Przejdź do głównej zawartości

Nieboszczyk na wsi

Na wsiach zawsze bano się nieboszczyka. A najbardziej tego, że jego dusza nie odejdzie z miejsca, gdzie mieszkała, albo z naszej nieuwagi wlezie na powrót do swojego domu i nie będzie chciała go opuścić. Ogólnie panowało przekonanie, a może i panuje dalej, że dusza może się błąkać i dokuczać domownikom, albo nawet mieszkańcom całej wsi, jak to na przykład w "Konopielce" było ze zmarłym Grzegorem. Na wsiach jeszcze się uchyla okno, kiedy człowiek zemrze, żeby dusza spokojnie uleciała, zamiast tłuc się dalej po mieszkaniu. Nie udało się chyba nikomu tego dualizmu oduczyć, choć przecież żadnego dowodu na niego nie ma - dusza ulatuje, a ciało wędruje do ziemi. O takich dowodach jak ten, że ciało po śmierci jest kilka gramów lżejsze, pewnie wszyscy słyszeli, ale przecież jest to dowodem na to, że ciało robi się po śmierci lżejsze, a nie że posiada duszę. Tak więc nieboszczyka na wsi zawsze się bano i robiono wszystko, żeby czasem w swojej pośmiertnej powłoce na przykład nie zechciał zostać na dłużej z domownikami. 

Przede wszystkim wkładano mu do trumny przedmioty, do których był szczególnie przywiązany. Choć na pierwszy rzut oka była to tylko książeczka i różaniec, (czy nieboszczyk za życia używał czy nie), to gdyby zajrzeć głębiej do trumny (a znalazły się i takie, co żurawia głębiej zapuszczały, jakby się wcale zmarłego nie bały), to znalazło się tam pieniądze, książki, papierośnice, okulary, laski, biżuteria, a nawet butelkę wódki. W niejednym domu zmarły po pogrzebie nachodził domowników i czegoś szukał po szafach. Babcia przychodziła, dopóki córki nie zaniosły na cmentarz okularów i nie wetknęły ich w świeżą jeszcze mogiłę. Wtedy babcia przestała przychodzić. Ale to oczywiście nie wszyscy przychodzą, najwidoczniej tylko ci, co się do rzeczy materialnych zbytnio przywiązali, wniosek więc z tego tylko jeden - nie przywiązuj się zanadto do rzeczy doczesnych. Ale zmarli mogą przecież przychodzić z rożnych innych powodów, o czym my się oczywiście nigdy nie dowiemy.

To, czego się jeszcze szczególnie obawiano, to że zmarły nie domknie oka i kogoś sobie wypatrzy wśród przebywających w pomieszczeniu ludzi i oczywiście za sobą w niedługi czas pociągnie. Z tego powodu kładziono przede wszystkim na niedomknięte powieki ciężką monetę. Co potem z taką monetą się robiło? No trzeba ją było włożyć do trumny lub alkoholikowi do kieliszka z wódką - podobno to najskuteczniejsze metoda na zaprzestanie picia. Takie samo przekonanie panuje do dzisiaj, że zmarły przez niedzielę, to rychło kolejny pogrzeb we wsi. Zmarłego z trumną trzeba zawsze wynosić nogami do wyjścia i powinny nieść go obce osoby. I trumną podobno trzeba trzy razy o próg uderzyć. Jak to wykonać? Babcię jak wynoszono, to trumna za nic nie chciała się w drzwiach zmieścić. Jak to możliwe? Chłopy się namęczyły, a wszystkim pojawił się zimny pot na plecach, choć upał był niesamowity. W końcu jednak jakoś udało im się tego dokonać. 

Na wsiach już coraz rzadziej trzyma się nieboszczyka w domach, ale jeszcze 30 lat temu zmarły bywał w prawie każdym. Każdy, kto przychodził się z nim pożegnać, a robili to prawie wszyscy mieszkańcy wsi, w tym nawet dzieci zabierano, powinien w pierwszej kolejności spojrzeć na buty zmarłego, a nie na twarz, bo wtedy nieboszczyk będzie nas nachodził w snach. I jeszcze trzeba było zakrywać wszystkie lustra i zatrzymywać zegary. Każdy bliski zmarłemu powinien się z nim pożegnać i od tej pory można już mówić o nim tylko dobrze. 

