Przejdź do głównej zawartości

Z czym by tu zjeść kanapkę?

      
Mrs. Gorzka dziś jeszcze w łóżku zrobiła się głodna. Czy to zasługa słońca, wyższej temperatury, czy może postu, tego Gorzka nie wie. Tak czy siak, obudził się w niej delikatny apetyt. Co tu jednak zjeść, jak czasu mało? Płatki błyskawiczne z prędkością światła pojawią się na stole, ale płatków brak, bo ostatnio wyklejała nimi mozaikę, a mleko wypił kot. Wszystko inne wymaga mniej lub więcej czasu. Więc może kanapkę?  Tak, Gorzka zrobiła sobie kanapkę.
A potem przypomniała sobie, że ona przecież dzisiaj nie pracuje, więc po kiego diabła wstawała tak wcześnie i jeszcze do tego zrobiła sobie śniadanie? A tak, przecież poczuła głód...
To całkiem naturalny odruch, że gdy jesteś głodny, to sięgasz po jedzenie, gdy chce ci się pić,           to pijesz, pragniesz snu, to starasz się położyć, gdy chcesz tańczyć lub śpiewać to... no właśnie co? Tańczysz? Śpiewasz? A gdy chcesz ryknąć porządnie tak pełną piersią, to ryczysz? Pewnie tak,       ale tylko gdy nikt nie widzi i nie słyszy. Oj bo my się boimy swoich emocji, a nawet wstydzimy.        A przecież życie każdego ludzkiego organizmu zdominowane jest przez tych kilka potrzeb fizjologicznych i basta! Nie ma co sobie wmawiać, że jest inaczej.
Gorzka wróciła więc do sypialni i głośno zawyła do swojego odbicia w lustrze, zakręciła się parę razy, tupnęła nogą i rzuciła się z powrotem na łóżko. Nie śpiewała. Nakryła się znów kołdrą                i próbowała spać, skądś jednak zapachniało kawą i wstała jednak, i przywlokła sobie z kuchni to swoje śniadanie. O tak, zjadła tę swoją kanapkę, a potem poszła po kawę. Otworzyła drzwi do szafy    i zaczęła się przyglądać. Zauważyła bluzkę, którą kupiła prawie pół roku temu i jeszcze jej ani raz nie założyła, spódnica też tam taka leżała i bielizna. Ale buty, gdzie są buty? Noo buty trzeba kupić! 
Już miała zawyć kolejny raz, gdy przypomniała sobie pewnego pana. Pana, który tak sobie ot z radości (?chyba), po prostu, zatańczył. Ni z gruszki, ni z pietruszki. Wykonał publicznie kilka dziwnych tanecznych kroków, zakręcił się, powyginał, a wszyscy otworzyli buzie z niedowierzaniem. Gorzka miała tak wtedy ochotę do każdego podejść i włożyć tam po łyżeczce tortu. Tak, tak tego tortu. Bo pan piastuje ważne stanowisko, a tu taki dziw. Panie w końcu się ocknęły, przełknęły to, co miały w buziach i uciekły, żeby czasem szef nie porwał którejś do tego dzikiego tańca. Niemalże jak w grocie króla. Może więc pora na małe szaleństwo? W końcu nie wiosnę, a lato już mamy...             A natura ciągnie wilka do lasu.

Komentarze

  1. A z Maćkiem to już drugi tydzień na siłownie plenerowa chodzimy.On te swoje syntetyki izotoniki nosi a ja litrową butle a w niej zmielone kiwi, dwa banany, pomarańcze dwa, marchewki i jabłka, imbir, miód, kurkuma, kardamon i kawałki cytryny. Bardzo pysznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. I pomyśleć jakie te szafy podobne do siebie: moja i Twoja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...