Przejdź do głównej zawartości

O tym jak włoskie marionetki i polskie szafy kreują świat dziecka sześcioletniego

Tak, tak Mrs. Gorzka, to już czwarteczek. Nie środa, ale właśnie czwartek. Musisz coś skrobnąć, bo jak tego nie zrobisz, to ci ucieknie cały rok i obudzisz się dopiero w połowie stycznia 2020 roku. A wtedy to już może nie będziesz ty, tylko ktoś zupełnie inny. Kto wie, jak na ciebie wpłynie ta kalendarzowa zmiana. Może Mrs. Gorzka się ulotni i narodzi się Mrs. Słodka i co wtedy? Nie będzie zakończenia. Ale czy jest się czym martwić? To się  zdarza nawet najlepszym pisarzom, więc i tutaj nie będzie chyba aż tak bardzo straszyć. Nie zmienia to jednak faktu, że jutro jest piątek, a ty pijesz już trzeci kubek herbaty z imbirem, która o tej porze może posłużyć tylko jednemu - wyzwoleniu tej twojej nieobliczalnej twórczości.

Cały dom śpi. Jesteś tylko ty i kubek pikantnej herbaty, trzeci jak już zostało powiedziane, nawet kot nie bombarduje parapetu, wyrozumiale machnął na to wszystko ogonem i zajął się podwórkowymi sprawami. No więc?

Ciężka drewniana szafa w dużym pokoju miała jedne drzwi, które nie lubiły się domykać. Dwoje pozostałych się zamykało, a te jedne nie. Jak na złość. A może wcale nie na złość, ale po to, by niepokoić. Powierzchnia mebla była lakierowana, a naturalne słoje w drewnie układały się w przerażające głowy dziwnych postaci, które miały albo za duże oczy, albo za wąskie, albo nie miały wcale oczu, a zamiast tego okropny haczykowaty nos lub długie szpotawe ręce, czasem miały rozwarte okropnie usta lub dziwny, jajowaty kształt całej głowy. Czasem to były dość przyjazne baśniowe stworzenia, które tylko przypominały ludzkie postaci, ale nimi nie były. Czasem patrzyły przymilnie i wdzięcznie, ale zazwyczaj krwiożerczo.
Kto sypiał w takim pokoju, w którym łóżko stało naprzeciwko niedomykającej się szafy i zawsze przed zaśnięciem patrzył w tę szczelinę ze strachem, że pewnie zaraz wysunie się tam jakaś ręka, noga albo głowa? A jeśli do tego nie ma się nawet sześciu lat,  a w telewizji obejrzało się właśnie spektakl marionetek o Bożym Narodzeniu, gdzie nawet anioły miały okropnie powykrzywiane twarze, a diabły to kto to wie, bo ten biedny sześciolatek, gdy tylko wiedział, że się pojawią, chował przezornie głowę pod kołdrę i tylko słyszał te ich okropne krzykliwe głosiska, które dokazywały po włosku, bo to była włoska opera. Brzmiało to wszystko jak jakieś straszne piekielne męki dusz grzeszników topionych w smole, którym głowy widłami przytrzymywały obleśnie uśmiechnięte diabły. To było prawdziwe piekło, to nie była opera ani Boże Narodzenie. I potem nawet nie pomagało zatykanie uszu, bo i tak te okropne wrzaski było słychać. A zaczęło się tak ładnie wigilią i choinką. W końcu jednak okropny spektakl skończył się i można było wyciągnąć głowę spod kołdry. Teraz dolatywały już tylko mniej straszne krzyki dorosłych, których zachowanie dało się mniej więcej przewidzieć, więc głowa spokojnie spoczęła na poduszce, umęczona i szczęśliwa, że nareszcie koniec. Tylko ta szafa. Nie można się do tych uchylonych drzwi odwrócić plecami, bo jak coś wyjdzie, to zaskoczy niespodziewanie. Wbije się w moje plecy tymi drewnianymi cienkimi łapami i nijak się nie uwolnię. Lepiej wroga mieć na oku. Muszę zasypiać z twarzą zwróconą ku szafie, bo za każdym razem, gdy tylko ujrzę choć maleńki kawałek tej okropnej kukły, to prześwidruję ją swoimi oczami, że jestem tu i widzę, i ona szybko się schowa, bo COŚ może wyjść tylko wtedy, gdy nikt nie patrzy. Ale gdy zasnę, to przecież będzie mi już wszystko jedno.

