Przejdź do głównej zawartości

Sposób na niejadka

      
Nic mi nie przychodzi do głowy, mogłaby Mrs. Gorzka powiedzieć, ale zamiast tego siada i myśli. Lepiej myśli się w pozycji siedzącej lub stojącej, najgorzej myśleć na leżąco, a Gorzka właśnie to uprawia codziennie rano w łóżku, zanim zadzwoni budzik. Okno od wschodu sprawia, że budzi się znacznie wcześniej i myśli. A po jaką cholerę? Nie lepiej po prostu wstać i coś zrobić, cokolwiek, zamiast leżeć i myśleć. Statystycznie obserwacja wschodu słońca, szczególnie na świeżym powietrzu, powinna wprawić ją w pozytywny nastrój, ale Gorzka jest poza statystykami, Gorzką trudno objąć czymkolwiek. Zamiast więc myśleć, lepiej wstać. Stojąc lub chociażby siedząc, myśli w głowie układają się inaczej, bo po pierwsze nie patrzy się w sufit, ścianę lub lustro, tylko daleko przed siebie i można ujrzeć coś ciekawego, na co wcześniej nie zwróciliśmy uwagi, a to tam zawsze było. A po drugie można patrzeć też blisko i też się może okazać, że i tego też wcześniej nie widzieliśmy. I po trzecie z tego wszystkiego może okazać się, że my w ogóle to dość ślepi byliśmy...
Istnieje jeszcze jedna niebezpieczna rzecz, która może nam się przytrafić, gdy za dużo myślimy leżąc. Otóż, ponieważ zwykle patrzymy w jeden i ten sam punkt, z czasem nawet jego przestajemy widzieć i przenosimy się do środka siebie i widzimy tylko własne ja. A własne ja może przecież być okropne, no może nie zawsze, ale jednak miewa i swoje ciemne strony. A jak już nas obejmie ten mól zakryty, to potem znacznie ciężej z niego wyleźć. 

         Gorzka od kilku dni zrywa się więc dużo wcześniej przed budzikiem i nie myśli leżąc. Ale niech nikogo nie zwiedzie jej poranna energia, bo tak naprawdę to ona wcale nie jest wywołana tymi egzystencjalnymi rozmyśleniami, bo powód jest znacznie bardziej prozaiczny. Otóż jej srebrny pożeracz oleju na dużych oponach stoi od tygodnia u mechanika i tyle. Jak widać czasem najzwyklejsza rzecz może nas bardzo skutecznie wyrwać z codziennego marazmu. Najwidoczniej nic nie dzieje się z przypadku. Ukochana bzykająca turbina okazała się tak wyeksploatowana, że musi przejść regenerację i tym samym Gorzka zostanie bez samochodu pewnie jeszcze z tydzień. Oby tylko! Korzystając z okazji, stwierdziła, że i jej się przyda regeneracja, wyciągnęła więc rower. Piękny, zielony rower, który stał sobie w garażu i marzył tylko o dalekich podróżach. Kiedyś Gorzka jeździła bardzo dużo, ale od jakiegoś już czasu przerzuciła się na marszobiegi i tyłek zdążył już zapomnieć, jak to jest na takim wąskim siodełku. 
Pierwszy odcinek pokonała nawet dość szybko, ale po wszystkim, stwierdziła, że wolałaby te kilkanaście kilometrów jednak pieszo przebyć. Tak jej się w głowie poprzestawiało od chodzenia, że zrobiła jednak potem jeszcze pieszo swoje ulubione bagna.  Najgorsze jednak przyszło wieczorem, bo wieczorem okazało się, że Gorzka nie ma się siły umyć i w ogóle ustać na nogach, a do tego dostała wilczego apetytu (sposób na niejadka), a nie miała siły nic sobie przygotować. A w nocy jej się śniło, że ją dorwał wilk i krzyczała. A on ją trzymał mocno i jedyne, co Gorzka pomyślała, to że przecież sobie zasłużyła...
Więc tak się zapowiadają najbliższe dni, a tu niedziela handlowa i jak tu się wybrać rowerem lub pieszo na zakupy do miasta oddalonego o 40 kilometrów? A Gorzka całe cztery tygodnie czekała... A tu jeszcze majówka! Lodówka i półki robią się podejrzanie puste. Jak ona przywiezie 10 litrów wody rowerem? Pomyśleć, że 20 lat temu ludzie nie mieli takich dylematów.
A u mechanika w samochodzie zostały Gorzkiej nowe buty. Chyba się trzeba będzie do kogoś ładnie uśmiechnąć.

Komentarze

  1. Bardzo ta Gorzka podobna do mnie. Z tym, że ja wolę myśleć na leżąco. Zazwyczaj tedy zapadam w jeszcze jeden sen i wstaję później niż bym chciała, ale ma to też dobre strony, bo ze snów często
    czerpię inspiracje do swoich opowieści.

    OdpowiedzUsuń
  2. A może wszystkie baby są do siebie podobne? Mnie również bardzo wciąga takie myślenie z rana "na leżąco", ale nie bardzo mogę sobie na to pozwolić. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystarczy być :) Ostatnio odkryłem, że te wszystkie durnowate myśli można zaakceptować i pozwolić im odejść tak po prostu - metoda sedony - jakie to fajne :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba takie myśli dopuścić, żeby ustąpiły. Pozwolić sobie na nie, rozwiązać co rozwiązywalne i iść dalej. Tym razem z większym uśmiechem :) przynajmniej u mnie tak to wygląda.
    Odzyskania butów!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...