Przejdź do głównej zawartości

O tym, jakie niespodzianki mogą skrywać drzewa

Duże drzewa zawsze robią na człowieku wrażenie - nie tylko dlatego, że są po prostu stare i zapewne niejedno widziały i niejedno słyszały, ale również dlatego, że grube i wydrążone w środku mogą skrywać w sobie wielkie tajemnice. W mitologiach utożsamiano je z bóstwami i przypisywano im cudowne właściwości, inne były siedzibą złych mocy, które przyjmowały bardzo różną postać począwszy od węży, a kończąc na całkiem fantastycznych postaciach i stworach, które tylko czekały, aby człowieka sprowadzić na złą drogę lub sprawić mu przykrego figla. Z takich wierzeń narodził się, m.in. złowrogi Król Olch, którego pierwowzorem była pochodząca ze skandynawskiej mitologii fatalna kobieta wiodąca napotkanych mężczyzna do śmierci. Nie bez powodu sadzono również drzewa w ważnych miejscach takich jak rozstajne drogi czy kościoły, gdzie miały zapewniać ochronę. Największą czcią cieszyły się dęby, buki, lipy, sosny, topole czy wierzby, inne, gdy uschły, stawały się siedzibą diabła, np. wierzba. 

Historie, że pień drzewa stał się kryjówką dla cennych rzeczy, albo nawet chwilowym schronieniem czy domem, znane są zapewne wszystkim, a niejedno dziecko chciało się schować w spróchniałym pniu, albo przynajmniej uczynić z niego kryjówkę dla prawdziwego skarbu. Dlatego dziuple, a szczególnie te duże, nęciły, aby zanurzyć w nich rękę. Podobnie było z pewnym starym wiązem, którego pień skrywał jednak makabryczną niespodziankę. Bawiące się przy nim dzieci myślały, że trafią co najwyżej na ptasie jaja, ale zamiast tego wyciągnęły z dużego, spróchniałego pnia kobiecą czaszkę z długimi włosami. Takie odkrycie zdarzyło się w angielskim mieście Stourbridge. 

W spróchniałym pniu wiązu górskiego odkryto znacznie więcej. Nie była to już tylko czaszka z ciemnymi włosami, ale również reszta szkieletu. Kobieta została zaraz po śmierci, kiedy jeszcze ciało nie zdążyło zesztywnieć, wciśnięta siłą do pustego pnia. Brakowało jedynie prawej ręki, ale wkrótce odkryto i tę brakującą część - odcięta, została zakopana pod drzewem. Drzewo, choć stare i spróchniałe, wcale nie było łatwą kryjówką - dziupla była ciasna, więc umieszczenie w nich kobiecych zwłoki na pewno zajęło dużo czasu, także miejsce nie było przypadkowe - feralne drzewo nie znajdowało się w charakterystycznej okolicy, a w środku lasu, ktoś więc musiał już wcześniej dobrze znać to miejsce z wiązem górskim o pustym i spróchniałym pniu.

Kim była kobieta, której szkielet odkryto w wiązie górskim? I przede wszystkim kto je tam ukrył? Zagadka nie została rozwiązana do dzisiaj i nic nie wskazuje na to, aby miało stać się inaczej. Głównym powodem jest przede wszystkim utajenie śledztwa, a także brak zwłok, które można by poddać badaniom genetycznym i dzięki temu dość szybko ustać, kim była zamordowana kobieta. 

Prawdopodobnie miała koło 35-40 lat, ciemne włosy i brązowe oczy. I na pewno była mamą. Istnieje kilka teorii co do tego, kim była kobieta zamordowana i następnie ukryta w drzewie. Być może była szpiegiem, śpiewaczką, która miała dobre układy z Niemcami, a być może po prostu kochanką mężczyzny, który sam wplątał się w niebezpieczne układy, a ona przypadkiem została świadkiem niewygodnych zdarzeń i jej śmierć była dla niego najlepszym rozwiązaniem, która jednak również ostatecznie obróciła się przeciwko niemu. Zrobiono też z niej prostytutkę, czarownicę i kolaborantkę, jak to z każdą kobietą, która zginęła w podejrzanych okolicznościach i obracała się nie w takim towarzystwie, jak trzeba. 

Pamiętaj więc, że zarówno las, jak i drzewa skrywają wielkie tajemnice, o których wcale nie musisz się kiedykolwiek dowiedzieć. Dobrze się także zastanów, zanim zajrzysz w głąb drzewa, nie zawsze możesz znaleźć tam to, czego akurat się spodziewasz. 






















Więcej o tej prawdziwej historii można dowiedzieć się na:

https://joemonster.org/art/40145

 

https://www.youtube.com/watch?v=UnFoGjofTgc


 

Komentarze

  1. Czyli jak sadzało się drzewo przy kościele w celu ochrony, to po dekadach ono usychało, zmieniało trochę formę i stawało się domem diabła. Dlatego teraz ze wszystkich kościołów wyrasta zły owoc? :D

    To przedostatnie zdjęcie mnie zaczarowało... Jest niekończące się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To głównie wierzba była diabelskim siedziskiem, oczywiście gdy uschła, nie widziałam jej póki co przy kościołach, choć może niezbyt dobrze się przyglądam. Dlatego też podobno najczęściej uderza w nią piorun ;)

      Usuń
    2. Niemniej, ładne są wierzby. Moje ulubione we wszystkich odmianach. :)

      Usuń
    3. Przypadkiem trafiłam na archiwalne zdjęcie i przypomniało mi się o czym tu rozmawiamy. Mam nadzieję, że Ci się prawidłowo otworzy:

      https://1.bp.blogspot.com/-1RPoIzuLT-I/XhNE0fgOOZI/AAAAAAAAxj0/N_S_OmTM9HcmjQxx2__hHEElbCvMFcIKgCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_9604.JPG