O poranku, gdy otworzysz oczy i widzisz, że wszystko jest na swoim miejscu,  patrzysz trochę podejrzliwie na tę szafę, ale zajrzysz do niej co prawda nie teraz, ale dopiero koło południa, gdy w domu będzie już na tyle dużo słońca, że niemożliwe, żeby tam jeszcze jakieś okropne lalki siedziały, bo zwyczajnie boją się takiego silnego światła i to pewne schowały się gdzieś znacznie głębiej, że teraz nawet im jedna kosteczka nie wystaje. Zajrzysz tam do tej szafy, otworzysz szeroko drzwi, żeby słońce wleciało w każdy zakamarek, będziesz przesuwać rękami ubrania na wieszakach jedno po drugim i chciałbyś aż do końca, ale tych ubrań jest tak dużo, że końca nie widać, więc dajesz już spokój, a bierzesz się za zgłębianie kupy ubrań znajdujących się na dnie, ale tam jest też ich tak dużo, że wydaje się, że szafa nie ma w ogóle dna i w ogóle co to za ubrania, przecież ani mama ani tata ich nie noszą, jakieś dziwne aksamitne czarne płaszcze, białe welony a tam jakby coś twardego, drewnianego, a co jeśli to nie wieszak? I nie szukasz już więcej, bo boisz się, że odnajdziesz drogę do jakiegoś dziwnego przejścia, w którym być może chowają się okropne maski dell'arte i zaraz coś złapię cię za twoją rękę i wciągnie nie wiadomo gdzie.

Za kilka lat na tyle zaprzyjaźnisz się z ta szafą, że będziesz tam właził i chował się przed całym światem i wdychał spokojnie zapach starych ubrań, wiedząc, że to jedyne bezpieczne miejsce w tym domu, a może i na całym świecie. Bo to nie jest ta szafa za którą chowa się ząb, to również nie jest ta szafa, która przeniesie cię w dziwny świat jednorożców i upiorów, to jest twoja szafa, ta z diabelskimi lalkami, nie wierzysz?










Komentarze

  1. Pamiętam miałam taką szafę, ale nie na przeciwko łóżka, a obok. Nigdy więc straszna nie była.
    Później poznałam Narnię i teraz stare szafy kojarzą mi się z przejściem do bajkowego świata.
    Teraz mam w domu nowe szafy. Te kojarzą się jedynie z prozą życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja marzę o takiej wielkiej, przepastnej szafie, tylko za bardzo nie mam jej gdzie postawić. A Narnia to najlepszy dowód na to, że szafy intrygują dzieci :)

      Usuń
  2. Nie było sensu wcześniej pisać. Nikogo nie było w internecie. Wstawiałam posty, pod którymi było pusto, a statystyki leżały do góry brzuchem, stąd wiem, że po prostu.

    Kawa z imbirem wyzwala we mnie nieobliczalną twórczość. właśnie ją spożywam. :D

    Potwór krwiożerczy z szafy? Żaden problem, to zwykle wiekowe stworzenia i miałabym dużo pytań. Cholera, zarwałabym niejedną noc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama wiem po sobie, że zaniedbałam strasznie czytanie, ale po prostu nie miałam czasu. Schyłek roku obfituje u mnie natłokiem różnych dziwnych wydarzeń. Wczoraj było jedno, jutro drugie, a pojutrze znów kolejne, a jeszcze do tego całe święta chorowałam okropnie, więc nawet nie nie miałam siły włączać komputera. Herbata z imbirem to moje niedawne odkrycie, bo ja z reguły nie pijam herbaty, a teraz zaczęłam po kilka filiżanek dziennie. Stworzenia z szafy - to dopiero pole do popisu dla twojej wyobraźni. :)

