Przejdź do głównej zawartości

Między nami o chochlikach

Całkiem przypadkiem Mrs. Gorzka usiadła przy tym stole. I całkiem przypadkiem za gałązką świerku w prawie całkiem wypalonej świeczce dostrzegła ślad maleńkiej raciczki. Dokładnie takiej jak spotyka na bagnistych drogach w lesie, tylko dużo mniejszej. Oczom jej  zaraz ukazała się słodka świnka rodem z filmu "Babe - świnka z klasą" . I gdyby iść tym tropem, to Gorzka powinna tryskać humorem, śmiać się i płakać na przemian ze szczęścia i oczekiwać cudownego happy endu. Przez myśl by jej nie przeszło, że całkiem coś innego może wydarzyć się przy wigilijnym stole...

 Bo czasem w świecy mieszka chochlik. A chochlik to istota złośliwa bywa i wygodna. Grzeje się przy knocie, polewa gorącym woskiem i tylko ślepiami przewraca na to, co się dzieje wokół. I bardzo to lubi. A gdy tylko zamieszka w takiej świecy, to ona się potem nie chce palić. Skąd się tam bierze? Najczęściej wypada z rękawa osobie rozstawiającej świece. A tam skąd się  wziął? Tego to już nikt
nie wie, to można tylko snuć domysły, a osoba u której przebywa, najczęściej nie ma o tym zielonego pojęcia. Chochlik lubi grzebać w emocjach i czynach wybranych sobie osób. Może się tak np. zdarzyć, że jak on zamiesza, to nikt się ciastem nie poczęstuje, bo akurat wszyscy się odchudzają i gospodyni będzie potem niezadowolona albo sprawi, że podana zupa lub herbata będzie prawie całkiem zimna i choć goście nic o tym nie powiedzą, to będą niekontent. Może się i tak zdarzyć, że dwoje ludzi, którzy mają sobie wiele do powiedzenia, będą udawać, że tak nie jest i żaden z nich nie zrobi pierwszego kroku. Albo bywa, że nad życzliwą atmosferą wezmą górę polityczne niesnaski, i mimo że wszyscy będą się uśmiechać, to w rzeczywistości będą myśleć tylko o tym, żeby to wszystko się już skończyło. A on się wtedy będzie rechotał i do góry brzuchem przewracał i jeszcze więcej tarzał w zastygłym wosku. Bo zastygły wosk to to, co on lubi najbardziej. Tak jak wystygły rosół ze skrzepłymi kawałkami tłuszczu, jak zimna krew , która robi się ciężka jak galareta. Jak niewypowiedziane uczucia i słowa, które utknęły na wysokości mostka lub gardła, jak ciepła dłoń wyciągnięta do kogoś, ale w porę nie uchwycona, więc robi się coraz bardziej zimna, że trzeba ją schować w gruby sweter, żeby nie skostniała całkiem. Jak uśmiech i spojrzenie kierowane do kogoś, kto będzie wiecznie udawał, że tego nie widzi. Jak kawałek rozgotowanej cebuli w zupie na talerzu małego dziecka, które jest w gościach i musi wszystko zjeść, jak wystygła jajecznica...Ten nasz chochlik, Gorzka zauważyła jeszcze, siedział w świeczce i pokazywał wszystkim jęzor i inne niecenzuralne gesty, odwracał się zadem i machał ogonem. No po prostu był w swoim żywiole.

Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek mówi znane przysłowie. 
Nie będzie Gorzka zapalać ogarka. Nie będzie chochlikom dobrze robić. Widział ktoś kiedyś w kościele ogarki? Tam się zawsze porządne świece palą. Na świetle i cieple się nie oszczędza. Nie oszczędza się na miłości i życzliwości.

A za drzwiami stała miotła -  nie Gorzka na niej nie odleciała, wzięła ją i wymiotła porządnie, żeby się jakie licho nie ostało, dopiero potem ją wywiało... 

Komentarze

  1. Gorzka z każdym dniem tryska humorem. Delikatnie się rozbudza, jak te styczniowe dni....
    I dobrze że na miłości nie oszczędza. Jeszcze by zmarła tej ludzkiej frustracji. ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę kwaśny ten jej humor... no ale lepszy taki niż żaden :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klasyfikacja nie jest widocznie potrzebna w sferze humoru Gorzka zaczęła się nawet, nawet ładnie wyłania
      z tych mroków przemyśleń

      Usuń
    2. Dziękuję Ci za tę pointę, bo uświadomiłaś mi coś, czego ja sama nie dostrzegałam

      Usuń
    3. Obserwuję Gorzką z innego punktu widzenia i dostrzegam światełko w tunelu

      Usuń
  3. Bardzo ładnie wplotłaś w tekst to, co najbardziej boli - brak porozumienia i milczenie. Bo przecież nawet kłócąc się wypowiadamy jakieś myśli, z którymi można polemizować. Kiedy jest milczenie, to trzeba wiele odwagi, by je przerwać . Choć sami wiemy, że to nie jest łatwe. Podoba mi się myśl, że to wszystko chochlik, że to jego wina. Bardzo dziękuje Ci za ten tekst, który bardzo dobrze pokazuje tym, kim jesteśmy - dobrze zaobserwowane :)) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak mi ta Twoja Mała nasunęła myśl o chochliku :) Smutne jest tylko to, że to nie one tak na prawdę są za to odpowiedzialne, tylko my sami... Ludzie dość mało odważni są, jeśli chodzi o te sprawy. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo słońa, bo u mnie o dziwo świeci od rana :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Lepiej żeby chochlik nie wpływał na nasze życie. Bądźmy sobą i miejmy odwagę powiedzieć, co nam się podoba, a co nie. Miała Gorzka rację, że wymiotła go. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To racja, lepiej samemu zadbać o to, żeby wszystko potoczyło się jak należy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w