Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Gwiazdę ognistą…
(J. Słowacki)
I choć w życiu zdarza się wiele spraw załatwionych mniej lub bardziej do końca, to ta u bohaterki jest tak ekspansywna, tak się mocno przyssała, a nawet, że zapuściła w niej tak silnie swoje korzenie, że nie może nic jej zrobić. Mało tego, Gorzka poczuła, jakby to było jej własne dziecko, a dziecka przecież nie można porzucić. To samo ciało, ta sama krew, podobna wrażliwość, ale słowa już inne, inne przekonania, inne myśli, a w duszy nie wiadomo, co gra i jak gra, co czai się w zakamarkach, gdy nikt nie widzi i nikt nie słyszy. Gdyby Gorzka świetnie sobie ze wszystkim radziła, to by powiedziała, że uczepiła się jak rzep psiego ogona i wtedy wzięłaby ją mniej lub bardziej delikatnie w palce, wyszarpnęła i wyrzuciła daleko, ale że tak nie potrafi, to nosi ją i karmi i do snu codziennie układa, a jak krzyczy we śnie, to wstaje do niej prędko. Bo o dzieci trzeba się troszczyć, można o sobie zapomnieć, ale o nich nie można, bo wtedy odezwie się ta rana taka czerwona i zacznie okrutnie boleć, a potem usłyszy się jeszcze: "jadłaś, a mnie nie dałaś, piłaś, a mnie nie napoiłaś..." I co ma wtedy taka matka zrobić? Matka wtedy weźmie na ręce i ukołysze, ukoi i wszystko obieca.
I patrzy Gorzka na to swoje dyndające dziecko nad głową, które wisi na tej niewidzialnej pajęczynie, zbudowanej z super trwałych mikrowłókien, których nawet ogień nie zniszczy ani woda. I chciałaby je zdjąć i wziąć, jak to ryczące dziecko, ale nie może, bo nie sięga. A w środku ją wszystko pali.
A za oknem prawie że ciemno. Nawet ptaków nie słychać. Rozgrzane od słońca zlodowaciałe sople nie kapią, nie unosi się z Gorzkiej oddechu wesoła para,nie skrzy się droga... Ranek to czy wieczór? A w kącie leży nowy płaszcz zakupiony na poprawę humoru, ale spakowany, czeka na oddanie, bo Mrs. Gorzka wygląda w nim jak niedźwiedź wybierający się na bal z przewiązanym u szyi cytrynowym szalikiem. Nie ucieszyła się, bo dla siebie kupiła. Lepiej niech wyjdzie na białe pole i zawoła kruki i wrony, rozdziobią, co się da, a pewnie i wszystko, bo po co zostawiać cokolowiek i dla kogo? A ile w sklepach sukienek na lato! Ależ to czysta profanacja tak w środku zimy letnie sukienki kupować, ale mierzą, oglądają, kapelusze, kolorowe chustki, plecaki. Jak wróciła do domu, to się porzygała tymi kolorami i zapachami.
Brak światła wywołuje u Gorzkiej obrzydliwe grzebanie w środku i totalny brak nastroju do śmiechu i zabawy. A przecież trwa okres zabaw wesołych, balów, śmiechów, gwarów, muzyki i tańców. Co jest z nią do jasnej cholery nie tak?
Czy jej się wydaje czy pojaśniało za oknem? Nie, to jej się tylko przez chwilę przewidziało...
W kontekście braku światła, to właściwie z nami wszystkimi jest obecnie coś nie tam! Można zamknąć oczy i wyobrażać sobie światło, które przecież dobrze znamy, ale... To jednak nie to! Może jutro wybiorę się w poszukiwaniu światła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa chwilę wyjrzało słońce, ale tylko na chwilę. No ja już tak mam, że od razu samopoczucie idzie w górę. Jak to prawie każda baba, takie marudzenie i narzekanie i zamiast myśleć o tym, co przyjemne, wyciągam to co najcięższe. Jeszcze dni są za krótkie, bo czas mam wolny dopiero koło szesnastej, a wtedy już właściwie po wszystkim. Dziękuję za komentarz :)
UsuńMuszę przyznać, że treść Twoje postu czytałam z przyjemnością. A przy porównaniu "bo Mrs. Gorzka wygląda w nim jak niedźwiedź wybierający się na bal z przewiązanym u szyi cytrynowym szalikiem" śmiałam się i dziękuję za ten mój śmiech. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że coś Cię rozśmieszyło w tym wpisie. Dziękuję za komentarz i życzę dużo uśmiechu. Pozdrawiam.
UsuńŚwiatełko zawsze można zrobić.. ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale trzeba się tego nauczyć ;)
UsuńWybacz, ale pierwsza myśl najlepsza, więc się z Tobą nią podzielę. A co, niech będzie biblijne łamanie chleba, czy raczej placka, bo chleb u nich był raczej plackowaty - "Przyganiał kocioł garnkowi..." Moja wina, moja bardzo wielka wina, bo czuję się też w jakiś sposób odpowiedzialny za Twój nastrój. Moje wpisy lekkości puchu nie mają. Myślisz, że to sprawa światła? Chyba nie. Wiesz, jakakolwiek byłaby ta sprawa, która uwiera Gorzką, to musi się uleżeć. Tak po prostu. A najlepiej zacząć coś nowego. Tak, wiem. Łatwo się to pisze, a jeszcze łatwiej mówi. Zwłaszcza na odległość. Ale jeśli miałbym szukać plusów, to jest jeden i niezaprzeczalny. Zawsze wszystko zależy od Ciebie. Od Twojej decyzji i Twojego widzimisię. Można kaprysić i wybrzydzać, bo wiadomo, że to tylko moja i zawsze moja decyzja. Jeśli mogę Ci jakoś pomóc, to sama wiesz, gdzie mnie szukać i jestem otwarty na priv. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńWpis wcale nie jest taki straszny, jakby się wydawało, oczywiście nie puszczę go dalej, bo jest dość ciężki, no ale kto mnie czyta od dawna, ten wie, że i takie wpisy się zdarzają. Żadna Twoja wina, odpowiedzialność za takie i inne moje nastroje biorę tylko i wyłącznie na siebie i radzę sobie z nimi na różne sposoby, choćby tak. No masz rację, że to nie tylko wina światła, ale jak jego brak, to się po prostu pogarsza. Nie zawsze wszystko zależy ode mnie. Nie możesz mi pomóc, ale dziękuję i będę pamiętać :) Również pozdrawiam Cię serdecznie :))
OdpowiedzUsuńGorzka powinna na Karaiby wyskoczyć z piratami pofolgować i koniecznie nie wracać do tej ciemnej przeszłości. ...
OdpowiedzUsuń:) pewnie by już nie wróciła ;D
Usuń