W pierwszym roku żałoby pozostawia się wigilijny opłatek na stole dla osoby, która zmarła. Osoby, które tak zrobiły, utrzymują, że zawsze on znika.












Komentarze

  1. Ale temat na majówkę... uuuuffff... aż mnie strach ogarnął, bo ja strachliwa jestem , jak o te tematy chodzi. Ale pamiętam, jak to w tym względzie na wsi bywało... A teraz jest inaczej. I dobrze. Jakoś higieniczniej przy tym...
    Stare foty- rewelacja! uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mi uzmysłowiłaś, że to majówka i może rzeczywiście mogłam lżejszy temat wziąć po uwagę, ale zupełnie nie przyszło mi to do głowy, a ten temat chodził za mną już dość długo. Myślę, że nic się nikomu nie stanie - w końcu to całkiem naturalne rzeczy są, choć może nie zawsze przyjemne. Foty wyszły słabo. Zakupiłam nowy obiektyw i nie umiem się nim jeszcze obsługiwać, dopiero dzisiaj przyszło mi do głowy, że mogłam użyć telefonu, ale ostatecznie stwierdziłam, że te rozmyte stare fotografie pasują tutaj dobrze. Dziękuję i wszystkiego dobrego dla Ciebie :)

      Usuń
    2. Nie, nie, wszystko ok :) Przeżyłam :) :) Temat jak każdy inny, z tych intrygujących. I bardzo dobrze, bo pokazuje historię, wzbudza ciekawość, i dreszczyk u niektórych może wywołać :) :) :)

      Usuń
    3. W takim razie też się cieszę ;))

      Usuń
  2. No!! I w tym słowie "no" chyba jest wszystko. I mój uśmiech i moje lektury i to, co mnie interesuje. Po prostu pycha. jak ciastko, na szczycie którego jest kleks bitej śmietany. Odgryzamy kawałki wokół, by w końcu zjeść ten właściwy :)) No dobra, dość porównań. Pięknie napisałaś o dawnych zwyczajach i te zwyczaje nie wzięły się znikąd. Najczęściej to obserwacja i stopienie się jej z wiarą. Ale i pewien pragmatyzm dnia codziennego. Zasłanianie lustra, by dusza nie została w nim na dnie, ale i by lustro nie koncentrowało na sobie uwagi, a na zmarłym. Zegary, by nie biły i nie zakłócały czuwania, ale i by pokazać, ze czas się dla tego człowieka skończył. I fakt pozostaje faktem, w trumnach od zawsze lądowały różne rzeczy. Taką przejmującą sceną jest moment, kiedy w "Czarnej Julce" Morcinka chowają przyjaciele swojego kolegę Wańka. Wkładają mu do trumny i wódkę właśnie i nieżywego królika i książkę i ciastka. Oj, jak wiele w nas z dawnych Słowian jest jeszcze. Niby wszystko się zmieniło, a tak wiele zostało. Ja dodam od siebie, że często zakopywano zmarłe noworodki pod progiem domu. Miały strzec ogniska domowego. Poroniec, tak się ten demon nazywał. A "pusta noc", to nic innego, niż czuwanie przy zmarłym, który może ożyć. Zapewne dlatego, ze słyszano o katalepsjach i letargach. Dziś od czasu do czasu można takie upiorne historie wyczytać, jako sensację w różnych gazetach, kiedy wujek w czasie pogrzebu wstaje z trumny i robi awanturę żałobnikom. Fascynujący jest ten świat wierzeń i dawnych zwyczajów. I wiesz, mam takie przemyślenia, że dużo straciliśmy, ale i wiele zwyczajów się dostosowało do współczesności. maskują się i chyba większość ludzi nawet nie wie, skąd się wzięły. Może i to dobrze? Nie wszyscy chyba muszą wiedzieć. Dzięki Ci za kapitalny tekst!!
    PS. A obiektyw? Co sobie sprawiłaś? Pochwal się, noo :)))
    Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo pamiętam, jak byłam dzieckiem, jakoś musiałam być bardzo wnikliwym obserwatorem, albo posiadać jakąś inną wrażliwość, bo jak pytam innych, to oni takich rzeczy nie pamiętają. Jeszcze teraz próbuję wyciągać z ludzi takie historie, ale teraz już mniej chętnie o takich rzeczach się mówi, co mnie zresztą wcale nie dziwi. Kiedyś we wczesnej młodości dorabiałam jako okazjonalny kierowca starym ciotkom i innym starszym babkom i one to mnie czasami takimi opowieściami częstowały, że w ogóle dziwię się, że w ogóle takie coś mogło komuś przyjść do głowy, no ale one się zarzekały i biły w pierś, że to najszczersza prawda. Do tej pory pamiętam historię o dziecku, które urodziło się ze świńskim ogonem w pewnej rodzinie, która mieszka przy jednym z głównych skrzyżowań, więc możesz mi wierzyć lub nie, ale za każdym razem jak mijam ten dom, to mi się ta historia przypomina. Wydaje mi się, że to niedługo całkiem zaniknie bezpowrotnie, no bo kto w dobie Internetu będzie wierzył w takie baje? A kiedyś to była codzienność, wieczorami opowiadało się takie historie. A obiektyw? - Nic szczególnego, po prostu przez kilka lat używałam kitowego no i tak mi już mało było, chciałam sobie nieco powiększyć pole widzenia, wkurzało mnie, że nie mogą sfotografować sarny w lesie, która znajduje się w znacznej odległości od mnie. Ale kiepsko sobie z nim radzę, mam problem z robieniem zdjęć z bliska, szczególnie gdy kiepskie światło. A tu warunki też nie za dobre i zupełnie brak czasu. Musi poczekać, a no i muszę instrukcję przeczytać. Również Cię pozdrawiam i miłego tygodnia życzę. Co to tam teraz w szkole? Zdaje się, że matury. Po tych lockdownach maturzystom należy się szczególne wsparcie, więc trzymam kciuki :)))

