Przejdź do głównej zawartości

Lustereczko

Od jakiegoś czasu chodzi Gorzkiej  po głowie jedno słowo. Takie dość stare i z bardzo obszerną historią, bo pojawia się ono chyba od początków wszystkiego, a już na pewno od początków ludzkości. I to chyba od niego zależy, czy nas "gryzie mól zakryty", śpimy spokojnie, czy może nie chce nam się rano podnieść z łóżka. Uczciwość, bo o niej mowa, skłoniła Gorzką do spowiedzi. Dawno już się Gorzka nie spowiadała, szczególnie przed samą sobą, od ostatniej, jeśli ktoś czyta regularnie, minął już spory kawał czasu.
Nie będzie jednak tym razem szukać kościoła i konfesjonału, zwykłe lustro łazienkowe albo sypialniane wystarczy. Bo to trzeba sobie zajrzeć głęboko w duszę, a jak, jeśli nie przez własne oczy. Zajrzała więc sobie głęboko w te zielone ślepia i rozpacz jakaś ją chwyciła za gardło,             i zaczęła się przez chwilę dusić, z trudem sobie z ta zmorą poradziła. 
Pięknie to jest w dzieciństwie, uczysz się jak być uczciwym do swoich rodziców, kolegów i koleżanek, babci i dziadka, nauczycieli, zwykłej pani ze sklepu spożywczego, jędzowatej sąsiadki. Oczywiście różnie to bywa. Zdarza się, że nie jesteśmy sobie w stanie odmówić drobnej złośliwości i chęci zemsty, i specjalnie chowamy tacie pilot od telewizora, a na jego pytanie, czy wiemy, gdzie jest, odpowiadamy z maślatymi ślepkami, że nie mamy zielonego pojęcia. Dopiero gdy zaczyna dostawać apopleksji, wspaniałomyślnie go odnajdujemy, w łazience pod ręcznikiem. Tak, tak, dobrze wiemy, że nie byliśmy uczciwi, ale w ramach pokuty przyniesiemy mu potem herbatę z kuchni i sami się zwyczajnie rozgrzeszymy. I o ile nieuczciwość wobec innych potrafimy dość dobrze rozpoznać, to jeżeli  chodzi o nas samych, chyba nie całkiem do końca. Jak jednak  można być uczciwym wobec innych, skoro nie jest się uczciwym wobec siebie? I na ile każdy z nas siebie zna, że bez zastanowienia podniesie rękę w górę i powie "jestem człowiekiem uczciwym"?
Przyznaję się bez bicia, że jestem nieuczciwa wobec siebie. Jestem jedną wielka oszustką, z uczciwością zupełnie na bakier. Żeby ten straszny grzech zrekompensować choć trochę, staram się ze wszystkich sił być uczciwą wobec innych. Zdarza się, że z tego powodu wychodzę na naiwną idiotkę, ale przynajmniej uczciwą. Nie jestem natomiast uczciwa wobec siebie samej nawet za grosz. Czarne jest dla mnie białe, a białe jest dla mnie czarne. Już tak długo wmawiam sobie pewne rzeczy, że po prostu w nie uwierzyłam. Stąd pytanie, czy będąc uczciwym wobec siebie, mogę być uczciwą wobec innych? Czy jest to w ogóle możliwe? I czy będąc uczciwą wobec innych, ale nie dla siebie, dostąpię zbawienia jak inni? 
"Lustereczko powiedz przecie..." Masz ci los, nic się nie odezwało, bo co tu odpowiedzieć na takie głupie pytania. Człowiek nie dość że nieuczciwy, to jeszcze zwykły tchórz.






Komentarze

  1. Chyba nie mam z uczciwością takich problemów. Co najwyżej może się pojawić jakaś pokrętna myśl, która coś mi zasugeruje, ale ostatecznie nie dochodzi do fizycznego głosu.

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja bardzo baczę na to, aby żyć uczciwie wobec innych. Pilnuję się z tym strasznie, co nie znaczy, że Belzebub nie kusi nigdy... Kusi, ale... staram się mu przeciwstawiać siłą Lwicy :) Poza tym mam jakąś, taką przypdłość, że po mnie nie spływa nic, co po innych spływa, zwisa im i powiewa. Mnie nie powiewa, i dlatego zawsze staję w obronie. Małych, słabszych, starszych, bezbronnych... Nawet wtedy, gdy wiem,że dostanę za to przysłowiowego "kopa". I dostałam już nie raz. A dla siebie? No cóż. W takich sytuacjach to dla siebie uczciwa nie jestem, bo po takim "kopie" cierpię strasznie, a gdybym była uczciwa, nie powinnam dostarczać sobie takich emocji. Z szacunku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, siebie też trzeba darzyć szacunkiem, w ogóle wszystko tak naprawdę zaczyna się od siebie, i uczciwość, i szacunek, i miłość, jeżeli nie umiemy tego znaleźć w sobie, to próżno szukać u innych.

