Dłonie i buzie po tej niesłychanej rozkoszy pachniały tak jeżynowo, że Gorzka do dziś kupując perfumy szuka tych z nutą jeżyny. Potem z taką słodką buzią i dłońmi wylizanymi najlepiej jak to możliwe, zasypiało się równie słodko i ufnie jak to dziecko. A ranek dopiero przypominał, co się dzień wcześniej wyprawiało. Wszystkie rany piekły i szczypały okropnie, a nogi i ręce były czerwone, ale już nie od soku jeżynowego, ale od krwi, która jeszcze w niektórych miejscach całkiem żywa była wraz z ostrymi kolcami, które zapomniało się wyciągnąć ze skóry. A jak potem babcia to zobaczyła i kazała się umyć, albo co gorsza, w domu przypadkiem znalazła się woda utleniona lub spirytus salicylowy, to bolało. Oj bolało. Niewiele to jednak nauczyło, bo kolejnego lata, jak nie nawet następnego dnia, znów się tam lazło i wracało w takim samym błogim stanie. Raz kiedyś w tych krzakach dzieci stary mundur z metalowymi guzikami znalazły i hełm. Raz inny szkielet wielki, co prawda pewnie jakiegoś zwierzęcia, ale jednak. To dopiero było odkrycie. To dopiero było coś. A o starą menażkę to się nawet pobili, jak i o te dziwne monety.
Dziś już nie ma tu jeżyn. Co było, minęło. Jak to dobrze, że człowiek się w nich wystarczająco unurzał. Przynajmniej niczego teraz nie żałuje, a po ranach i tak przecież nie ma śladu.
Czasem nadchodzi taki czas, że daje ci właśnie to, co ty się boisz wziąć. Czasem nadchodzi taki czas, a ty udajesz, że go nie ma, że jest całkiem inny, ważniejszy i na nim się koncentrujesz, a tamten zbywasz niepewnym spojrzeniem. Bo ten czas za bardzo ci wszystko komplikuje, więc udajesz, że go nie ma, masz inny, ważniejszy. A może nawet dwa albo trzy. Jaki ty bogaty jesteś, że możesz tak przebierać.
A tam dojrzewają jeżyny i jeśli ty ich nie zerwiesz, zrobi to ktoś inny. I ptaki będą miały co jeść. Ten czas nie będzie się ociągał i na ciebie czekał, on się dopełni i bez ciebie. A potem już jeżyn nie będzie. Może będą malinowe chruśniaki albo poziomki.
I mimo że się Gorzka w dzieciństwie unurzała wystarczająco, i tak teraz nabrała ogromnej ochoty wleźć pod te krzaki, mimo że kłujące, wczołgać się tam i zasnąć. A potem wstać jak gdyby nic i iść taką drogę, nie wiadomo gdzie.
A tam dojrzewają jeżyny i jeśli ty ich nie zerwiesz, zrobi to ktoś inny. I ptaki będą miały co jeść. Ten czas nie będzie się ociągał i na ciebie czekał, on się dopełni i bez ciebie. A potem już jeżyn nie będzie. Może będą malinowe chruśniaki albo poziomki.
I mimo że się Gorzka w dzieciństwie unurzała wystarczająco, i tak teraz nabrała ogromnej ochoty wleźć pod te krzaki, mimo że kłujące, wczołgać się tam i zasnąć. A potem wstać jak gdyby nic i iść taką drogę, nie wiadomo gdzie.
W malinowym chruśniaku- przyszedł mi na myśl ten piękny wiersz Leśmiana... kiedyś znałam go na pamięć i pamiętałam każdą chwilę ówczesnnego czasu, gdy go czytałam. Tak, jak Ty, jeżynowy, letni czas...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten wiersz i przyznam, że chodził mi po głowie, gdy pisałam. Zresztą to było takie nieco celowe ;)
UsuńAuć. Aż poczułam ten charakterystyczny ból i pieczenie w okolicach nadgarstków i kostek, które pamiętam z dzieciństwa od zbierania jeżyn. Przypominam sobie teraz nawet jak wyglądały te zadrapania, nie można ich było z niczym pomylić, od razu było wiadomo gdzie się było i co robiło.
OdpowiedzUsuńTam gdzie się wychowywłam jako dziecko na jeżyny mówiono dziady, tu gdzie mieszkam teraz nazywają je oberżyną.
