Jako że zaczęła się wiosna, przypomnijmy sobie lub uwierzmy na nowo, że istnieje coś takiego jak miłość, która jako jedyna dodaje smaku wszelkiemu życiu. Tkliwie się więc przez chwilę zrobi albo i nie...
Wyrosła gdzieś tam na mokradłach. Od rana spowijają ją mgły i ubierają kropelki kryształowej wody. Na miękkich zielonych mchach kładzie zmęczoną głowę i słucha niezwykłych odgłosów bagnistego życia, które odzywa się a to stłumionym rechotem żaby, a to delikatnym śpiewem ptaków na mokradłach. Czasem są to przejmujące krzyki żurawi, czasem szelest trzcin po których przemykają niespłoszone zwierzęta. Czasem zapluszcze woda nad którą wyskoczy obudzona właśnie ryba. Ślimaki poruszają się bezszelestnie pozostawiając za sobą mokry, kleisty ślad.
Gdyby teraz zapuścić się w te mokradła, to na każdym kroku odnajdziemy skrzek, taki galaretowaty dowód upojnej żabiej nocy. Tylko z niewielkiej części powstanie nowe życie, reszta wyschnie, bo woda z braku deszczu obniża się coraz bardziej. Nie będzie śladu po tej bezinteresownej miłości, która połączyła na kilka chwil tych dwoje osobników.
Bo żaby to nie ludzie. On skoczył na nią, gdy przemierzała uschłe liście i tak zastygli w jednej pozie, a uwagę zwracał tylko ich nieobecny rozmarzony wzrok. Czasem on lub ona odezwał się dziwnym niespokojnym jękiem i tak trwali zbyt długo, by komuś chciało się ten cały akt oglądać. I dobrze.
Najpierw było krótkie spojrzenie albo nie było go wcale. Może jej wzrok tylko na chwilę omiótł jego ciężki plecak i buty. I to było wszystko. Nie jest wiadome, co on robił ze swoim wzrokiem, bo ona nie patrzyła w jego stronę. Ważniejsze rzeczy zaprzątały jej głowę. Podniosła tylko oczy, gdy narobił hałasu specjalnie pewnie, żeby na chwilę wyrwała się z tego podniosłego wewnętrznego świata. I wtedy spojrzała w te czarne ślepia, ale uwaga, jakże spłoszone, jakby się wstydziły, że takiego rabanu narobiły. Za krótko to jednak trwało, żeby ona zapamiętała tak naprawdę, że te oczy są prawie czarne, dopiero później sobie o tym przypomniała.
A dużo później wydarzyło się wiele innych rzeczy, które on kontrolował, a ona wpadała w nie niby przypadkiem, aż w końcu wydusił z siebie to dzikie spojrzenie, że to ona spuściła wzrok, bo zrobiło jej się dziwnie gorąco.
I wtedy nastąpiła stop klatka i do żadnego aktu nie doszło, bo ludzie to nie ropuchy.
Samym namiętnym wzrokiem nie da się uwieść kobiety. A na pewno nie każdej. Żabę może tak, ale nie kobietę.
Ale "niezapominajki są to kwiatki z bajki, rosną nad potoczkiem, patrzą modrym oczkiem i szepczą tak skromnie, nie zapomnij o mnie..."* Tylko że w bajce są brązowe nie niebieskie. Ale bajka to bajka. Następują niespodziewane zwroty akcji i bywa źle, nawet okrutnie, żeby na koniec stało się dobrze i żyli długo i szczęśliwie.
I spojrzenia stają się coraz intensywniejsze i dłonie coraz niespokojniejsze, a sam człowiek popada w dziwny, chorobliwy stan, którego nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć. Jakimś przypadkiem drogi krzyżują się dziwnie często, jakimś zbiegiem okoliczności zbyt często widzi się twarz, której tak naprawdę w tłumie nie ma, bo jest tylko przyklejona do jakiejś części naszego mózgu albo może do wewnętrznej strony powieki. Świat zaczyna nam się wydawać inny, lepszy, wszyscy się do nas uśmiechają i my do nich też. Wydaje nam się, że możemy góry przenosić i na własnej skórze przekonujemy się, że nie ma rzeczy niemożliwych. A jedyną nagrodą jest wlepiony w ciebie ten głodny wzrok, który szuka u ciebie tego samego. I tak w symbiozie trwamy sobie latami często nic o sobie nie wiedząc, nic do siebie nie mówiąc w obawie, że jednym słowem pogrzebiemy to, co daje nam siłę do codziennej realizacji tego niebajkowego przecież życia. Z obawy żeby nam nie zabrakło powietrza na jeszcze nie wiadomo jak długi czas. Z obawy że w rzeczywistości nie ma na to po prostu miejsca.
