Przejdź do głównej zawartości

Na co komu droga

         Motyw drogi to jeden z najbardziej skazanych na sukces tematów. Czy to będzie książka, film, muzyka,  czy może wystawa fotografii w lokalnej galerii pewne jest, że przyciągnie dość sporą rzeszę odbiorców. Co ma w sobie ten kawałek asfaltowej, betonowej lub ze zwykłego piachu , żużlu i kamienia utoczonej mniej lub bardziej prostej nawierzchni? Czasem wznoszącej się lub opadającej, z mniejszymi lub większymi dziurami najczęściej prostokątnej, długiej, bo zwykle bez końca, płaszczyzny? Dlaczego ta prosta wyrysowana ludzkimi potrzebami tak wszystkich niepokoi, ale i zachwyca? Ona jest przecież z nami od wieków. Powinna się nam już znudzić. Wszystko wskazuje jednak na to, że jest nam po prostu potrzebna do życia.
Cóż jest piękniejszego od mglistego punkciku na końcu równej jak stół autostrady, od zwykłej ekspresówki obsadzonej po bokach drzewami, od lipowej alei prowadzącej nie wiadomo gdzie, od leśnej, piaszczystej drogi, która nigdy się nie kończy, a niespodzianek ma więcej niż mikołajowy worek? To jest to, co nam zapiera dech w piersiach, nawet gdy jedziemy tylko do marketu po masło. To jest to, czego nie umiesz dziecku wytłumaczyć, dlaczego nie może zasnąć dzień przed wyjazdem na wycieczkę, bo ty sam też nie potrafisz tego wytłumaczyć, że mimo iż taki stary koń z ciebie, to ci coś w środku drga, gdy pakujesz torbę podróżną i zamiast się wyspać, to oczy w ciemności aż świecą, gdyby ktoś przypadkiem cię wtedy zobaczył  i nie wytłumaczysz się, że nic nie brałeś, z tego pobudzenia. 
A przecież jedziesz tylko pięćset kilometrów, wcale nie tak daleko. Nawet całkiem blisko. Przed tobą kilka godzin patrzenia w odległy szary punkt. To brudne toalety przy autostradach bez ręczników jednorazowych, kawa z automatu w papierowych kubkach, leśne postoje z górą śmieci i ubikacją wokół całego parkingu, wyrwy w jezdni na pół łokcia przed którymi ledwie zdążysz umknąć (albo i nie), szpanerskie bryki,  babki w głębokiej opaleniźnie w różowych dressach zwykle z maleńkimi psińciami na rękach, kolejki po parówki na stacjach benzynowych i korki, w których przyszło ci stanąć nawet na kilka godzin. I po co się w to wszystko pchasz?
Nie wytłumaczysz się z tego, bo sam tego nie pojmujesz. To tylko samo życie, które jest przecież krótką podróżą, każe ci wciąż iść do przodu, pakować manatki i zaczynać wszystko od nowa. Wyruszyć i nie bać się, co tam czai się za zakrętem, wszak wer nicht wagt, der nicht gewinnt.
I jakkolwiek zabrzmią te oklepane frazesy, życie to droga, ciągła podróż, a my to tylko wieczni pielgrzymi, którzy realizują się na krótszych bądź dłuższych dystansach, to trzeba pochylić czoło i skinąć głową na zgodę. Tak, droga jest nam potrzebna do życia, choćbyśmy mieli jeździć tylko po kartofle i maślankę. 
Gdyby zapytać kogokolwiek, o jakiejkolwiek  porze dnia lub nocy, to zawsze ci odpowie, a idę tam, albo jadę tam, ewentualnie idę się przejść, pojeździć, pobiegać, wyjeżdżam, wracam, uciekam, wybywam, adieu, arrivederci, sayonara, bye, bye... Tu nie ma nic do tłumaczenia, każdy z nas jest w ciągłej drodze, tyle że jedni jeżdżą po lepszych, a inni omijają wciąż dziury albo ryją oponami w błocie.












Komentarze

  1. Cudnie napisałaś :) Cudnie...
    Bo ja kocham być w drodze... Kocham jej niespodzianki, wyzwania, emocje, nauki, doświadczanie, przeżywanie, nadzieję na...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że tak napiszę po prostacku: "Witaj w klubie" :) Dziękuję :))

      Usuń
    2. Eeee, tam, po prostacku :) Po luzacku... :)

      Usuń
  2. bo cel jest mniej ważny, niż jechanie... przynajmniej dla mnie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, tak, cel to się gdzieś tam lubi zgubić po drodze :)

      Usuń
  3. Super zdjęcia :D To prawda, że człowiek jest w ciągłej drodze i cały czas gdzieś się przemieszcza z punktu A do punktu B :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcia, szczególnie to światło przebijające się przez drzewa w lesie.😊 Bardzo mądrze napisane😊 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zdjęcia takie nieco pozbierane, ale przemyślenia całkiem nowe. Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. To także mój ulubiony motyw.
    Droga jest jak pocałunek na steranej życiem duszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie napisane. Piękne jest być w drodze, ciągle przeć do przodu, chociażby bez celu, byle by być, czuć i istnieć. To piękna i bardzo inspirująca wizja :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy człowiek zdaje sobie z tego sprawę, że tak naprawdę na kawałek drogi do przebycia, na której nie wie, co może go spotkać, to jakoś tak łatwiej. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Tylko teraz przez czas jakiś próbowano nam drogę obrzydzić, wmówić, że lepsze są ściany wokół niż przestrzeń. Dobrze, że to odchodzi i nie dajmy się zwariować jesienią. Nie pozwólmy, by znów ktoś nam dyktował, czy możemy czy nie wychodzić.
    Dla mnie ważne są również symbole dotyczące lustra, studni, drzewa. Między innymi, bo pewnie jest ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zabrano nam trochę tej przestrzeni. Jedni znoszą to łatwiej, inni zdecydowanie gorzej. To są sprawy, których i tak nie zatrzymamy.

