nie wie, to można tylko snuć domysły, a osoba u której przebywa, najczęściej nie ma o tym zielonego pojęcia. Chochlik lubi grzebać w emocjach i czynach wybranych sobie osób. Może się tak np. zdarzyć, że jak on zamiesza, to nikt się ciastem nie poczęstuje, bo akurat wszyscy się odchudzają i gospodyni będzie potem niezadowolona albo sprawi, że podana zupa lub herbata będzie prawie całkiem zimna i choć goście nic o tym nie powiedzą, to będą niekontent. Może się i tak zdarzyć, że dwoje ludzi, którzy mają sobie wiele do powiedzenia, będą udawać, że tak nie jest i żaden z nich nie zrobi pierwszego kroku. Albo bywa, że nad życzliwą atmosferą wezmą górę polityczne niesnaski, i mimo że wszyscy będą się uśmiechać, to w rzeczywistości będą myśleć tylko o tym, żeby to wszystko się już skończyło. A on się wtedy będzie rechotał i do góry brzuchem przewracał i jeszcze więcej tarzał w zastygłym wosku. Bo zastygły wosk to to, co on lubi najbardziej. Tak jak wystygły rosół ze skrzepłymi kawałkami tłuszczu, jak zimna krew , która robi się ciężka jak galareta. Jak niewypowiedziane uczucia i słowa, które utknęły na wysokości mostka lub gardła, jak ciepła dłoń wyciągnięta do kogoś, ale w porę nie uchwycona, więc robi się coraz bardziej zimna, że trzeba ją schować w gruby sweter, żeby nie skostniała całkiem. Jak uśmiech i spojrzenie kierowane do kogoś, kto będzie wiecznie udawał, że tego nie widzi. Jak kawałek rozgotowanej cebuli w zupie na talerzu małego dziecka, które jest w gościach i musi wszystko zjeść, jak wystygła jajecznica...Ten nasz chochlik, Gorzka zauważyła jeszcze, siedział w świeczce i pokazywał wszystkim jęzor i inne niecenzuralne gesty, odwracał się zadem i machał ogonem. No po prostu był w swoim żywiole.
Nie będzie Gorzka zapalać ogarka. Nie będzie chochlikom dobrze robić.
Widział ktoś kiedyś w kościele ogarki? Tam się zawsze porządne świece
palą. Na świetle i cieple się nie oszczędza. Nie oszczędza się na
miłości i życzliwości.
A za drzwiami stała miotła - nie Gorzka na niej nie odleciała, wzięła ją i wymiotła porządnie, żeby się jakie licho nie ostało, dopiero potem ją wywiało...
A za drzwiami stała miotła - nie Gorzka na niej nie odleciała, wzięła ją i wymiotła porządnie, żeby się jakie licho nie ostało, dopiero potem ją wywiało...
Gorzka z każdym dniem tryska humorem. Delikatnie się rozbudza, jak te styczniowe dni....
OdpowiedzUsuńI dobrze że na miłości nie oszczędza. Jeszcze by zmarła tej ludzkiej frustracji. ...
Trochę kwaśny ten jej humor... no ale lepszy taki niż żaden :)
OdpowiedzUsuńKlasyfikacja nie jest widocznie potrzebna w sferze humoru Gorzka zaczęła się nawet, nawet ładnie wyłania
Usuńz tych mroków przemyśleń
Dziękuję Ci za tę pointę, bo uświadomiłaś mi coś, czego ja sama nie dostrzegałam
UsuńObserwuję Gorzką z innego punktu widzenia i dostrzegam światełko w tunelu
UsuńBardzo ładnie wplotłaś w tekst to, co najbardziej boli - brak porozumienia i milczenie. Bo przecież nawet kłócąc się wypowiadamy jakieś myśli, z którymi można polemizować. Kiedy jest milczenie, to trzeba wiele odwagi, by je przerwać . Choć sami wiemy, że to nie jest łatwe. Podoba mi się myśl, że to wszystko chochlik, że to jego wina. Bardzo dziękuje Ci za ten tekst, który bardzo dobrze pokazuje tym, kim jesteśmy - dobrze zaobserwowane :)) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :))
OdpowiedzUsuńTak mi ta Twoja Mała nasunęła myśl o chochliku :) Smutne jest tylko to, że to nie one tak na prawdę są za to odpowiedzialne, tylko my sami... Ludzie dość mało odważni są, jeśli chodzi o te sprawy. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo słońa, bo u mnie o dziwo świeci od rana :))
OdpowiedzUsuńLepiej żeby chochlik nie wpływał na nasze życie. Bądźmy sobą i miejmy odwagę powiedzieć, co nam się podoba, a co nie. Miała Gorzka rację, że wymiotła go. :)
OdpowiedzUsuńTo racja, lepiej samemu zadbać o to, żeby wszystko potoczyło się jak należy.
Usuń