Przejdź do głównej zawartości

Jaki jest listopad, każdy widzi

Listopad to taka pora, gdy dociera do Gorzkiej, jak się przez cały rok zapuściła. Ona nie robi rachunku sumienia na koniec roku czy w styczniu - ona to robi w listopadzie, albo inaczej, w listopadzie nadprogramowe kilogramy i niebezpieczne przyzwyczajenia robią się rażąco widoczne i tak uciążliwe, że postanawia się z nimi rozprawić. Pod świecznikiem więc leżą między innymi takie kwestie jak:

- 12 kilogramów nadwagi, które nie mieści się już w ulubione spodnie i spódnice, ale za to idealnie chowa się w szerokich płaszczach, kurtkach, swetrach i sukienkach,

- nałóg papierosowy, który skutkuje nie tylko uporczywym kaszlem, ale i koniecznością wychodzenia na dymek nawet w zamiecie i zawieje, co wcale nie jest przyjemne,

- braki w garderobie począwszy od dziurawych skarpet, a kończąc na za ciasnych biustonoszach,

- wrzucanie na całkowity luz, jak tylko zaczyna się weekend, co niestety odbywa się z kiepskim skutkiem dla poniedziałku,

- jedno przyzwyczajenie, o którym dla własnego dobra nie będzie w ogóle wspominać, poza tym że po prostu jest.

Z ręką na sercu może się natomiast pochwalić tym że;

- ma absolutny, że aż absurdalny porządek na pulpicie,

- wszystkie swoje rzeczy zmieściła w trzy szuflady i dwie półki,

- skrupulatnie zanotowała każdy wydatek, nawet ten na papierosy, i wyszło jej, że jest póki co na plusie, 

- wisi nad nią tylko jedna sprawa nieciepiąca zwłoki. 

 Ale podsumowania tylko wtedy są dobre, gdy prowadzą do zmiany, a czy Mrs. Gorzka będzie miała siłę w ogóle je wdrożyć w życie, jak ona czuje, że powoli uchodzi z niej życie? Zapewne powłóczenie nogami spowodowane jest nadprogramowymi kilogramami, ale jeżeli nie? Jeżeli przyczyna jest znacznie głębsza i wyłazi ze środka? Czym się w takim razie ratować? Herbata z miodem i cytryną nie skutkuje. Nie ma słońca w listopadzie, póki co, albo Gorzka go nie widzi, a głupie serce czasami załopocze, jak motyl schwytany w dłonie - zupełnie jakby coś zaczęło mu dolegać. 

 
















 


Komentarze

  1. Smutne. Ja tymczasem liczę dni do końca miesiąca. Tyle, że przede mną
    jeszcze grudzień, za którym nie przepadam tak jak za listopadem.
    Co poradzić Mrs. Gorzkiej? Sny czy spacery? Może w snach wyśni
    sobie jakąś radę dla siebie, a na spacerach znajdzie pomysł na lepsze
    życie w listopadzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo liczenie wcale nie jest lepsze - w końcu to tak jakby się prosiło o to, żeby jak najszybciej przepadł kawałek naszego życia - im człowiek starszy, tym bardziej szkoda nawet tego listopada, a to przecież czas jak każdy inny, tylko przez ludzkie widzimisię obdarty z przyjemnych doznań, a wyposażony w słotę, zimno, brak słońca i same jakieś schyłkowe nastroje, gniewne twarze, wyimaginowane problemy - i tak do kiedy? - do marca, kwietnia, maja? Czy może w okresie świąt trochę się ociepli? A Gorzka nie ma czasu na spacery, a najchętniej by się właśnie wytarzała w wilgotnej leśnej ściółce ;)

      Usuń
  2. Post bardzo poważny, mówi o świadomości, a świadomość prowadzi przeważnie do zmian.
    To co jest na zdjęciach, na każdym zdjęciu, jest... no WOW!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super foty Gorzka, to po pierwsze. Po prostu mega rewelacja!
    A po drugie zazdraszczam Ci dwóch rzeczy: drugiego punktu- chciałabym zmieścić swoje rzeczy w 3 szuflady i 2 pólki- u mnie to absolutnie nierelane! W tych sprawach nie mam limitu. Moja Mamcia nieprawdziwie twierdzi, że jestem zakupoholiczką. Ale od czasu pandemii jest o wiele lepiej :)
    I jeszcze jednego: bo u mnie wiszą dwie rzeczy nie cierpiące zwłoki! echhh... ale jestem już blisko finiszu, tylko czas rozłazi mi się gdzieś na boki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny i trudny post, a zdjęcia wręcz niesamowite. Dwa razy przeczytałam. Trochę mi się smutno zrobiło. Będę trzymała mocno kciuki, byś odszukała na nowo drogę, gdzie serce będzie znów biło miarowym rytmem, a nogi nie będę czuły ciężaru psyche. Dobrego czasu i moc uścisków <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutny temat jesieni już gdzieś komentowałem i stwierdzę znów, że dla mnie jesień albo listopad wcale nie jest czyms przygnębiającym i zmuszającym do refleksji. Rachunek sumienia?🤔hm... może lepiej nie😉 chyba wolę żyć w błogiej nieświadomości, że wszystko idzie jak ma😀
    PS: malutka literówka w zdaniu "sprawa niecierpiąca zwłoki" - nie chciałem tego tu pisać ale nie znalazłem opcji wysłania wiadomości pryw.😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...