwalsi. Zresztą w dorosłym życiu szkoda na to czasu albo go zwyczajnie brak. Dlatego jeszcze bardziej lubiłam zabawę w podchody i ukrywanie skarbów. Gdzieś tam jeszcze leżą zakopane plastikowe biżuterie, tylko mapy do nich zaginęły, albo tak zmieniło się otoczenie, że nie sposób je zrozumieć i prawidłowo odczytać. Cieszę się, że tekst Cię rozbawił, właściwe każdy tekst tworzę z myślą, że kogoś rozbawi, może na palcach jednej ręki policzę takie naprawdę smutne, ale najwidoczniej mam kiepskie poczucie humoru ;) Również pozdrawiam Cię serdecznie, u mnie dzisiaj piękna złota jesień, gdy jechałam samochodem lusterkiem złapałam kawał babiego lata i tak frunęło za mną aż do domu :))
UsuńPrrr...wstrzymaj konie - nie rozbawił, a raczej pozytywnie nastroił. Wiesz, jak to z gitarą, kiedy naciąga się struny. Więc i Ty naciągnęłaś moje, bardzo czułe struny. Podoba mi się to "chowanie skarbów" - tego nie znałem :)) No i widzisz jak to w życiu bywa? Jedni chowają, by drudzy mogli mieć radość, by szukać. I to jest dowód na to, że świat ludzi, to system naczyń połączonych :)) Ach, zaginione mapy... cudownie zabrzmiało. Naprawdę cudownie. Zapachniało przygodą i dzieciństwem i już wiem, czemu się uśmiechałem :))
Usuń"Świat ludzi, to system naczyń połączonych" - to ciekawe, pewnie masz rację :))
UsuńPS. Zdjęcia bardzo ładne. Urzekło mnie pierwsze. To, które robiłaś z cienia. Dobre kolory.
OdpowiedzUsuńBywam w tym miejscu często i za każdym razem pluję sobie w brodę, że nie wzięłam aparatu. W końcu mi się udało. Pierwsze i następne są zrobione w odstępie czterdziestu minut.
UsuńMam tak teraz z saksofonem. Mam saksofon !Te wszystkie odczucia z nim związane .Pasja odkrywania nowych nieznanych rejonów i doświadczeń.Po pierwszej lekcji wybiegłem z salki z saksofonem. Totalna abstrakcja. Czuliśmy takie emocje za dzieciaka. Ciągle odkrywanie nowych wysp doświadczeń.
OdpowiedzUsuńU mnie od kilku lat stoi gitara - stoi i czeka :)
UsuńTo będzie impuls , emocja :) Pewno dnia komuś ją oddasz i ta osoba bardzo fajnie będzie na niej grać wkładając w to całe serducho.Albo to Ty staniesz się tą osobą :)
UsuńFajnie by tak było :)
UsuńZatem niech się dzieje.Czar rzucony ;)
UsuńTego chyba byłoby już za wiele :))
UsuńDobra, odczarowuję .Niech wedle Twojej wiary Ci się stanie :)
Usuń:))
UsuńKiedyś zabawy były jak wylot w kosmos. Były zwykłe niezwykłe. Pamiętam zabawy na polskiej wsi właśnie w towarzystwie stodoły, drzew, pól i drewna... Dziś tego już nie ma - to błąd. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzasem wystarczył patyk i kawałek gumy, nie wiem, co musiałoby się stać, żeby wróciły takie czasy.
UsuńLubiłam bawić się w chowanego. Raz ukryłam się tak dobrze, że nikt mnie nie znalazł. Zabawa się skończyła, towarzysze zabawy poszli do domów, a ja dalej siedziałam schowana. A może... nikt mnie nie szukał? Dopiero wołanie mamy zmusiło mnie do wyjścia z kryjówki:-) Teraz tak troszkę bawię się w chowanego tu, na blogu.
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Też mi się kiedyś tak zdarzyło :D Również chowam się nieco na blogu. Zresztą nie widzę powodu, żeby się tu lansować ;)
UsuńNajlepiej bawiłam się w chowanego na dworze. Osiedle było rozległe, więc było się gdzie ukryć. Fajna zabawa była.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka z Krakowa Gorzka 😃
A mówisz "na dworze"? - mam znajomą z Krakowa a ona tylko "na polu" . Również pozdrawiam, ale tak bardziej ze środka Polski :))
UsuńI tak i tak. Przeważnie używa się u nas wyrażenia na pole. Dziwne szczerze mówiąc bo pola tu nie mamy. Pozdrawiam Cię Gorzka.
UsuńRównież pozdrawiam :)
UsuńJa mogę powspominać wakacje na wsi u cioci. Wtedy się tam nudziłam, ale teraz, gdy miejsca już nie ma,
OdpowiedzUsuńwróciłabym chętnie tak jak Ty do zabaw w chowanego.
Czasem po prostu trzeba ruszyć z miejsca, niech to będzie nawet takie miejsce ;)
Usuńpałka, zapałka, dwa kije, kto się nie schowa ten kryje, kto przy mecie schowany, ten zaklepany"... ale żadnych pasów nie było ani na goly tyłek, ani na niegoły... ojciec był jak Indianin, hańbą dla niego by było, gdyby mi wlał... ale ojciec kumpla za ścianą o Indianach nie słyszał i regularnie spuszczał mu łomot...
OdpowiedzUsuńa w butelkę też się grało, ale to już nieco później... tylko tu nie o opowiadanie chodziło, ale w sumie też o ujawnianie tego, co ukryte... pamiętam, że dziewczyny miały fory, handicap... bo zdjęła taka pierścionek lub kolczyk i też się liczyło, chłopaki raczej rzadko nosili jakieś takie drobiazgi na sobie...
p.jzns :)
Jest kilka wersji butelek, prawie każdy jakąś zna. Natomiast rozbieranie tzn. dawanie fantów w postaci części ubrania było przy okazji jakiejś innej zabawy, niestety nie mogę przypomnieć sobie reguł, a pamiętam tylko te fanty i tu rzeczywiście dziewczyny miały fory, bo spinki, kokardki itp., a chłopaki zwykle przegrywali :D
UsuńSuper wpis, aż mi się przypomniały zabawy z dzieciństwa na podwórku dziadków. :) To były wspaniałe, beztroskie czasy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pobudziłam do takich wspomnień :)
UsuńPiękne zdjęcia! I tekst jak zawsze świetny!
OdpowiedzUsuńCzasem lepiej nie wychodzić ze swojej kryjówki, a czasem warto pozwolić się odnaleźć. Grunt to znaleźć złoty środek w zależności od konkretnej sytuacji :)
Właśnie tak, dziękuję i pozdrawiam :)
Usuń