Przejdź do głównej zawartości

Leszczyna

Czy to już wiosna? - Nie, jeszcze nie... tak jakby wraz z wiosną miało się coś zmienić... Jeszcze trochę i pszczela rodzina przyleci na leszczynę i hałasu narobi. Najpierw owady będą się jak szalone uwijać przy tych zwisających, brązowych dżdżownicach, a potem przylecą pić wodę tak łapczywie, że niektóre się nawet potopią. A drzewo jeszcze długo będzie takie gołe stało, nim w zieleń na powrót się ubierze. A Mrs. Gorzka będzie tak patrzeć na te pszczoły i zastanawiać się, skąd w nich tyle życia! A no jak się tyle miesięcy przespało, to nic dziwnego, że i fruwać się chce, jeść i pić. I bardzo dobrze - nie wszyscy muszą się w tym samym czasie radować i weselić - pesymistyczne typy są równie ważne w przyrodzie, co i śpiące pszczoły. Jakaś równowaga w końcu musi być. Zapewne jednak coraz cieplejsze dni i wieczory obejmą i rozczulą nawet najbardziej zatwardziałe skorupy - wylezą ze swoich pancerzy, gdy nikt nie będzie widział i oddadzą się rozpuście, żeby się potopić jak te pszczoły. Czy jednak te pszczoły tak naprawdę się topią, to nie do końca jest pewne, co prawda leżą takie z opitymi brzuchami do góry, ale jak następnego dnia tam zajrzysz, to już ich nie ma. No chyba, że jakaś trafi do wiadra, zamiast na ciepłe bajorko na rozłożonej plandece. 

Czy Mrs. Gorzka obudziła się już jak te pszczoły? Nie - ona jeszcze śpi, ale przez sen zjadła pół brytfanki jabłecznika, 1/3 gorącego razowca prosto z pieca ze smalcem i talerz rosołu czarnego od pieprzu. Zupełnie jak te pszczoły uwijała się przy talerzach, a głowę miała zaprzątniętą tak ważnymi sprawami, że jak się na chwilę przebudziła, to zupełnie nie mogła sobie przypomnieć, o czym w ogóle myślała czy śniła. Rano jak się budzi, a przynajmniej tak jej się wydaje, to nie potrafi określić, co na siebie zakłada, bo bierze to co najbliżej pod ręką, więc gdyby jej ktoś podsunął rzymską togę, to pewnie też by ją włożyła. Nie pamięta czy się czesała, czy robiła siku, czy wyprała skarpety. Wieczorem, zanim położy się do łóżka, to nie może sobie przypomnieć, czy się myła. Czy to jakiś letarg? Pozorne życie jednak wychodzi na to, że ma się całkiem dobrze - lodówka jest pełna, koty śpią najedzone, paliwa w baku ubywa, monitów nie dostaje, że rachunków nie zapłaciła, ubrania się zużywają, buty brudzą, włosy jak szalone rosną na nogach, że strach pończochy zakładać i te na głowie też w końcu zaczęły, w telefonie wyświetlają się nowe numery, przychodzą esemesy - nikt za nią tego nie robi - ona sama, więc czemu jej się wydaje, że śpi? I ile jeszcze taki stan potrwa? 

 












 

Komentarze

  1. A Polka dziś także fotografowała leszczynę. I nawet napisała na FB "Gdy powietrze pachnie kwitnącą leszczyną..." jako opis zdjęcia ze słonecznego spaceru wśród traw. Ale Polka nie myśłała jak Gorzka o pszczołach, bo jej się chyba wydawało za wcześnie. Polka założyła dziś płaszcz nieco za duży, ale za to w fajnym kolorze śliwki węgierki, a do tego zieloną chustkę zwikłała pod szyją. I wiatr rozwiewał Polce jej blond włosy, a ona była zadowolona z ułożenia włosów, bo nie zawsze układają się ku jej zadowoleniu i Polka nie wie dlaczego nie zawsze...
    hahahaa...
    Gorzka, cudnie to napisałaś i fotkami okrasiłąś stosownie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę, się, że Ci się podoba :) Pszczoły wylatują już nawet w połowie lutego, gdy temperatura wzrośnie powyżej 10 stopni i jest bezwietrznie, ale w tym roku jest jeszcze za zimno. Pewnie przylecą dopiero w marcu. A wylatują z ula, aby zrobić kupę i oczywiście wracają z powrotem. Pewnie prawdziwy pszczelarz zna jeszcze inne powody, dlaczego opuszczają na chwilę ul, ale ja myślę, że już im się znudziło to siedzenie, zresztą w przedwiośniu w ulu może być już dla nich nieco za ciepło i pewnie chcą się też ochłodzić. Póki co jeszcze ich na leszczynie nie było. Podoba mi się ten Twój węgierkowy płaszcz, na pewno pasuje do koloru włosów.

      Usuń
  2. Pąki na drzewach są, czaple też już są, koleżanka bociana widziała, wczoraj na niebie klucze czegoś, no to chyba wiosna tuż tuż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam już sunące klucze, jedne to na pewno jakieś gęsi były, bo straszny hałas robiły, a było ich tak dużo, i mniejsze coś już leciało. No i oczywiście jest już piękna, srebrzysta palma, ale pączków to jeszcze nie widziałam nigdzie, bocianów też. Natomiast strasznie krzyczą żurawie.

      Usuń
  3. Dziwna w tym roku była zima, no i jeszcze kilka dni potrwa. Właściwie miesiąc według kalendarza. Piękny wpis. Dynamiczny jak taniec do muzyki dość wartkiej. Mimo snu Gorzka raczej nie zasnęła dostrzegając pierwsze oznaki wiosny. Piękne zdjęcia. Dzisiaj dzień miłości, to ja Gorzkiej życzę samych dobroci w kolorze tęczy 🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to efekt Twoich życzeń, ale przyszedł do mnie pocztą w ten "dzień miłości" zupełnie nieoczekiwany i trochę przypadkowy prezent, który jednak idealnie trafił moje preferencje. Nie wiem, jak to się stało, że trafił akurat do mnie - coś chyba mi go niebosa zesłały :D Oczywiście życzę tego samego :)

      Usuń
  4. Może zapomniała nastawić budzik i dlatego wciąż śpi, lecz już niedługo
    wiosna wszędzie zakwitnie na zielono i żółto. Mrs. Gorzka też się obudzi.
    Chyba, że wiosny nie lubi i woli spać dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kiedy to będzie? Patrząc na obecną pogodę, to chyba nieprędko. Może to jeszcze po prostu nie ta pora? Jak tak dalej pójdzie, to wiosna nie będzie miała czasu zażółcić się i zazielenić, tylko od razu rozkwitnie wszystkimi kolorami tęczy, żeby zaraz zapłonąć w gorącym, letnim powietrzu.

      Usuń
  5. Bardzo lubie pszczoly i szanuje je za pozyteczna prace. Juz dawno nie widzialam zadnej ale pewno niedlugo sie pokaza. Szlag mnie trafia jak ludzie robia im krzywde. Trzeba byc bezmozgowcem zeby zabijac te owady. Kolezanka mi kiedys powiedziala ze jej sasiad z dzialki potracil mnostwo pszczol bo jakis debil czyms je spiskal i padly.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w