Przejdź do głównej zawartości

Księżniczka na ziarnku grochu w wydaniu prowincjonalnym

       Całe życie to przerabianie w kółko wciąż tych samych historii. Albo dobra zabawa albo męka. 

Znowu rano trzeba było wstać i zbierać od nowa te rozsypane koraliki. Gorzką kolana rozbolały, a te małe upierdliwce powlatywały wszędzie, w każdą najmniejszą dziurkę, jakby tam nie wiadomo co było. A tam kurz co najwyżej. Na ile Gorzka nastąpiła kolanem, na ile stopą, na ile dłonią? Porobiły się od tego na ciele takie śmieszne odciski. Najzabawniej wyglądają kolana, a tu trzeba sukienkę założyć dzisiaj, która kończy się trochę nieco ponad nimi. Może samo posmarowanie wystarczy? Ale to nie wygląda przecież tak, jakby Gorzka klęczała na paciorkach, to wygląda tak, że Gorzka przebyła kawał drogi na klęczkach w nie wiadomo jakim celu. Nie na stopach, ale na kolanach. Bolą i pieką, a ona tylko zbierała takie małe, różnokolorowe. A tu codziennie trzeba zbierać te drobiazgi i się nie skarżyć i jeszcze udawać, że jest się zadowolonym i za wszystko wdzięcznym, bo inni mają przecież gorzej.

Życie to w kółko te same historie. I nie ma zmiłuj, albo bierzesz to co jest, albo wciśnij głowę w poduszkę i udawaj, że nie żyjesz. A że ty masz akurat takie kolana, to już twój problem. Inni robią to samo, a tu śladu najmniejszego nawet nie ma, tylko twoje wiecznie niedopracowane. Samo smarowanie nie wystarczy.  Żeby oszczędzić kolana, Gorzka wspomagała się łokciami, ale to tylko przyniosło odwrotny efekt, bo i jedne i drugie wyglądały okropnie, więc z dwojga złego lepiej pozostać przy jednej części ciała.


Historia lubi zataczać koła, ale wcale nie musi. To że upadło Cesarstwo Rzymskie, nie znaczy, że UE też szlag trafi, i że Gorzka znowu zostanie z ręką w nocniku. I nie zmieni to faktu, że znów musiała udać się po sukienkę i znowu nic nie kupiła, a tu szafa na nią krzyczy: "Weź ty się kobieto ogarnij i ubierz jak należy. Naprawdę zakładać tę samą sukienkę po raz setny, to już lekka przesada!" 
Ale Gorzka przecież była i nawet się prawie popłakała, bo ona nic kupić nie potrafi. Nie umie zdecydować, jakby tu o jakieś życie chodziło, a nie tylko o cholerną sukienkę. Nie w każdym przypadku chodzi przecież aż o życie, czasem po prostu o nic nie chodzi. Czasem po prostu jest i tyle. Bez żadnych domysłów i niedomówień. Resztę dorabiasz sobie ty. Jak jakiś paranoik.

Po tej całej imprezie, na której Gorzka znów zaprezentowała swoje niereprezentacyjne kolana w starej chabrowej sukience powyżej kolan, przyszła burza. Skończyła się w środku nocy i znów wszystko umyła i dopiero wtedy Gorzka zasnęła.
I wcale to nie zmieniło faktu, że od rana znowu zaczęło się to samo... Ale my przecież to bardzo lubimy.

Komentarze

  1. Przyzwyczajamy się do rytuałów, to fakt. Oby Gorzkiej kolana i łokcie się wygoiły :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog...

W chowanego

Zabawa w chowanego była zawsze najlepsza. Na babcinym podwórku było pełno szop, komórek, strychów, była i piwnica, i najróżniejsze naprawdę niezwykłe zakamarki, w których łatwo było się ukryć, ale potem wychodził z nich człowiek z toną pajęczyn na głowie, umorusaną buzią i rękoma, o ubraniu nawet nie wspominając. Taka zabawa była jednak najlepsza. Nieważne były pasy na goły tyłek, zapominało się o nich szybko, ale nigdy nie zapominało się podniecającego uczucia, które aż wierciło w brzuchu, gdy ktoś przechodził koło twojej kryjówki i nie potrafił cię znaleźć. Albo uczucie, gdy myślisz, że nikt cię nie widzi, a nagle czujesz czyjś dotyk na swoich plecach. A potem złość, ale i szczery śmiech. A najprzyjemniej było, gdy w zabawie brały udział właśnie te, a nie inne osoby.   Zabawa w chowanego trwa nadal. Kto się da odnaleźć, kto uchyli rąbka tajemnicy? Jak zabawa w butelkę - na kogo wypadnie - ten zdradza szczegół ze swojego życia, o którym oczywiście nikt nie wie. Chowamy się...