A świat przyrody nie ma takich dylematów...
* Pewnie wierszyk M. Konopnickiej bardziej znany, ale Mrs. Gorzka z dzieciństwa pamięta właśnie ten.
Świat przyrody jest o wiele mniej skomplikowany :)
OdpowiedzUsuńA i zwierzęta są bardziej spontaniczne :)
Usuńza dużo kombinowania i za mało działania. czasami wszystko odbędzie się w wyobraźni i zabraknie miejsca na rzeczywistość. świat wirtualny pochłania nawet wiosnę.
OdpowiedzUsuńBardzo trafne spostrzeżenie. Niedługo wszystko pochłonie.
Usuńobserwuję ludzi z elektroniką - to już tylko moment, żeby elektrody były wszczepiane na stałe, żeby nie szamotać się ze słuchawkami i tym podobnymi detalami utrudniającymi użytkowanie sprzętu. a monitor obsługiwany myślami jest tylko kwestią czasu. życie aż po wyczerpanie baterii nas czeka.
UsuńJuż czipują ludzi. Już słowo czip weszło chyba do słownika.
UsuńCzłowiek mógłby nauczyć się spojrzenia niezapominajki, zastygnąć w przyrodzie i żyć rytmem wiatru....
OdpowiedzUsuńMowa czasami jest bardziej niezrozumiała od dotknięcia miłości...
No czasem ktoś się odezwie i czar pryska ;)
UsuńPrzyroda jest taka prosta i nieskomplikowana. Nie dziwota zatem, że tak człowieka uspokaja jej obserwacja.
OdpowiedzUsuńDokładnie, dziękuję za odwiedziny i komentarz :)
UsuńCieszmy się .Są kraję w których zabrania się wchodzenia do lasu żeby człowiek przypadkiem nie doładował się za bardzo energia natury.
OdpowiedzUsuńI jeszcze by zaczął myśleć, to by się dopiero narobiło.
UsuńPrzyroda potrafi człowieka zregenerować i przywrócić chęci do życia ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)
UsuńTrochę to jednak trwało, zanim przetrawiłem to, co przygotowałaś. A przygotowałaś iście diabelną potrawę. Piękną, pachnącą, ale... No właśnie, jak się do niej dobrać? Ani z lewej, ani z prawej, a Mała podpowiada, żeby ciut od spodu. No nie da się! Ale ja wiem czemu. Ludzie, to nie żaby i w tym jest cały problem. Jak mawiał Boy-Żeleński: "Z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. " (niesłusznie przypisywane słowa Sztaudyngerowi) I teraz mogę wreszcie ukroić tę potrawę i zjeść. Pachnie świetnie, ale wiem, że będę chory. Bo po miłości z niezapominajką w tle rzadko kto jest zdrowy. Chyba, że jest żabą. Albo ropuchą, dajmy na to. I żyją sobie szczęśliwie nie wiedząc o tym wszystkim, jak to spojrzenie o spojrzenie, jak to westchnienie zawisa w powietrzu, a oczy się nie chcą się w nocy zamknąć. A góry przenosić - ho, ho, fajna rzecz. Powinni zakochanych zatrudniać przy budowie autostrad. Mielibyśmy drogi w ekspresowym tempie. Wybacz, że w takim stylu, ale udzieliło mi się :))) I żałuję, że nie jestem żabą. A Mała potwierdza, że to by mi dobrze zrobiło :D Serdecznie dziękuję Ci za wpis, który przywrócił i przewrócił sposób myślenia (niepotrzebne skreśl) Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńHmm, naprawdę nie wierzysz w to, że można góry przenosić? A podobno zakochanym szczęście sprzyja. Życzę Ci, żebyś się kiedyś pozytywnie zaskoczył ;) A co do tekstu to musiał być właśnie taki zagmatwany bo, no właśnie po prostu musiał, żeby nikt się nie domyślił, o co tak naprawdę chodzi, bo tak czasami coś tam przemycam za bardzo od siebie, ale bardzo rzadko. I zwykle wtedy ciężko mnie ugryźć. I bardzo mi zależało właśnie na tym "nie zapomnij mnie", tylko pogody nie było i nie mogłam na bagnach niezapominajek sfotografować, więc posłużyłam się ogródkiem sąsiada, ale lepszy rydz niż nic. Również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuń