Przejdź do głównej zawartości

Sprawa o marzeniach sennych

Koniec roku jak zwykle skłania do spojrzenia wstecz, do pewnych podsumowań i rachunków sumienia. Nie bylibyśmy ludźmi, gdyby zawsze wychodziły one kryształowo. Ostrożnym trzeba być także co do noworocznych postanowień - zazwyczaj niewiele z nich dochodzi do skutku, choć może to wcale nie jest prawdą, a jedynie wymysłem internetowych copywriterów. Jakkolwiek by nie było, Gorzka w tym roku ma wrażenie, że więcej jej się śniło niż przydarzyło naprawdę. Teraz nawet tym bardziej, gdy dochodzi do podsumowań, nie może sobie przypomnieć, co dokładnie wydarzyło się w rzeczywistości, a co było tylko marzeniem sennym lub sztuką, którą trzeba było dobrze zagrać. Choć tak naprawdę szczypała się wielokrotnie w najróżniejszych sytuacjach, to najwidoczniej zabrakło kogoś, kto zrobiłby to nieco mocniej, pozostawiając ślad na dłużej i nie pozostawiając złudzeń co do tego, że to dzieje się tu i teraz, że wydarzyło się naprawdę, a nie tylko we śnie. Zdecydowanie zabrakło tego szczypania. Niech więc w tym Nowym Roku więcej ciepła, czułości i ludzkiej bliskości będzie..., nawet jeśli na początku może trochę zaboleć. W końcu przecież nie ma prostych dróg, nawet jeśli takie wydają się na początku, a każdy sen kończy się dobrze - ciepłą pościelą i błogą ciszą. 


 

















Komentarze

  1. Gorzka z mojego doświadczenia, a parę latek mam, to kiepsko z tym szczypaniem i nie ma się co łudzić do piękna tego świata. Zazwyczaj są dwa bieguny, bo ponoć inaczej nie może być, jak tylko plus i minus. Pomimo pięknych haseł i całej dobroci świata, jak się człowiekowi zaspało samemu, to przyjdzie się samemu obudzić. Jak spadło się na samo dno, niekoniecznie nawet z własnej winy, a jedynie śnienia, to trzeba się samemu za uszy wyciągnąć. Może w ten piękny dzień pełen nadziei, miłości, dobroci nie powinnam pisać publicznie takich słów, bo to niezbyt poprawnie politycznie. A życzenia Twoje piękne. I ta bliskość drugiego człowieka, przyjaźń to chyba jedno z najcenniejszych rzeczy jakie możemy dostać, bo samemu cholernie trudno, nawet jak tam sobie ktoś lubi pobyć sam, bo np introwertyk, albo potrzebuje usłyszeć własne myśli :) Po staropolsku - niech Ci się darzy w miłości, bliskości, zdrowiu i wszelakim innym inwentarzu 🍀✨🤗💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może tak samemu zacząć szczypać? Z moich obserwacji wynika, że tak szybciej skłoni się kogoś do interakcji niż tylko głaskaniem. ;) Powiedziałabym raczej, że pierwszy stycznia jest dniem, w którym większość leczy kaca, więc nie martw się poprawnością polityczną. Osobiście też nigdy 1 stycznia nie kojarzył mi się z dniem pełnym nadziei, miłości i dobroci, a raczej wprost przeciwnie coś w stylu "I znowu k...a wszystko od nowa". Niemniej ciszę się niezmiernie, że moje życzenia wywołały aż taki wyrzut, a wszystkie życzenia mają szansę się ziścić tylko wtedy, gdy zaczniemy od siebie, bo tak to rzeczywiście może być tak jak piszesz: "Jak spadło się na samo dno, niekoniecznie nawet z własnej winy, a jedynie śnienia, to trzeba się samemu za uszy wyciągnąć." Więc niech się nam "darzy w miłości, bliskości, zdrowiu i wszelakim inwentarzu" :))

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Koniec roku ani trochę nie skłania mnie do podsumowań. Może dlatego, że wszyscy
    o tej porze podsumowują i robią postanowienia. Dla mnie to oklepane, bezsensowne
    działanie nieprowadzące do niczego. Żadnej z tego przyjemności, żadnej satysfakcji.
    Gorzkiej życzę miłych snów. Nieważne, czy można je odróżnić od rzeczywistości, czy nie.
    W końcu rzeczywistość też może być snem, tylko bardziej realnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda czasu na podsumowania, z których zazwyczaj nic nie wynika - roztrząsamy, planujemy, a nie widzimy tego co tu i teraz. Natomiast Twoi bohaterowie świetnie lawirują między tym co się śni, a co nie, w historiach i przestrzeniach rodem ze snu albo zwykłej, szarej rzeczywistości. Życzenie miłych snów bardzo chętnie przyjmę, bo ostatnio nie były zbyt przyjemne.

      Usuń
  3. A w życiu żadnych postanowień i podsumowań nie robiłam. O_o

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie lepiej czas wykorzystać na bardziej konstruktywne i przyjemniejsze działania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też w Portugalii byłaś Gorzka. Tak jak ja :) :) :) To, co Ty też kiedyś zwiedzałam :)
    A ja lubię podsumowania, lubię... Jestem refleksyjna. Dziwne, że posta podsumowującego nie zrobiłam, choć zwykle to czyniłam. Ale FB filmik zrobiłam podsumowujący chwile piękne 2o21. Czyli zrobiłam... Natomiast postanowień noworocznych nie czynię, wolę spontaniczne ale z rezultatem...

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie, masz rację, spontaniczne akcje zazwyczaj kończą się świetnym rezultatem. Nie ma czasu na długie i nudne planowanie, roztrząsanie, gadanie, które i tak zwykle nic nie wnosi, bo każdy ma 100 pomysłów. No chyba, że ktoś cierpi na nadmiar czasu wolnego, to czemu nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne zyczenia Gorzka dziekuje! Jeszcze raz Wszystkiego najlepszego! Ja to z postawieniami ostroznie, bo co roku jestem bardziej zawiedziona. To nie wyszlo, tamto nie wyszlo. To tak jak z planowaniem. Przewaznie nie wychodzi nic. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że chociaż Tobie się podobają, najwidoczniej inni nie odczuwają takich braków. Więc jeszcze raz powtórzę - ciepła, czułości i miłości w Nowym Roku!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w