      Usuń
  3. Kurde, świetny tekst! A "kurde" dlatego, ze dotknęłaś tego, co bardzo pierwotne i bardzo wszystkim znane. Och, ile razy zasypiałem w ten sposób. I ile razy zastanawiałem się, co zrobić, by te upiorne drzwi w końcu się zamknęły. Narnia jest mi obca. A właściwie była. Nikt mi tej książki nie podsunął, a potem, to już była musztarda po obiedzie. Zwłaszcza, jak zacząłem analizować postacie, to już całkowicie rozłożyłem opowieść o szafie na łopatki. jest to klasyka i wszyscy się do niej odwołują. A ja popatrzyłem na to, jak Ty konstruujesz swój tekst. Narni brak - uff! jest stara komedia włoska, jest świat pacynek (marionetek) i jest pierwotny strach i ulga, a potem tęsknota. A żeby nie było tak różowo, to można powołać się na Freuda i dopiero wyjdą rzecz, za które określono tego lekarza, jako skandalistę, który wylał wiadro nieczystości w sypialnym łóżku. Przyznam Ci się, ze czytałem bardzo, bardzo zainteresowany i bardzo poruszony tym, w jaki sposób pociągniesz swój tok narracji. Piękne, naprawdę piękne! Ach, gdzie te szafy naszego dzieciństwa :))) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i jeszcze raz dziękuję za świetny tekst!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O a jednak trafiłam choć na jednego fana niedomkniętych szaf, któremu znane jest to uczucie. Miło mi :)) Ja właściwie nie znam Narnii, bo nigdy nie czytałam, oglądałam natomiast film, ale tyle o niej słyszałam, że uznałam, że należy o niej wspomnieć, dużo bardziej za to lubię szafę z "Lokatora", ale to teraz temat niebezpieczny. Kiedyś zaczytywałam się psychoanalizą, ale mało mi już zostało w głowie z tamtych czasów, zawsze gdzieś mi tam jednak dzwoni za uszami ta cała teoria, więc domyślam się, o co Ci chodzi. Psychoanaliza to jednak taka rzecz, która chyba zawsze będzie mieć swoich fanów, bo jest dosyć "życiowa", dopóki człowiek będzie miał do czynienia z popędami, to nie odejdzie do lamusa. Aż sobie chyba wyciągnę książkę i poczytam :D Na swoje usprawiedliwienie napiszę tyle, że moje wpisy to nie całkowite strumienie świadomości, ani nie sny, tylko zawsze coś tam przy nich majstruję czasem mniej czasem więcej, cieszę się, że Ci się podoba. Również pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  4. Oj z tą motywacją do pisania to bywa ciężko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to zwykle wtedy nachodzi wena, gdy nie mogę pisać :D

      Usuń
  5. Imbir jest zdrowy. Bardzo. Ale ja go nie lubię. Obecnie do rumianku dodaję cynamon ma podobne właściwości.
    Szafy były, są i mam nadzieję że będą. Masz rację - szafa do której można schować się przed światem - to dobra szafa. Ja w szafie trzymam książki, pod swetrami i jest ich tam więcej niż ubrań. Szafy mają swoje tajemnice, jak większość rzeczy...jak większość ludzi. Dobrego Nowego Roku życzę! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest taki powiedzenie, że każde dziecko jest jak szafa - ile w nie włożysz, tyle potem z niego wyciągniesz. Również życzę Szczęśliwego Nowego Roku!

