Przejdź do głównej zawartości

To ci dopiero wieś

Trzeba było bardzo wcześnie wstać. Żeby nie było świadków. Żeby drzewa spowijał jeszcze świeży zapach porannych mgieł, które nie dążyły jeszcze poumykać przed pierwszymi mieszkańcami pędzącymi pieszo lub rowerem do pracy. Gdy powietrze jeszcze jest rześkie, ogromne krople rosy zwisają nieporuszone na ostatnim cienkim pajęczym włosku, żeby za kilka chwil spaść z brzękiem i rozlać się w małą nieforemną kałużę. Nie o takich kałużach jednak będzie. Te są znacznie większe i trwają nieprzerwanie od lat. Wystarczy zagłębić się nieco w przyrzeczne krzaki, zjechać w boczną ścieżkę, nie bać się wejść w uporczywe jeżyny. Tak, właśnie tam za tym grobem, tylko po lewej stronie. Tam są źródełka, które ktoś kiedyś Gorzkiej pokazał, zaprowadził i Gorzka teraz znów po tylu latach wdziera się tam ze swoim rowerem, żeby bezsensowna śmierć, nie była aż tak wielkim absurdem. Jakkolwiek życie wydawałoby się niejakie, okazuje się, że nigdy takie nie jest...
Znów ten wielki rower plącze się w ostrych kolcach jeżyn i dzikich malin, znów coś go siłą zatrzymuje i ani rusz do przodu, jakby go ktoś chciał właśnie w tym miejscu zatrzymać. Dróżka jest taka wątła, że Gorzka bardziej domyśla się, gdzie iść, niż wie. Tam gdzieś jednak to musi być, musi to znaleźć, choćby miała sobie żyły wypruć. Zobaczcie, tutaj są źródełka...
A to wcale nie jest takie proste zadanie. Wstyd się przyznać, ale Gorzka do porannych skowronków nie należy. Gorzka jest sową, taką nocną, pohukującą ze świdrującymi oczami. No owszem, rano wstaje, bo musi, ale żeby tak spontanicznie, to już zdecydowanie rzadziej.
A teraz wstała specjalnie dla tych źródełek.  I są, znalazła je. Takie źródełka to fenomen. Teraz nie ma w nich raków, ale kiedyś w każdym znalazło się kilka osobników akurat na kolację. Jest jedno, drugie, trzecie, czwarte, kto wie, ile ich znajdzie. A na końcu jest jedno największe. Tak, to właśnie to, przy którym ludzie czują się nieswojo. Zanim dojdzie się do wsi, trzeba przebyć jakieś pięćset metrów szczerym lasem. Ile ten las skrywa tajemnic, ile uczuć i emocji przemykających tędy mieszkańców, a w pobliżu to źródło, które nieprzerwanie bije i ani o centymetr nie zmniejsza swojego zasięgu. Raz jednej nocy ktoś nie był w stanie przebyć tej drogi i musiał zawrócić, ale zaprawieni mieszkańcy wiedzą jak sobie z tym radzić, zaprawieni mieszkańcy przebywają tę drogę z zamkniętymi oczami i zasłoniętymi uszami, żeby nie widzieć i nie słyszeć. Tylko czasem jeszcze się zdarzy, że rower nie chce do przodu, jakby mu ktoś opony gwoździami do podłoża przybił i ani wte ani wewte. A wtedy to już zimny pot na plecach i gwałtem przed siebie, byle jak najdalej od tego źródła...  






To dziwne, że taka mała wioska, a tyle newralgicznych miejsc. Tu zapadły dół, tu most z duchami, tu źródło, tam groby, mnisie pochody. Strach pomyśleć jak ci ludzie tutaj mogą mieszkać. Nim zapadnie całkowity mrok, każdy dom zamykany jest na cztery spusty, każde okno zasłonięte okiennicą, żeby czasem gdy już ściemnieje, nie ujrzeć w szybie jakiejś wykrzywionej twarzy, żeby nie usłyszeć pukania w okno, za którym przecież nikogo nie ma. A jest jeszcze droga, która wyprowadza na manowce. Jak się za bardzo zamyślisz, możesz potem nie trafić do domu. Uważaj, bo im więcej zaczyna ci się trafiać grzybów, tym bardziej prawdopodobne, że jesteś w trójkącie bermudzkim, w którym gubią się nawet koneserzy. Ze świeczką takiego szukać, który choć raz się tam nie pogubił. Jest wąska dróżka na którą czasem wychodzi przygarbiona staruszka, a wtedy las staje się niewyobrażalnie duży i obcy, że nie wiadomo, co z sobą począć i gdzie uciekać. Jest przecież miejsce, gdzie drogę zastępuje ci wysoki cień ze świecącymi oczami i jednym kopytem zamiast nogi. A w jednym miejscu straszy Niemiec bez głowy, wyjdzie ci na przeciw i musisz uciekać ile tchu z powrotem, i cmentarz zmarłych na cholerę, i wisielec dyndający na drzewie przy polach, i dom, w którym spod podłogi wychodzą zjawy, i... no i chyba już wystarczy, bo wyludni się całkiem ta wieś.