      Usuń
    2. Zatem masz coś "tele". Dobrze!! Każdy obiektyw, to klucz do innego rodzaju zdjęć. Instrukcji chyba czytać nie musisz. Po prostu podłącz i zacznij eksperymentować. To najlepsza zabawa ))
      A te opowieści... Kiedy zmarł mój pierwszy dziadek, to właśnie tak się odbyło - pusta noc, zakrycie luster, zatrzymanie zegarów, "wystukanie" o próg ( niby pożegnanie, ale tak naprawdę, to właściwie pożegnanie strzegącego ducha domu, jego informowanie, że oto domownik się żegna i gdyby chciał wrócić, to już nie jest "swój", a obcy, ten zły) Uwielbiam takie opowieści, bo niby gusła, itd, ale tak naprawdę konkretny świat wierzeń, które w takiej właśnie formie ocalał. A z tym świńskim ogonkiem, to akurat prawda, nie podpucha. na ileś tysięcy urodzin trafia się anomalia. A to błony między palcami, a to "ogonek". Jakoś to trzeba było wytłumaczyć, więc skoro przyroda nie lubi pustki, to i umysł ludzki też. I wypełnia brak wiedzy opowieścią. Inna sprawa, czy w nią wierzymy, czy nie. Choć dzisiaj tyle kultur się na siebie nałożyło, że mnoży się to strasznie. Choć wiadomo, że nasze, rodzime "strachy" i opowieści są najlepsze, bo najbliższe.
      Tak, matury. Poronny pomysł - we Francji, Niemczech i Hiszpanii zrezygnowano z matur zapewne ku uldze młodych ludzi. Jutro o 5 rano muszę być w szkole by przyjąć matury, potem zdjęcia maturzystów zrobię "ku wiecznej pamięci" i poczekam na nich, zapewne będą pytania. Zresztą prosiłem ich o kontakt, bym wiedział, jak im poszło. Teoretycznie mam wolne, ale widzisz, jak to wygląda. Zresztą chyba bym w domu nie usiedział :)) No a reszta tygodnia, to komisje i siedzenie na maturze - najnudniejsza rzecz pod słońcem. Jeszcze później zmienię się w egzaminatora, bo 14 maja już sprawdzam. To dopiero będzie jazda... Zwłaszcza teraz, po tylu miesiącach zamknięcia sprawdzać efekt nauczania online. Tfu, tfu, oby nie zapeszyć :)) (to a propos odganianiu zła) Trzymaj się zdrowo i słonecznie!!

      Usuń
  3. Świat ludzki ma tyle obliczy. Czasami przemknie mi myśl - skąd tyle różnych zwyczajów, obyczajów, guseł. Z niewiedzy, nadziei czy strachu, wiary, że coś tam jest, że nic nie ma końca, ani początku, choć się rodzimy z białą niezapisaną kartką, a umieramy z nadzieją. Wstrząsnęłaś trochę dzisiaj tym tekstem. O swoich doświadczeniach i zwyczajach jakie mi było przerobić pozostawię tam gdzie ich miejsce - w przemijaniu. Tak szybko mija czas, czasami za szybko i często odchodzimy z tego świata za wcześnie dla innych, za wcześnie dla siebie. Zostawiam pozdrowienia i życzenia pięknej wiosny i by była wiosną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chciałam wstrząsnąć, ale rozumiem, że nie dla wszystkich są to przyjemne historie, o ile w ogóle mogą takie być. Niemniej każdy z nas musi się z nimi zmierzyć wcześniej czy później, a że kiedyś był to jeden z tych tematów, którymi mi wieczorami częstowano, to i tutaj się pojawił. Życzę Ci miłego wieczoru i oczywiście wiosny, która w tym roku długo każe na siebie czekać, ale coś czuję, że to już tuż tuż :)

    OdpowiedzUsuń
  5. są sprawy, które przerastają zrozumienie. ale tak zwany "chłopski rozum" potrafi sobie poradzić z niezrozumiałym. obserwacja przyrody, pamięć lat poprzednich i nieufność do nowomowy sprawia, że ciężko takiego otumanić, bo swoje wie. nawet, jak nie wie skąd wie. przesądy są dobre. wygodne, bo zamiast dumać, czy tak, czy siak - wystarczy pójść za głosem powiedzeń mających za sobą wieloletnie obserwacje. do głowy by mi nie przyszło wyśmiewać podobne zabobony - okno? co za problem - otwieranie okien nie jest przestępstwem, a jeśli choć jedna osoba we wsi śpi spokojniej, to warto.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba nie tylko na wsiach tak jest. Jestem z miasta i na szczęście ostatnio u mnie w rodzinie pogrzebow brak ale pamiętam że jest przesąd by przez niedzielę nie leżał trup bo kogoś ze sobą zabierze. Że musi wyjechać nogami do przodu. No i tradycyjnie trup leży kilka dni w domu by wszyscy mogli się z nim pożegnać, różaniec itd. Można wynająć nawet specjalne lodowe łóżka co by zwłoki za szybko się nie rozkładały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawe te stare zwyczaje pochowkow na wsiach. Ja niespecjalnie wierze w przesady ale wiem ze w kazdym z nich ziarnko prawdy zawsze jest. Skads one sie wziely. Moja ciocia na przyklad wierzy wrozkom bo raz jej sie przepowiednia sprawdzila.

    Serdecznie pozdrawiam Gorzka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Przez góry, doliny, czyli problemy drogowe

Mała wioska wciśnięta w ogromny las, a w niej mieszkańcy, którzy już tak się zżyli z tą naturą, że krzywdy by im w żaden sposób wyrządzić nie mogła. A już na pewno same lasy, które stanowią plątaninę i mieszaninę piaszczystych dróg, iglastych zagajników, dębowych wysepek, na których w sezonie wyrastają dorodne borowiki i smukłe kanie. Ale uważaj - to mogą być tylko pozory! W najlepszym przypadku, gdy zanurzysz się w las, to nie zdziw się, że na swojej drodze spotkasz jeszcze zamaszyste staruszki w chustkach na głowie i z koszykami w rękach, które akurat wybrały się po chrust lub szyszki, albo nawet pijanego obywatela, który właśnie przysnął na zielonym, miękkim mchu z konserwą w jednej ręce, a z butelką w drugiej. Bo cóż by te piaszczyste dukty i ścieżynki zaścielane igliwiem mogły wyrządzić swoim mieszkańcom? A no nawet najmniejsze dzieci wiedzą, że tak potrafią zbałamucić, że nim się człowiek obejrzy, a już znajdzie się na bagnach, które zachodzą w lasy okalające starorzecza Warty. A