      Usuń
  6. Imbir, cynamon - te laski nie mielony- i goździki , melisa jakaś czy zielona .Raz dziennie muszę,2020 będzie dla Ciebie wspaniały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, to naprawdę świetny tekst! Pierwszy raz coś u Ciebie przeczytałam i będę pamiętała o tym miejscu, bo styl posiadasz niepowtarzalny. Po przeczytaniu całego tekstu, a szczególnie ostatniego akapitu, mam nieodparte wrażenie, że chciałaś nam coś ważnego powiedzieć, chodzi mi to po głowie, ale nie umiem spójnie określić. Przeczytałam wcześniejsze komentarze w nadziei, że ktoś coś napomknie, ale nikt nie napomknął. Szafa w dzieciństwie była źródłem strachu, później eksplorujemy ją, ale nie do końca, żeby w razie czego nie dotknąć najgorszego.
    Aż w końcu... "Za kilka lat na tyle zaprzyjaźnisz się z ta szafą, że będziesz tam właził i chował się przed całym światem i wdychał spokojnie zapach starych ubrań, wiedząc, że to jedyne bezpieczne miejsce w tym domu, a może i na całym świecie. Bo to nie jest ta szafa za którą chowa się ząb, to również nie jest ta szafa, która przeniesie cię w dziwny świat jednorożców i upiorów, to jest twoja szafa, ta z diabelskimi lalkami, nie wierzysz?"
    Proszę zdradź czego symbolem ma być ta szafa, bo skręcam się z ciekawości (naszej wyobraźni?Naszego umysłu, który magazynuje wszystko, co się wydarza?...). Bo przecież nie jest to tylko tekst o zwykłej szafie, której boja się dzieci...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że to pewnie nie jest tekst o zwykłej szafie, bo już dzieci wiedzą, że szafy są niezwykłe. Niestety nie zdradzę, czego jest symbolem, bo jak wiadomo symbole są wieloznaczne i dla mnie i dla Ciebie może być czymś zupełnie innym. Cieszy mnie natomiast niezmiernie, że ten tekst skłonił do myślenia, to chyba najlepsze, co mogłam wyczytać w komentarzach. Dziękuję Ci za to :) Natomiast powstrzymam się od interpretacji swojego tekstu, bo najtrafniejsze jest to, co inni z niego wyczytają, i niech tak zostanie :))

      Usuń
  8. Ja po pół roku napisałam kolejny post...i w sumie tak, jestem inna niż ta kobieta, co to go napisała :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny tekst. Uwielbiałam szafę u moich dziadków. Uwielbiałam w niej grzebać. Też była trzydrzwiowa i do tego na dole dwie przepastne szuflady. Stara ta szafa była i cudeńka w środku miała. Płaszcze i sukienki z minionej epoki. W szufladach dziadka słabość. Książki kieszonkowe. I cudowny zapach miała - zapach mydła i starej książki. Zapach wytwornej elegancji i zapach historii. I jeszcze jeden urok. Urok upominku. To było moje kieszonkowe. W kieszeniach dziadkowie zostawiali drobne grosiki. One były dla mnie :) Wiedzieli, że uwielbiam myszkować po wnętrzu tej przepastnej szafy więc w nagrodę za ciężką pracę tam mi owe grosiki zostawiali. Moje szafy nie miały w dzieciństwie demonów, choć tajemnicę tak. Cudownego roku 2020 🤗✨

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jacy wyrozumiali i fajni dziadkowie, mnie to ze ścierą gonili, gdy się zbliżałam do szafy, znam więc tylko szafy swoich rodziców. Również udanego roku 2020! :)

      Usuń
  10. Ja się bałam takiej maski z twarzą psa wiszącego nad lustrem w przedpokoju u mojej babci, bo w nocy świeciły mu oczka. I starego zegara, który głośno tykał również. Szafa nie budziła we mnie niepokoju. Piękne opowiadanie Gorzka. Miło się zanurzyć w tej głębi słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maska z twarzą psa? - też bym się bała, a zegary tykające również zawsze mnie przerażały. Strasznie nie lubiłam tego tykania, doszło to tego, że drażniło mnie nawet tykanie takiego małego zegarka na rękę, gdy położyłam go za blisko głowy. Stąd teraz nie posiadam żadnych zegarów.

      Usuń
  11. Herbata z imbirem to dla mnie podstawa o tej porze roku :)
    Jak zawsze piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś jest w niej wciągającego :) Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  12. Szafy. W dzieciństwie moja wyobraźnia zahaczała o kosmos. Byłam strasznie lękliwą dziewuchą.
    Z szafy wysuwały się nogi od spodnie i pętle z krawatów.
    Uruchomiłaś wspomnienia hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ta wyobraźnia i tak nam zostało już na całe życie :))

      Usuń
    2. Ważne, aby nie pomylić lodówki z szafą :)

      Usuń
  13. Niedomknięta szafa, przerwa pod łóżkiem, kołdra nie zawinięta pod nogi... To wszystko stanowi doskonałą okazję dla potworów... Zapytajcie Kinga. Z pewnością to potwierdzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kołdra nie zawinięta pod nogi? - oj tak, zdecydowanie masz rację :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w