Przejdź do głównej zawartości

W chowanego

Zabawa w chowanego była zawsze najlepsza. Na babcinym podwórku było pełno szop, komórek, strychów, była i piwnica, i najróżniejsze naprawdę niezwykłe zakamarki, w których łatwo było się ukryć, ale potem wychodził z nich człowiek z toną pajęczyn na głowie, umorusaną buzią i rękoma, o ubraniu nawet nie wspominając. Taka zabawa była jednak najlepsza. Nieważne były pasy na goły tyłek, zapominało się o nich szybko, ale nigdy nie zapominało się podniecającego uczucia, które aż wierciło w brzuchu, gdy ktoś przechodził koło twojej kryjówki i nie potrafił cię znaleźć. Albo uczucie, gdy myślisz, że nikt cię nie widzi, a nagle czujesz czyjś dotyk na swoich plecach. A potem złość, ale i szczery śmiech. A najprzyjemniej było, gdy w zabawie brały udział właśnie te, a nie inne osoby.  
Zabawa w chowanego trwa nadal. Kto się da odnaleźć, kto uchyli rąbka tajemnicy? Jak zabawa w butelkę - na kogo wypadnie - ten zdradza szczegół ze swojego życia, o którym oczywiście nikt nie wie. Chowamy się, ale odkrywamy tylko to, co sami chcemy. A w zabawie w chowanego wychodzisz z kryjówki cały - jak cię Pan Bóg stworzył. 

Potem w dorosłym życiu poszukuje się tych uczuć i wrażeń z dzieciństwa, a gdy pojawi się ten znajomy ścisk w żołądku, to robi nam się jakoś dziwnie. Najgorzej gdy zaatakuje nas niespodziewanie.  






Komentarze

  1. Trafne porównanie z tą grą w chowanego. Szkoda, że niektórzy tak dobrze się ukrywają...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam tyle szczęście, bo cała rodzinka ulokowana po mieszkaniach w kamienicach i blokach, więc nasze zabawy w chowanego szybko się kończyły.
    Cóż za urocze zdjęcie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My potrafiliśmy się bawić w nieskończoność, mimo że chowaliśmy się już potem wciąż w te same miejsca. Ale gdy doszedł ktoś nowy, to musiał odkrywać te miejsca i wtedy była świetna zabawa.

      Usuń
  3. Tak doszłaś do mistrzostwa szczęścia.
    Bo najpiękniej człowiek żyje , gdy odnajdzie w sobie skrawek dziecka, które bawi się z nami w chowanego , udając przemądrzałego dorosłego♥️♥️♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, coś w tym jest. Pozwalam sobie czasem na takie chwile, cenię sobie, gdy dostrzegam to u innych :)

      Usuń
    2. Chyba najbardziej nieszczęśliwi są Ci, którzy dziecka w sobie nie zauważą

      Usuń
    3. I przede wszystkim ci, którzy je z siebie na siłę wypierają. I budują swoje poczucie wyższości w oparciu o wyimaginowaną lepszość od innych. Za to nie omieszkają nazwać tych innych "dziecinnymi" przy pierwszej lepszej okazji. Miłego wieczoru ;) Oby jak najwięcej tych szczęśliwych ludzi wokół nas :)

      Usuń
    4. Oby tak :) Dziękuję i również życzę miłego wieczoru :))

      Usuń
  4. Zastanowiłem się i mam. Nie bawiło mnie chowanie się. Bo zawsze można lepiej, bo zawsze zaswędzi noga albo oko. Ale lubiłem zawsze odkrywać tych, którzy byli schowani. Pomijając wszelkie konotacje, chciałem być geologiem, kiedy dorosnę. Znajdować złoto, srebro i bursztyn. I kilka jeszcze pewnie fajnych rzeczy. Jakieś niezwykłości. Czy przełożyło się to na rzeczywistość? Nie wiem. Ale pracowicie przeszukałem swój życiorys. Przeorałem. Kilka garnków ze złotem jest, ale to nie to. Więc co? Pozostają inni ludzie, którzy zostawiają ślady. Najczęściej z rozmysłem po to tylko, by ich odszukać. A co potem? Potem jest różnie. Świetny tekst, przy którym popracowały moje zwoje i uśmiechnąłem się. I przypomniałaś zapomniany pozornie czas, za co Ci bardzo dziękuję. Pozdrawiam Cię jesiennie i serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja natomiast lubiłam się chować, szukać już mniej i tak mi zostało. Zawsze zostawiam ślady, ale nie każdy lubi się w to bawić, tylko najwytrwalsi. Zresztą w dorosłym życiu szkoda na to czasu albo go zwyczajnie brak. Dlatego jeszcze bardziej lubiłam zabawę w podchody i ukrywanie skarbów. Gdzieś tam jeszcze leżą zakopane plastikowe biżuterie, tylko mapy do nich zaginęły, albo tak zmieniło się otoczenie, że nie sposób je zrozumieć i prawidłowo odczytać. Cieszę się, że tekst Cię rozbawił, właściwe każdy tekst tworzę z myślą, że kogoś rozbawi, może na palcach jednej ręki policzę takie naprawdę smutne, ale najwidoczniej mam kiepskie poczucie humoru ;) Również pozdrawiam Cię serdecznie, u mnie dzisiaj piękna złota jesień, gdy jechałam samochodem lusterkiem złapałam kawał babiego lata i tak frunęło za mną aż do domu :))