      Usuń
  8. Zabierałem się za komentarz długo. Za długo. Ale spadło na mnie kilka rzeczy i musiałem im ukręcić łeb, co jest trudne, bo hydrze łby odrastają. A temat drogi faktycznie, jest bardzo bliski człowiekowi. jest nawet "kino drogi", skądinąd ze świetnymi pozycjami na letnie wieczory. Zastanawiałem się, co Ci powiedzieć, bo przecież wszyscy poniekąd jesteśmy wędrowcami. I co taki wędrowiec może powiedzieć innemu, którego spotkał? Gdzie idziesz, dokąd? Która ścieżka lepsza, ta, czy tamta? Jedno jest pewne, że żadna z dróg, która idziemy, nie jest ani prosta, ani łatwa. I kiedyś się skończy. Więc chyba warto się cieszyć tym, ze idzie się wciąż i wciąż przed siebie. Stachura kiedyś napisał: "Wędrówką jest życie człowieka" - dobrze pamiętam te słowa, bo miałem na maturze taki temat i moja polonistka przeklęła mnie na wieki, bo zbyt dużo napisałem. Ale czy to moja wina, że ta symbolika do mnie przemówiła. Bardzo ważny tekst napisałaś, wiesz? Pewnie wiesz. Posłużyłaś się, podobnie jak Szymborska szeregiem związków frazeologicznych i zaczęłaś nimi grać w tekście. I pomyślałem sobie - oj, tak, tak jest dobrze :)))
    A zdjęcia przecudowne. Świetna robota. Czujesz kadr i masz drogę w sercu i we krwi. Pięknie!!! Naprawdę, moje uznanie dla pracy!! Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się bez bicia, że temat nie był przypadkowy, ale jakoś też tak wyjątkowo do mnie przemówił. I przyznam, że jeszcze się z takim tematem nie zmierzyłam, natomiast przeczytałam i obejrzałam całe setki i wiem, że to bardzo wdzięczny temat. Sama lubię "kino drogi" i książki w drodze, wspomnienia z podróży. Ostatnio np. zaczytywałam się w "Jadąc do Babadag"A. Stasiuka. Fajny sobie temat wybrałeś na maturze. Ja wybrałam najgorszy z możliwych, tylko trzy osoby go pisały i wszystkie trzy ledwo uszły z życiem :D Ale to była dla mnie bardzo ważna lekcja. Zdjęcia są zbierane, nie mam nic nowego od bardzo dawna, strasznie się zaniedbałam w tej kwestii, ale to wszystko przez te ograniczenia, albo tak sobie tylko tłumaczę, a powód jest zupełnie inny. To porównanie do Szymborskiej to potraktuję z dużym przymrużeniem oka. Lubię jej wiersze, zawsze lubiłam, Mam swoje ulubione, właściwie, to podsunąłeś mi pewien pomysł. Przepraszam, że tak późno odpisuję, ale tak to czasem u mnie bywa. Pozdrawiam Cię również serdecznie :))))

      Usuń
  9. niepokoi, bo na widnokręgu zmienia się w znak zapytania. tam może być wszystko, a już na pewno są tam marzenia i nadzieje - te najodważniejsze i prawdziwe do krwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Coś być musi do cholery za zakrętem" :D A nawet jak nic nie ma, to też jest dobrze :)

      Usuń
  10. Życie to jedna długa droga. Każdy na swój sposób pokonuje kilometry i indywidualnie czerpie z podróży
    Gorzka zdjęcia są tak bajeczne, że zapychają dech w piersiach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównanie "jak w dech piersiach" w obecnym czasie kojarzy mi się tylko w jeden sposób, pewnie się domyślasz ;) Im jestem starsza, tym mam wrażenie, że to wcale nie taka długa droga.

      Usuń
  11. Wszyscy jesteśmy w drodze, od początku do końca, a i koniec to początek więc znowu droga... Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze lubiłam stwierdzenie, że śmierć to też tylko tylko część naszej drogi. Wygodne buty, więc trzeba założyć :)

      Usuń
  12. Przede wszystkim. .. piękne zdjęcia. Najmniej lubię te asfaltowe drogi. Są nudne. Podobają mi się polne drogi i leśne dukty. Pociągają górskie szlaki.
    Życie to też droga. Staram się ją przejść najlepiej jak potrafię nie tracąc czasu na postoje;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. ...droga ...bo to czas na zastanowienie. Bo to czas na odpoczynek . Droga bo to nogi same niosą, konie same prowadzą, bo to wspomnienie przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie dawno rozmawiałam na temat drogi w fotografii z przyjaciółmi. Te zdjęcia zawsze będą cieszyć się jak piszesz powodzeniem. Masz rację w tym co napisałaś i właściwie nie ma co już do tego dopisywać, a tylko pochylić głowę przed tak precyzyjnie sformułowanym tekstem, przemyśleniem. Gdy pada słowo droga, mnie przypomina się zawsze romans :) " Quo vadis " Alfa i omega. Początek i koniec a w środku rzeka z licznymi meandrami, z tym co było i zarysem tego co będzie. Piękny tekst. Pozdrawiam i dobrego dnia :) całość genialna :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja tez uwielbiam być w drodze, doświadczyc czegoś nowego poznać kogos i dzielic się wrażeniami. Każda nastepna podróż to inna przygoda. Nasze życie to jedna długa droga naznaczona łzami radości lub smutku. Cudne te ilustracje Gorzka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w