A teraz, żeby zwieńczyć ten tekst otworzę sobie konfiture z jeżyn i poczuję smak lata dzieciństwia:)
A wino jeżynowe pachnie cudownie i ciasto z jeżynami..., no cóż po prostu uwielbiam jeżyny. A ból kostek to taki tylko niewinny dodatek, no trochę bolesny, ale cóż. To ciekawe, nigdy nie słyszałam, o nazwie "dziady", ciekawe skąd się wzięła, aż sobie poszperam :)
Usuń*ostrężyną oczywiście, słownik w moim telefonie jak widać wiedział jednak lepiej;)
UsuńI ta nostalgia... Wiele rzeczy już minęło bezpowrotnie, ale dobrze, że wspomnienia zostają z nami na zawsze :)
OdpowiedzUsuńJa nie lubiłam kiedyś swojego dzieciństwa, dopiero teraz odkrywam jego uroki. :)
Usuńtekst cudowny. Oj, dobrze, ze wspomniałaś o tym ostatnio, ze jeżyny kwitną. Kiedy otworzyłem bloga, uśmiechnąłem się i przepadłem w gąszczu. Cudownie opisujesz świat dzieciństwa i odwołujesz się do tego, co mi znane. Bo ja byłem pierwszy do włażenia w największy gąszcz po to, by zerwać kilka jeżyn (ostrężyn). Ja miałem skojarzenie z fragmentem wiersza Szymborskiej "...piłka w zaroślach dzieciństwa", choć Leśmian oczywiście też. Niby wydorośleliśmy bardzo, ale to, co gdzieś w nas było, jako dzieci, to ciągle jest, ciągle krąży. I ja od razu mówię, ze nie wypieram się tego, ze włażę po dawnemu w największe chaszcze po słodki owoc. Nic nie smakuje lepiej i zgadzam się z Tobą i z Twoimi wnioskami. A rany? Rany są po to, by pamiętać to, co było dobre :))) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i podziwiam zdjęcia. masz rękę kobieto, masz, nie zaprzeczaj. Bardzo mi się podobają. Może będziesz zaskoczona, ale brzozy z zieloną mgiełką, to mój nr 1 :)) Zdrowia dal Ciebie :))))
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam za literówki. Telefon usiłuje przejąć kontrolę nad moimi myślami - wojna światów :P Złośliwość rzeczy martwych niestety.
UsuńNigdy też nie miałam oporów przed włażeniem w największe krzaki :) Jeszcze teraz mi się to zdarza. Jakoś tak nie przepadałam za oszczędzaniem się, choć jak popatrzę na innych, co potrafią wyczyniać, to i tak uważam, że dbam o siebie. Wiersz o piłce przypomniałeś mi, coś w nim musiało być, bo przypomina mi się ten wiersz i jego nastrój i muszę Ci przyznać rację, choć samej nie przyszłoby mi to do głowy. Tak późno piszę, ale wzięłam się za szycie maseczek wielokrotnego użytku, a pierwszy raz w życiu miałam maszynę do szycia w ręku. Udało mi się jednak bestię rozgryźć bez instrukcji i tym sposobem powstały moje pierwsze dzieła, które przypominają, to czym być powinny - czyli jest ok :) Zdrowia również dla Ciebie, bo to teraz najważniejsze :))))
Usuń"ślady jak po pile mechanicznej" – skąd ja to znam. :D Ostatnim razem jak z krzaków wylazłam, pytano mnie czy uciekłam z obozu koncentracyjnego przez ostrokoły.
OdpowiedzUsuńMnie się to sformułowanie kojarzy tylko i wyłącznie z teksańską masakrą, ale tutaj akurat pasowało mi jakoś wyjątkowo :)
UsuńFajne są takie akcje , dzikie śliwki , jabłka , jagody , jutro jadę zrywać pokrzywę :)
UsuńPokrzywa też dobra :)
Usuńa to dopiero numer!
OdpowiedzUsuńGorzką na słodkie wygnało.
i na wspominki. - jeżyny pachną, aż w głowie kręci.
Bo Gorzka to już nie może tak tylko gorzko i gorzko.
UsuńZabrałaś mnie w ten zimny piękny wiosenny dzień i do mojego kawałka z dzieciństwa. Dobry tekst. I pycha jeżyny :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zabrałam :) Również pozdrawiam serdecznie :)
UsuńMam w pamięci takie jeżynowe miejsce z lat dzieciństwa. Jeżyny już tam nie rosną ale wciąż pamiętam ich smak. I kolor języka po ich zjedzeniu;-)
OdpowiedzUsuńJęzyk i u mnie ręce aż do łokci, bo zbierało się je najczęściej na dłoń, a były niezwykle soczyste :)
UsuńIt is unfortunate that the blackberry garden is gone ...
OdpowiedzUsuńI imagine how exciting it is when picking ripe berries of blackberry even though the skin might be injured.
Greetings from Indonesia :)
Yes, this garden is gone. Greetings from Poland :))
OdpowiedzUsuńOj pamiętam, pamiętam. Łaziło się kiedyś odrapanym ubrudzonym z rozbitymi kapłanami, ale te leśne jerzyny, maliny i poziomki smakowały wybornie. Dziś już tego nie ma, a szkoda. Pamiętam jak bolało gdy babcia lała kolana spirytusem i wcale nie patrzyła czy płacze czy nie, miało być zdezynfekowane i już. To były czasy, za którymi tęsknię. Serdeczności Gorzka.
OdpowiedzUsuń