Przejdź do głównej zawartości

Niektórzy ludzie wierzą w anioły...

                                                                         Ernest Bryll

                                                                                ***

Czemu zamykasz drzwi za sobą... 
Czemu zamykasz drzwi za sobą 
Tak szybko żeby nikt nie zdążył 
Wejść do mieszkania razem z tobą 
Za oknem przecież 
Anioł krąży  
Słuchaj naprawdę to Twój Anioł 
Więc po co ma na deszczu czekać 
On z nieba na to jest posłany 
By czuwał wiernie przy człowieku  
Takie jest nad nim prawo boże 
Że żyć bez ciebie nie może 
W szyby puka skrzydłami 
Puść go — niech żyje z nami  
Czego za sobą drzwi zamykasz 
Czy boisz się przeciągu? 
Niech wiatr zahuczy jak muzyka
I w niebo nas pociągnie 
 
 
 












Komentarze

  1. Piękne błękitne zdjęcia. Błękitu złota i bieli. Kolory niebiańskie aniołów. Piękny wiersz. Wzruszyłam się i łezka mi się w oku zakręcała przy tych strofach; Otworzyć drzwi własnego domu? trzeba mieć w sobie wiarę, nadzieję, miłość i zaufanie. Dobrze gdy naszych dróg aniołowie pilnują. Serdeczności Gorzka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja należę do tych niektórych...
    Zdjęcia bardzo malarskie...piękne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiechnąłem się na Brylla, bo to poeta serdeczny i czujący. Nie jest posągowy i chyba nigdy taki nie chciał być. A w tej odsłonie, która przedstawiłaś jest po prostu sobą. Dziękuję Ci, że przypomniałaś. A zdjęcia kapitalne. Miałaś zabawę i właśnie o to chodzi. Nastrojowo, podniebnie i faliście. Uśmiecham się i pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako anioł przez drzwi może przejść spokojnie. Dla aniołów nie ma żadnych granic.
    Wiersz piękny.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w