Przejdź do głównej zawartości

Strych

Jako małe dziecko Mrs. Gorzka miała zamiłowanie do strychów. Na siłę drabinami próbowała się tam dostać, niestety troskliwi rodzice uparcie ją z połowy drabiny zawsze ściągali. Ale te wysoko usytuowane, drewniane, byle jak na skobel zamknięte drzwi, nęciły. A w głowie małej Gorzkiej aż roiło się od pomysłów, co tam oprócz siana może się znajdować. Na pewno jakieś zakazane książki i gazety, stare zeszyty z piosenkami i wycinkami z czasopism, niezwykłe, nie mogące ujrzeć światła dziennego, bo schowane przed zazdrosnym mężem fotografie, cała szafa starych kożuchów, płaszczy i na pewno welon ślubny, białe, ślubne buty z koturnem, jakich się już dziś nie nosi, cekinowe bluzki na jeden raz, sukienki z głębokim dekoltem i dużym rozcięciem na udzie, czerwone szpilki i kabaretki z oczkiem, stare babci fartuchy, olbrzymie pierzyny i cała masa dziwnych przyrządów i urządzeń, których przeznaczenia można się tylko domyślać. A gdyby tam jeszcze była ta stara prababci walizka, do której nigdy nie pozwalała zaglądać. Jednak dopóki prababcia żyła, walizka była nienaruszalna. Kto wie, co dopiero tam się znajdowało. Z czasem Gorzka ją dostanie, ale bez zawartości.




Już niezwykle przyjemne było ułożenie się na tym rozgrzanym od gorącego dachu sianie, wdychanie tego ciężkiego kurzu, który w dzisiejszych czasach zabiłby niejednego alergika i obserwowanie jak światło przebija się przez szczeliny między dachówkami i różne inne dziwne dziury. No i prawie zawsze były tam koty. Małe kocięta, które mamy zostawiały tam przekonane, że to bardzo dobra kryjówka.


To wszystko same rupiecie, mówiła mama, tam nie ma nic ciekawego, brudno, kurzu pełno... Nie bardzo wierzyła w to mała Gorzka, bo ona wiedziała, że to wszystko jest przecież niezwykłe, bo tam przecież nie wolno wchodzić i grzebać. Bo można spaść i zrobić sobie krzywdę.
Wszystko jednak do czasu, bo nadeszła pora, że Gorzka była już na tyle duża, że potrafiła wleźć tam sama i nikt jej przy tym nie zauważył. I było dokładnie tak, jak sobie wyobrażała. Znajdowały się tam niezwykle rzeczy, o podejrzanym zapachu, a rozproszone światło drgało jej na włosach, skórze i przyjemnie głaskało. Kładła się wtedy z kociętami, które pcheł miały więcej niż sierści, na tym rozgrzanym sianie ze słomą i plewami, słuchała ich przyjemnego warkotu i niemalże zasypiała. Wychodziła dopiero po kilku godzinach, gdy ktoś przypomniał sobie o jej istnieniu i zaczął nawoływać. Czasem przeglądała te wszystkie zakazane książki, z których dowiedziała się wielu bardzo niezwykłych rzeczy, równie niezwykłych rzeczy się naoglądała, przymierzała sukienki, buty, welon, a nawet stare biustonosze. W zeszytach znalazła sprośne wojskowe piosenki i wiersze, zasuszone kwiaty, kartki pocztowe z miłosnymi wyznaniami, a w jeszcze innej dziurze zdjęcia, o których nie może zbyt wiele mówić, bo nie wypada. Wychodziła stamtąd brudna, ukurzona, upocona, a w ubraniach tkwiła cała masa ostrych plew, które gryzły jeszcze okrutniej niż kocie pchły. Trzeba było jeszcze zdążyć się przebrać, żeby nikt nic nie podejrzewał, gdzie to się łaziło.  Na rozpalonej skórze zawsze jednak pozostały zdradliwe ślady. Czerwone zadrapania, kropki, kreski i malinki od kocich pazurów, ostrych plew, ukąszeń i inne niezidentyfikowane rany kto wie od czego. 
Na każdym starym ciemnym strychu słychać głosy zapomnianych dni, czuć gęstą atmosferę namiętnych spotkań, niewypowiedzianych słów, szepty i kocie mruki. Kurz przykrył wszystko, co kiedyś było ważne, a teraz pozostawiło po sobie tylko stertę śmieci. Każdy strych jak jakiś wielki organizm czeka tylko na kolejną ofiarę, by wciągnąć ją w swoją pełną tajemnic i zagadek grę.
 
I to by było już wszystko, trzeba jeszcze tylko wspomnieć na koniec, że na  strych trzeba wejść samemu lub co najwyżej we dwoje. Każda kolejna osoba to już dodatkowy tłok. A wtedy te intymne ucieczki na strych przestaną być wyczekiwanymi spotkaniami, a staną się zwykłymi, nudnymi wycieczkami. 






