      Usuń
  3. Ta uczciwość względem siebie jest o wiele trudniejsza, ale bardzo ważna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jest trudna i ważna i kiedyś każdy z nas będzie musiał sobie z nią poradzić.

      Usuń
  4. Ach ta uczciwość i bycie sobą. Ile trzeba zdjąć masek, by dotrzeć do siebie? Temat rzeka, więc się nie dziwię, że lustereczko milczy, gdy Gorzka je pyta. Zwyczajnie nie wie od czego zacząć i co powiedzieć, żeby nie było ani za słodko ani za gorzko, choć może Gorzka do goryczy przyzwyczajona, jednak lustereczko nie chce żadnej goryczy z siebie wyrzucać i żadnych przesłodzonych słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie bajka, więc nie będzie kitów wciskać, wody w usta nabrało specjalnie, bo się może za poważnie zrobiło. No właśnie, ile to trzeba zdjąć tych masek, żeby się dogrzebać do siebie, w niektórych przypadkach to wręcz niemożliwe.

      Usuń
  5. Ja muszę chować pilota i tableta moim córkom. Słodycze też... za kare bo nie chcą normalnie jeść. Jest to trochę podstępne ale cóż. Jak trzeba to trzeba.

    Pozdrawiam serdecznie Gorzka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki są małe, to jeszcze skutkuje, ale jak będą mieć po 13, 14 lat, to już będzie coraz trudniej. Trzeba będzie wymyślić inną metodę, bo na własne życzenie wyjdziemy na kłamców i oszustów. Również pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń
  6. Wiesz, nie będę krył, że temat jest mi bliski, bo jest. Bardzo. I zadałaś to pytanie, które należało zadać. Bo człowiek jakoś tak pomija siebie w tym wszystkim skupiając się na tym, by to względem innych być uczciwym, prawym i Bóg raczy wiedzieć jakim jeszcze. A my zwyczajnie łudzimy się, ze będzie lepiej, że wygramy w totka, ze wydarzy się coś, na co czekaliśmy. Zdjąć taką iluzję z oczu i z własnych przekonań jest trudno. Niektórzy nazywają to nadzieją. W takim razie nadzieja jest formą samooszukiwania się? Na to wychodzi. Generalizuję oczywiście i przybieram ton minorowy - niepotrzebnie. A może potrzebnie, bo napisałaś świetny tekst, który jest lekki i zabawny, ale który kryje w sobie ogromny potencjał i ciężar własnych win (w stosunku do siebie) Wielokrotnie w ostatnim czasie miałem okazję spojrzeć sobie w oczy pytając, czy mogę to zrobić. Mogę, choć są sprawy, gdzie lepiej oczy zamknąć wiedząc, ze łudziłem się, albo ktoś był wobec mnie nieuczciwy i tym samym ja wierząc w łzawą historię uwierzyłem. Mam wrażenie, ze robisz tym wpisem próbne wiosenne porządki zaczynając od siebie. Nie odpowiem na Twoje pytanie, bo za głupi jestem na odpowiedź taką, która byłaby godna podręcznika filozofii. Ale trafiłaś w sedno. Tak bardzo w sedno, ze chyba nie przypuszczałaś, jak bardzo. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i dziękuję Ci za ten dobry wpis. A zdjęcia grzybów dobre - rzekłbym, że symboliczne :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem nachodzą człowieka takie egzystencjalne wynurzenia, ale udawać , że ich nie ma, to też bez sensu. Muszę tę moją Gorzką wsadzić i w poważniejsze sprawy, bo ona tylko chodzi i zbiera różne zmysłowe wrażenia a to wiatr, a to wilgotne płatki śniegu, to znowu słodko-kwaśną malagę, czy światło na podłodze, a przecież to wszystko jest tylko wplecione w tę całą ciężką, egzystencjalną skorupę, którą codziennie dźwigamy, a że w takiej lekkiej formie, bo może inaczej się nie da, przynajmniej w jej ciężkim przypadku. Zresztą gdzieś trzeba sobie trochę popuścić, żeby nie zwariować. Cieszę się, że czytasz, i że Ci się spodobało, późno odpowiadam, ale tak to czasem bywa, zresztą sam wiesz najlepiej :)))

      Usuń
    2. Pora mało istotna. Piszesz i to jest dobre. Uważaj z Gorzką. Bo wymyśliłaś dobrą formę. Bo to tylko forma. Treść jest poważna często, jak diabli. Jak w tym przypadku. Kto nie zrozumie, to odczytuje tekst tylko na jednym poziomie. A Ty budujesz wielopoziomowe teksty. I to jest dobre. Nie marudzę już. Miłego dla Ciebie :)) Za chwilę piątek - wreszcie!!

