A wszystko tak naprawdę zaczęło się od tego, że obrus był zawinięty w obrus. I w takiej formie został przekazany dalej. Na wierzchu był taki stary i zniszczony, ale środek skrywał nowy, błyszczący i świeżo wyprany i odprasowany śnieżnobiały obrus. Pomylić może się każdy, ale tym razem pomyłka rozpętała prawdziwą burzę wśród relatywnie spokojnych mieszkańców małej wioski u skraju sosnowego lasu. Właściwie trudno znaleźć prawdziwego winowajcę tego zbrodniczego czynu, ale ktoś niewątpliwie musiał się go dopuścić, bo przecież obrus sam z siebie nagle nie zrobił się za mały i niedoprasowany. Co prawda potem okazało się, że to jednak ten właściwy obrus, tylko stół był większy niż zwykle, a pani, która sokolim wzrokiem wypatrzyła te karygodne różnice nie wzięła okularów i po prostu uznała, że to tę starą i sfatygowaną płachtę rozłożono na ołtarzu. Całe szczęście, że ktoś zrobił zdjęcia i można było się podeprzeć prawdziwym dowodem, gdy gestapo zapukało do drzwi wieczorem. Niemniej ten biedy obrus pociągnął za sobą całą lawinę, bo w międzyczasie okazało się, że ozdobna wstęga jest w ogóle niedoprasowana, a przy tym zmieniła kolor z białego na różowy, bo gospodyni uprała go z narodowymi flagami (ta sama, co nie założyła okularów), a świece, które miały stanąć dumnie na obrusie, niespodziewanie pod wpływem słońca zmieniły kształt na zbyt wulgarny, by pełnić przypisaną im funkcję. I można by tu jeszcze dużo pisać o tym, że nagle ze ściany zaczęła płynąć woda, ryż uzyskał konsystencję waty cukrowej, a Zośka, która od kilku lat codzienne waruje w tym samym miejscu, nagle zniknęła na całą dobę. Grunt, że wszyscy przeżyli i jak na razie mają się całkiem dobrze.
Cuuuuuuuuuudowne foteczki :) Mmmmm... A historia, jak to na wsi, z niczego urasta do rangi tragedii. A winowajca jest potrzebny, żeby potem przez kolejne tygodnie mieć o kim opowiadać. Najczęściej opowiada ten/ta, który/a najwięcej zawinił/a, a winę na innych chce zrzucić. Ale, co tam... słonecznej niedzieli życzę w pięknych, wiosennych plenerach :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Obejrzałam sobie je na całym ekranie kompa czy laptopa - nie rozróżniam :)) Super. Pomysł na kwiatki z żabek wow. Co do opowieści. Czyta się z zapartym tchem. Czasami zastanawiam się czy można nauczyć się pisać. Są teksty, które czyta się z zapartym tchem, a są i takie, gdzie człowiek ledwie dwa zdania przeczyta i odkłada. Dziwne, bo praktycznie teksty owe wszystkie napisane poprawnie. Pięknie snujesz swoje opowieści. Serdeczności i kwitnącego czasu <3
OdpowiedzUsuńObrus w obrusie jak opowieść w opowieści. Można z tego stworzyć historię
OdpowiedzUsuńkryminalną. Do tego piękne wiosenne kwiaty. Pięknie :)
Wybacz, że dopiero teraz, ale matury i nie ogarniam rzeczywistości. I w ramach zmuszenia się do "normalności" wszedłem i komentuję. A mam co! Fantastycznie napisana historia.Język się skrzy, a obrus zmienia barwę (nie mówiąc o kształcie świec, to dopiero impreza by była). mam wrażenie, że zza tej historii powinna wyskoczyć jeszcze jedna. Ta właściwa, ukryta. Ale...niech sobie jest i czeka swojego czasu. Zrobiłaś mi wieczór za co Ci serdecznie dziękuję :)))
OdpowiedzUsuńNo i pozdrawiam Cię serdecznie machając z samego środka chaosu maturalnego :)))