      Usuń
    2. Prrr...wstrzymaj konie - nie rozbawił, a raczej pozytywnie nastroił. Wiesz, jak to z gitarą, kiedy naciąga się struny. Więc i Ty naciągnęłaś moje, bardzo czułe struny. Podoba mi się to "chowanie skarbów" - tego nie znałem :)) No i widzisz jak to w życiu bywa? Jedni chowają, by drudzy mogli mieć radość, by szukać. I to jest dowód na to, że świat ludzi, to system naczyń połączonych :)) Ach, zaginione mapy... cudownie zabrzmiało. Naprawdę cudownie. Zapachniało przygodą i dzieciństwem i już wiem, czemu się uśmiechałem :))

      Usuń
    3. "Świat ludzi, to system naczyń połączonych" - to ciekawe, pewnie masz rację :))

      Usuń
  5. PS. Zdjęcia bardzo ładne. Urzekło mnie pierwsze. To, które robiłaś z cienia. Dobre kolory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywam w tym miejscu często i za każdym razem pluję sobie w brodę, że nie wzięłam aparatu. W końcu mi się udało. Pierwsze i następne są zrobione w odstępie czterdziestu minut.

      Usuń
  6. Mam tak teraz z saksofonem. Mam saksofon !Te wszystkie odczucia z nim związane .Pasja odkrywania nowych nieznanych rejonów i doświadczeń.Po pierwszej lekcji wybiegłem z salki z saksofonem. Totalna abstrakcja. Czuliśmy takie emocje za dzieciaka. Ciągle odkrywanie nowych wysp doświadczeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie od kilku lat stoi gitara - stoi i czeka :)

      Usuń
    2. To będzie impuls , emocja :) Pewno dnia komuś ją oddasz i ta osoba bardzo fajnie będzie na niej grać wkładając w to całe serducho.Albo to Ty staniesz się tą osobą :)

      Usuń
    3. Zatem niech się dzieje.Czar rzucony ;)

      Usuń
    4. Tego chyba byłoby już za wiele :))

      Usuń
    5. Dobra, odczarowuję .Niech wedle Twojej wiary Ci się stanie :)

      Usuń
  7. Kiedyś zabawy były jak wylot w kosmos. Były zwykłe niezwykłe. Pamiętam zabawy na polskiej wsi właśnie w towarzystwie stodoły, drzew, pól i drewna... Dziś tego już nie ma - to błąd. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem wystarczył patyk i kawałek gumy, nie wiem, co musiałoby się stać, żeby wróciły takie czasy.

      Usuń
  8. Lubiłam bawić się w chowanego. Raz ukryłam się tak dobrze, że nikt mnie nie znalazł. Zabawa się skończyła, towarzysze zabawy poszli do domów, a ja dalej siedziałam schowana. A może... nikt mnie nie szukał? Dopiero wołanie mamy zmusiło mnie do wyjścia z kryjówki:-) Teraz tak troszkę bawię się w chowanego tu, na blogu.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się kiedyś tak zdarzyło :D Również chowam się nieco na blogu. Zresztą nie widzę powodu, żeby się tu lansować ;)

      Usuń
  9. Najlepiej bawiłam się w chowanego na dworze. Osiedle było rozległe, więc było się gdzie ukryć. Fajna zabawa była.

    Pozdrowionka z Krakowa Gorzka 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mówisz "na dworze"? - mam znajomą z Krakowa a ona tylko "na polu" . Również pozdrawiam, ale tak bardziej ze środka Polski :))

      Usuń
    2. I tak i tak. Przeważnie używa się u nas wyrażenia na pole. Dziwne szczerze mówiąc bo pola tu nie mamy. Pozdrawiam Cię Gorzka.

      Usuń
  10. Ja mogę powspominać wakacje na wsi u cioci. Wtedy się tam nudziłam, ale teraz, gdy miejsca już nie ma,
    wróciłabym chętnie tak jak Ty do zabaw w chowanego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem po prostu trzeba ruszyć z miejsca, niech to będzie nawet takie miejsce ;)

      Usuń
  11. pałka, zapałka, dwa kije, kto się nie schowa ten kryje, kto przy mecie schowany, ten zaklepany"... ale żadnych pasów nie było ani na goly tyłek, ani na niegoły... ojciec był jak Indianin, hańbą dla niego by było, gdyby mi wlał... ale ojciec kumpla za ścianą o Indianach nie słyszał i regularnie spuszczał mu łomot...
    a w butelkę też się grało, ale to już nieco później... tylko tu nie o opowiadanie chodziło, ale w sumie też o ujawnianie tego, co ukryte... pamiętam, że dziewczyny miały fory, handicap... bo zdjęła taka pierścionek lub kolczyk i też się liczyło, chłopaki raczej rzadko nosili jakieś takie drobiazgi na sobie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest kilka wersji butelek, prawie każdy jakąś zna. Natomiast rozbieranie tzn. dawanie fantów w postaci części ubrania było przy okazji jakiejś innej zabawy, niestety nie mogę przypomnieć sobie reguł, a pamiętam tylko te fanty i tu rzeczywiście dziewczyny miały fory, bo spinki, kokardki itp., a chłopaki zwykle przegrywali :D

      Usuń
  12. Super wpis, aż mi się przypomniały zabawy z dzieciństwa na podwórku dziadków. :) To były wspaniałe, beztroskie czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pobudziłam do takich wspomnień :)

      Usuń
  13. Piękne zdjęcia! I tekst jak zawsze świetny!
    Czasem lepiej nie wychodzić ze swojej kryjówki, a czasem warto pozwolić się odnaleźć. Grunt to znaleźć złoty środek w zależności od konkretnej sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w