      Usuń
  7. Wszyscy się okłamujemy. Wmawiamy sobie, że jesteśmy uczciwi, robimy to tak przekonująco, że im mocniej przekonujemy siebie o własnej uczciwości, tym mocniej wierzymy we własne kłamstwa.
    Na kłamstwach powstają ciekawe bajki...
    Zaakceptuj siebie Gorzka jaką jesteś, bo jesteś zbyt wymagająca dla siebie, a jesteś dobra dusza, bo bardzo uczciwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przychodzi taki moment, że człowiek naprawdę nie zdaje sobie sprawy, w czym tkwi. Napisałaś coś bardzo ważnego, rzeczywiście trzeba się zaakceptować, bo tak naprawdę to przecież wszyscy jesteśmy tacy sami, no może z małymi wyjątkami :)

      Usuń
  8. Być uczciwym i wróblom pozwolić ćwierkać.... Jakie to proste i piękne. Jakie to trudne, ale nadal piękne. To co łatwo przychodzi łatwo iść może dalej i nic z tego nie zostanie. To co przyszło trudno, zostanie bo się zmęczyło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "To co przyszło trudno, zostanie bo się zmęczyło" - podoba mi się, może dlatego warto się pomęczyć :)

      Usuń
  9. Rozumiem chyba o czym piszesz. Nie zawsze łatwo jest się przyznać samemu przed sobą. Zawsze mam trochę ciarki, jak słyszę w piosence Dawida Podsiadło "Kłamałem więcej niż kiedykolwiek chciałbym przyznać".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, najtrudniej właśnie sobie się przyznać.

      Usuń
  10. Staram się. Naprawdę staram się być uczciwa wobec siebie i innych. Różnie mi to wychodzi. Czasem lepiej i wtedy jest ok:-) Ale przeważnie gorzej. Cóż... Trudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteśmy przecież wyjątkami od reguły ;)

      Usuń
  11. kiedyś niejaki Ash podszedł do lustra i oświadczył: "wszystko jest w porządku", na co Ash-bis, ten po drugiej stronie odparł: "nie wiem, czy to takie w porządku uciąć swojej kobiecie głowę piłą łańcuchową", po czym chwycił Ash'a za gardło...
    ale ja nie jestem Ash i z lustrem mam tylko jeden temat do regularnego omawiania: "teraz, czy jutro?", a ostatnie słowo w kwestii mojego ogolenia się i tak ma moja kobieta, z głową na swoim miejscu zresztą... i co w tym wszystkim najważniejsze, to fakt że nie mam piły łańcuchowej...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zbrodnia nawet się wkradła i narzędzie zbrodni znalazło, tylko nieco ciężkie :)

      Usuń
  12. Z biegiem lat coraz bardziej uczę się, jak być uczciwą wobec siebie. To na pewno nie przyszło tak od razu i wymagało wiele pracy nad sobą. Tak to już jest, że małe dzieci uczy się dużo o uprzejmości, o dobrych manierach, ogólnie - zwraca się dziecku uwagę, że istnieją inne osoby, które musimy szanować. Natomiast nie kieruję się dziecka w podróż do swojego wnętrza. Jeśli mądra matka nie podpowie o co w życiu chodzi, to człowiek uczy się sam. Moja nie podpowiedziała, bo sama żyje dotąd w służbie innym, choćby nie chcianej, czasem niepotrzebnej, "bo tak trzeba".

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszyscy siebie w jakiś przedziwny sposób oszukujemy, nie mając o tym bladego pojęcia. Na ten przykład naprawdę Gorzka myślałam że ze mnie zbyt dobry człowiek. Nawet to sobie wmówiłam i o losie, jak zobaczyłam tę kobietę, to jakbym była śniegiem, to ze wstydu bym się roztopiła. Suka ze mnie bezsprzeczna i wstyd mi przy takich uczciwych ludziach, jak ta kobieta, co umierającą za rękę trzyma, mimo, że ta niemiła jest i złośliwa, bo głowa już nie ta...
    Taka ze mnie oszustka. Nie martw się, świat jest pełen kłamców. W lustrze to najlepiej zobaczyć odbicie innego człowieka Gorzka, wtedy oliwa wypływa

    OdpowiedzUsuń
  14. 30 year old Senior Editor Deeanne Ramelet, hailing from Victoria enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Magic. Took a trip to Monarch Butterfly Biosphere Reserve and drives a RX Hybrid. jej ostatni blog

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w