Komentarze

  1. Jakże ja Gorzką rozumiem. Też bym chciała się w strychu zanurzyć, w jego wnętrznościach, ale strychu
    nie mam i nie miałam. Nic co mogłoby strych zastąpić, nie istnieje niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne co mi przychodzi do głowy to piwnica, tylko że tam światła mało i chłodniej nieco, muszę poszperać kiedyś po piwnicach ;) Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Takie wyprawy na strych bywają naprawdę ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej się cieszę, gdy znajduję stare fotografie :)

      Usuń
  3. Dawno temu mieszkałam w starej kamienicy i tam był piękny strych pod spadzistym dachem. Chciałabym znów móc się tam znaleźć ale z aparatem w dłoni. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ba! Strychy są fantastycznymi miejscami. Wehikuły czasu, które więcej o mieszkańcach mówią, niż oni sami. A jak jest rodzina wielopokoleniowa, to tych cudownych gratów zbierają się pokłady geologiczne, które odkrywa się z zachwytem. Baaardzo udany wpis. Gorzka w świetnej formie :))) Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Gorzka jest w świetnej formie to nie wiem, ale strychy uwielbia. Dziękuję i również pozdrawiam Cię serdecznie :)))

      Usuń
  5. takie strychy są jak wyspa skarbów, a wyprawa, nie jest zwyczajnym spacerem, tylko pionierską ekspedycją w nieznane. każdy strych, oblepiony kurzem i pajęczynami, nawet, gdy pusty, lecz przez szczeliny między dachówkami słońce wygrywa na skrzypiącej podłodze niedopowiedzenia i kusi urodą tajemnic pęczniejących w wyobraźni. a Twój na dodatek zawierał skarby prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo ładne podsumowanie, rzeczywiście nawet pajęczyny w takim miejscu nabierają niezwykłego znaczenia.

      Usuń
  6. Witam. I ja lubię strych... szukałam ich zawsze i tej tajemnicy, którą trzymają w garści. I zawsze było tam coś ciekawego, osobliwego ,nawet kurz był tam magiczny i taki potrzebny. Zapach i cisza...pamiętam. I ja buszująca w przeszłości ,bo strych to skarbiec tego co było ,co już nie wróci... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mam możliwość wleźć gdzieś na strych, to korzystam. Rzeczywiście panuje tam osobliwa cisza. Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Każde dziecko wie lepiej niż dorosły . Wie że na strychu można znaleźć rzeczy ciekawe. Sekrety naszych babć i prababć. Stare zakurzone pamiętniki i jakieś lalki albo torby skórzane... Wszystko czego dusza zapragnie.

    Świetny tekst Gorzka. Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  8. Też pamiętam moje schadzki na strych :) Krył w sobie tyle tajemnic:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O których nikt nigdy się nie dowie... Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Strychy są przedmiotem fascynacji chyba każdego dziecka . Dzieciństwo ma ten urok, że potrafi zmienić stertę rupieci w górę skarbów jak z legowiska Smauga ;) I to uczucie, jak przed otwarciem jajka z niespodzianką - bezcenne wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami wydaje się, że już się wszystko odkryło, a za chwile okazuje się, że w jakimś małym zakamarku znajduje się prawdziwy skarb. W rękach dziecka, wszystko nabiera innego znaczenia. Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Lubiłam i nadal lubię strychy. Dla mnie to skarbnica tajemnic i kopalnia pamiątek. Różne ciekawe rzeczy znalazłam w zgromadzonych tak skrzyniach, kufrach, koszach... np. firany i obrusy zrobione przez babcię na szydełku... kiedyś przyozdobią mój dom:-)
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie obrusy i firany to prawdziwy skarb :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

A lubisz mnie? - Pogłaszcz mnie

Nikt tak pięknie nie mówił...   Czasami bardziej niż zwykle potrzebuje się głaskania. Nie będzie naukowych wywodów o tym, że do prawidłowego rozwoju niezbędny jest dotyk i zakładanie ręką włosów za ucho. Czasami ma się już po prostu tak dosyć zarówno razów, jak i obojętności, że chce się tylko, żeby ktoś Cię jak psa pogłaskał po grzbiecie, nic więcej nawet nie przychodzi do głowy. Ale jak nie ma ręki, to jest coś innego, co też choć w niewielkim stopniu okaże się namiastką dotyku. I tu przejdziemy do okropnych rzeczy. Brak dotyku ludzie, a i Mrs. Gorzka, wynagradzają sobie w bardzo różny, czasem nawet okropny sposób. Przede wszystkim materialnie. Rzecz, której się pragnie, też potrafi pogłaskać. Możemy przecież my ją pogłaskać. Nowy zegarek, nowa sukienka, długi sznur pereł lub nowe pokrowce na siedzenia w samochodzie mogą być bardzo miłe w dotyku, a już szczególnie gdy przyłożymy je do rozpalonego ciała. Przez chwilę, a czasem i dłuższą, sprawiają fizyczną przyjemność, która się objaw