A niech tylko zaświeci słońce, to wtedy już w ogóle nie znają umiaru i jedna po drugiej bam i bam. Psy jakoś tak zaczęły chętniej wyłazić na drogi, co najmniej cztery dzisiaj chciały Gorzkiej wleźć pod samochód. Koty zaczęły na noc znikać z domu. Czyżby zaczynało się jakieś niewielkie ożywienie?
Póki co Mrs. Gorzka sama w sobie jest niemalże trup. Włosy, mimo wszelakich odżywek, wiszą smętnie, a twarz,chociaż zafundowała sobie w zeszłym tygodniu delikatny zabieg rewitalizujący, jest nijaka i ma fakturę popularnej, codziennej gazety... W szafie niemalże nie ma ubrań, bo Gorzka ogranicza się wciąż do jednego, styranego już kompletu, to jest spodni z dziurą na kolanie, która się jeszcze przed zimą zrobiła, swetra nie wiadomo skąd i jak, kurtki pożal się boże, za dużych rękawiczek i tylko buty nowe... Wychodząc z domu czuje się jak trup, wchodząc gdziekolwiek czuje się jak trup, robiąc cokolwiek czuje się jak pół-trup-pół-automat. I może to jej się tylko wydaje, ale jak rozejrzy się wokoło, też widzi prawie same trupy. Na twarzach nie widać jeszcze żadnego ożywienia, po innych częściach ciała to już w ogóle. Ale natura już coś wietrzy..., ale może to tylko pobożne Gorzkiej życzenie?
I tak, ponieważ Gorzka już raz się wyleczyła z poważnej choroby wizualizacją, teraz też siada na kanapie i próbuje przypomnieć sobie to światło i to ciepło. Zawija się w koc, zamyka oczy i zaczyna jej się robić przyjemnie. Nie czuje już tego suchego, ostrego, kaloryferowego powietrza, ale wilgotne i miękkie, które osiada na twarzy i włosach. Włosy w końcu zaczynają się skręcać i nabierają blasku, że Gorzka niemalże czuje to na własnym karku. Ostre na samym początku światło obejmuje całą Gorzką, żeby po chwili wypełnić każdy, nawet jej najbardziej mroczny zakamarek. Czuje je pod paznokciami, które aż zaczęły przyjemnie swędzieć, dłonie otwarły się i tak im dobrze, w każdym włosku, w nosie, że aż się chce kichnąć. Najcieplej i najmilej jest Gorzkiej w rejonach ust i oczu, skronie też się same wymasowały i poczuła, jakby jej ktoś zdjął coś ciężkiego z głowy. Coś równie ciężkiego zniknęło z okolic ramion i nieco niżej. Jak już poczuła to jasne ciepło nawet w palcach u stóp, to zaczęła się nim delektować, zaczęła wąchać i słuchać. Poczuła zapach czegoś żywego, ale surowego, usłyszała ciszę przerywaną od czasu do czasu jakimś dźwiękiem, może to była sikorka uderzająca w szybę...
No i Gorzka poczuła się już jak jakieś medium albo wróżka. Przed oczami stanęła jej szklana kula i ci wszyscy ludzie, którzy na siłę coś jej próbują wcisnąć, zerwała się więc z kanapy i przetarła oczy.
Ale twarz jej dalej była jakby powleczona snem, tyle tylko, że jej się trochę cieplej i lżej zrobiło.
Jednak warto było poddać się tej wizualizacji, bo lżej się zrobiło.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mi bliska pani Gorzka. Zimą czuję się jak ona: żywy trup.
No to jest nas więcej. :)
UsuńRozkosznie :)
OdpowiedzUsuń