Komentarze

  1. Jak mrocznie się zrobiło. Ładne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacytuję klasyka, czyli Osiecką: "Tak mi róbcie, tak mi dobrze" - świetnie przedstawiłaś świat, cudownie odmalowałaś baśniową krainę. Nie wiem tylko, czy dzieciństwa, czy horroru. Stawiam na dzieciństwo, bo nie byłoby tak cudownie! Urzekłaś mnie tym światem. I urzekłaś historiami, które gdzieś są schowane, a czekają w naszych strachach i obawach. Pycha!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ta kraina taka baśniowa, to już nie wiem. Księżniczek to tutaj na lekarstwo, o książętach nawet nie wspomnę, jest natomiast bardzo dużo żab i ropuszek. Czarownice też się znajdą, ale nie ma krów, które mogłyby zauroczyć :D I czarne koty, sama mam takiego. I tu mnie masz, bo w życiu by mi do głowy nie przyszło, że może być cudowne dzieciństwo. Dziękuję i pozdrawiam :))

      Usuń
  3. To pierwsze zdjęcie z pomostem... Aż mnie dreszcz przeszedł... Jakże to przypomina moje mazurskie uroczysko i łezka się od razu w oku kręci z tęsknoty. I te gęste lasy i raki we wodzie, oj tak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pora była wczesna, pochmurno i deszczowo pewnie stąd te dreszcze. Ale to nie Mazury, cieszę się, że Ci się spodobało :)

      Usuń
    2. Dreszcze w sensie pozytywnym, bo wywołały miłe skojarzenie. Wiele miejsc przypomina takie małe, mazurskie zakątki. :)

      Usuń
  4. Niemiec bez głowy...
    Ma na pewno Alzheimera 😙
    Mroczno podreptałaś w stronę ciemności, aż się zatrzymałam...
    Pozdrawiam Gorzka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się nie śmiej, bo naprawdę był widziany, ale czy miał Alzheimera to już nie wiem ;))

      Usuń
    2. Na pewno
      Niemiec zapomniał zapisać , gdzie ją zostawił
      Albo nie sfotografował smartfonem
      Jakie czasy, taka choroba 🧐
      To chadza bez głowy

      Usuń
  5. po cię chodzi do tych źródełek? chyba nie po raki, których zaledwie kilka i tyle szykan na drodze.
    słońce w każdym bądź razie zaszło. dobrze, że nie muszę zaciągać zasłon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co? Bo jak mi mi kiedyś młody chłopak pokazywał: "chodź zobacz tam są takie super źródełka", no i rzeczywiście były super, ale teraz już takich nie ma :)

      Usuń
    2. z chłopakiem, to rozumiem i już o nic nie pytam. zdarzało mi się pójść do źródełka po wodę. nie tam, ale jednak. raz zrobiłem kawę z kranówki i gospodyni mnie zabrała do lasu po prawdziwą wodę, żebym więcej nie grzeszył.

      Usuń
  6. A zdjęcia takie kojące... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Marzyłabym o tomiku mniejszym/większym opowieści/legend z polskiej wsi spisanych Twoja ręką :)
    Jesteś niesamowita naprawdę :) Jak Ty to robisz, że czytając ten post widzę w nim historie swojej okolicy, widzę w nim siebie spacerującą z rowerem i denerwującą się, że zaplątał się w jerzyny. Czuje przechodzące ciarki na plecach kiedy słyszę o tych wszystkich duchach i zjawach. Przypomianjąc sobie wszystkie historie i opowiastki, które podsłyszałam kiedyś od starszych jako dziecko zza przymkniętych drzwi bądź te opowiadane sobie jako strachy w dzieciństwie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy o czymś takim nie myślałam, dziękuję Ci bardzo :))

      Usuń
  8. Fajnie być dzieckiem , które ma wyobraźnię i nie wie , że samo tworzy zjawy, strachy , potwory a one bez naszego przyzwolenia drogi do nas nie mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to dzieci tworzą czy może dorośli, by potem mieć je czym straszyć. :)

      Usuń
  9. I w mojej rodzinnej wsi jest taki las zarośnięty 'strasznymi' opowieściami... Zdarzyło się, że kilku osobom- w tym mojemu dziadkowi- ścieżkę zastąpił taki 'ze świecącymi oczami i kopytem zamiast jednej nogi'... Ja tyle szczęścia nie miałam;-)
    Piękne, klimatyczne zdjęcia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...