      Usuń
    4. O, no i są wierzby, ciekawe czy już uschły... Dziękuję za zdjęcie :)

      Usuń
  2. Cudny post. Kocham drzewa i zawsze przyglądam się im podczas treningów. Czasem myślę o drzewach. Kiedyś napisałam taki wiersz:
    drzewa

    żyją

    milczeniem


    cichych tajemnic

    nie zdradzą


    ukrywają

    chwile

    i słowa


    nieskończenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękuję, piękny wiersz. Warto się czasem do drzewa przytulić ;)

      Usuń
    2. O dziękuję, piękny wiersz. Warto się czasem do drzewa przytulić ;)

      Usuń
  3. Witam :) Bardzo ciekawy post, choć straszny i smutny. Drzewa mają moc, zwłaszcza te olbrzymie stare, które przetrwały przeciwności, którym się ludziom nie śnią. Prawdziwe historie, legendy, drzewa z baśni, o różnych porach roku czy dnia i nocy, wszystkie - są niezwykłe. Szkoda, że dziś często przez niektórych są traktowane jak element zarobku, czyli poza tym nic nie znaczą. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mi żal, gdy wycinają takie stare drzewa, ale czasami jest to po prostu konieczne. Najgorzej, gdy znikają te z mojej najbliższej okolicy. Całkiem niedawno wycięto lipę, pod którą (jak i na niej) spędziłam bardzo dużą część swojego dzieciństwa. Ta wycinka była dla mnie zupełnie niezrozumiała. Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie :))

      Usuń
  4. Zdjęcia cudne. Miejsca piękne. Drzewa mają w sobie magię. Ja jak chodzę po lesie to najchętniej przytuliłabym się do każdego z nich. Jest w nich jakieś ciepło, spokój i dostojeństwo. Dają poczucie domu i opieki. Zapraszają do zwierzeń. Do podzielenia się swoimi troskami i dają ukojenie. Makabryczna opowieść. Zresztą jak dobrze się przyjrzeć, to są ambasadorami matki Natury, bronią jej, krusząc wszelkie mury. Jak zwykle Gorzka wciągająca opowieść, choć makabryczna. W ludziach jest piękno, ale są w nas i potwory, demony. Jest piękna strona i jest ta mroczna. Zostawiam uściski i samych dobroci, dobrych dni <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, każdy z nas ma swoją mroczną stronę, która czasami wyłazi i nic na to nie poradzimy. Może dlatego człowiek jest ciekawszy i bardziej ludzki - najgorsze są robokopy, które nie popełniają błędów. Niemniej każdego można miłować - nawet największego drania. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Część drzew ścięto razem z ich historią, niestety. Teraz na ich miejscu
    nowe budynki gromadzą swoje opowieści, którymi postraszą za kilka
    lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że rolę drzew przejęły budynki? W nich można jeszcze więcej ukryć. I tak też się dzieje, możemy sobie wyobrażać, co dzieje się za drzwiami... Niemniej i jedne i drugie opowieści mogą być równie ciekawe.

      Usuń
  6. No i super, ze popatrzyłaś na drzewa od takiej strony. Bardzo mi się spodobało :)) Dodam od siebie, że często dziupla była wejściem do innej, niekoniecznie tej przyjaznej przestrzeni. Fajnie to zapisał Andersen w jednej z baśni "Krzesiwo". Tyle, ze to takie baśnie-niebaśnie. W każdym razie drzewo, to magiczna roślina i tak jest traktowana. I chyba będzie nadal. Cyba, ze wytnie się wszystko w pień na palety i będzie niemagicznie. Swoją drogą, taki pochówek wskazuje na to, że próbowano obrządku związanego z bóstwami ziemi. Driady wszak rodziły się z drzew i w drzewach mieszkały. Czyżby rekonstrukcja praktyk magicznych? A może przypadek? Hmm... W każdym razie fantastycznie, że to rozpracowałaś. Zdjęcia świetnie Ci wyszły i z przyjemnością patrzyłem na prawdziwy las, a nie nędzne poszatkowane resztki, jak u mnie. Ech...
    PS. Wierzby są ulubionymi drzewami faunów w mitologii. Właśnie z nich robiły sobie piszczałki. Zatem i rodowód diabła się wyjaśnia :)))
    Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i dziękuję Ci za wpis. Dla mnie cudo!!

    OdpowiedzUsuń
  7. No widzisz, może gdyby kobiety nie odkryto, to z czasem zasiliłaby niewidzialny świat różnego rodzaju boginek, nimf itp. mieszkanek leśnych pustkowi, rozstajnych dróg, bagien i innych tego rodzaju miejsc. Choć może już zasiliła, ale o tym pewnie najlepiej wiedzą lokalni mieszkańcy, a nikt inny nie musi już wiedzieć. Tak, drzewo to często miejsce zupełnie innej przestrzeni, czasem nawet bardzo strasznej. I w baśniach Grimm też tak bywało, ale wystarczy sięgnąć do "Baśni o wężowym sercu" Radka Raka, gdzie podróż w głąb drzewa jest straszna. Jeśli natomiast chodzi o to zabójstwo, to też dopatrują się jakichś rytuałów, więc wszystko jest możliwe. Mnie jeszcze nasunęły się skojarzenie z diabłem Rokitą i książką "Przyjaciel wesołego diabła", którą w dzieciństwie bardzo lubiłam, zresztą podobnie jak film. I tak mi już pewnie zostało na starość. Cieszę się, że wpis się spodobał, bo ja byłam nastawiona dość sceptycznie do niego, ale raz kozie śmierć ;) Również pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w