Przejdź do głównej zawartości

Przegryzłam dżdżownicę czyli potwór zwany kobietą...

Nie myślała Gorzka, że kiedyś to napisze, bo przecież tak naprawdę żadnej dżdżownicy nie przegryzła, tylko ją żuje i żuje, i przegryźć nie może... Najgorsza książka* jaką w swoim życiu przeczytała, ale co ciekawe, zapamiętała. Przeczytana jakieś dwadzieścia lat temu, nagle wróciła. Ciekawe dlaczego? Nie pamięta Gorzka treści, nie pamięta bohaterów, zapamiętała tylko, że główna bohaterka gryzie i gryzie, i przeżuć nie może.

I w nocy z wtorku  na środę Gorzka obudziła się nagle krzycząc i nie mogła zasnąć. Z całą siłą dotarło do niej, że jest kobietą, że nosi w sobie te obrzydliwe skłonności do urojeń, że jej wyobraźnia jest za bardzo rozbuchana, nie myśli racjonalnie, a kieruje się w życiu czymś tak dziwnym jak intuicja. Rzeczywistość buduje na swoich chwilowych wrażeniach, które są uzależnione pogodowo, hormonalnie i kto tam wie jeszcze jak... I tylko to wystarczy, żeby ją określić jako niezrównoważoną wariatkę, która potrzebuje specjalisty, najlepiej płci męskiej. To wszystko dyskwalifikuje ją do wszelkich poważnych funkcji,  a nawet jeśli już takie posiądzie, to i tak patrzy się na nią z przymrożeniem oka. Słusznie, Gorzka to słaba płeć, bo nie może sobie poradzić sama z sobą, a dopiero z czym innym... Gryzie tę dżdżownicę co rusz czując między zębami jakieś twarde ścięgna, jakieś super rozciągliwe tkanki, które w żaden sposób nie chcą się poddać jej zębom tylko męczą i skrzypią.

I Gorzka odkryła w sobie kobietę, bo byle jaki liść, przypadkowy gest, dziwna aura za oknem powoduje, że płacze po kątach bez powodu, oczy jej się szkliste robią, ręce opadają, a nogi czasem odmawiają posłuszeństwa... 
Bo jej ciało składa się  w większości z wody...
Bo czasami woli przemilczeć i usunąć się w kąt, bo od rana jak tylko wstanie, myśli o tym, by znów się położyć, głowę wbić w poduszkę i spać, ale nigdy tego nie zrobi. 
Bo nie potrafi wziąć sprawy w swoje ręce, tylko czeka na niespodziewane zbiegi okoliczności, które nastąpią albo nie nastąpią, bo po wyczerpującym dniu nie potrafi ot tak usiąść z piwem w ręku przed telewizorem, żeby odpocząć. Bo nawet jak ma wolną chwilę, to tak się czuje, jakby grzebała sobie w jakiejś krwawej ranie. A tę ranę jakby sobie sama zrobiła, na złość tylko i wyłącznie sobie. Sama dla siebie. 
Bo jak narozrabia, to potem kilka dni schodzi z niej powietrze, zanim znów włączy się w życie. 
Bo życie stoi przed nią potworem, a ona nijak nie potrafi go ugłaskać, bo najadła się samych czarnych ciasteczek, ale nie jest jeszcze zbawiona, bo nie potrafi siebie dać, tak jakby chciała...
Bo codziennie dopada ją natręctwo myśli, z którymi nijak nie potrafi sobie poradzić, myśli z których nic nie wynika, które są tylko po to, żeby grzebać w tej okropnej ranie.
Bo grzebie tam, gdzie już wszyscy zapomnieli...
Bo zamiast dostawać róże, woli się na nie obrażać, bo zamiast zjeść ciastko, woli na nie nadąsana popatrzeć.
Bo nie umie usiedzieć na miejscu, tylko by się gdzieś włóczyła, bo ogranicza wydatki na siebie do minimum, bo ma totalną pustkę w głowie, bo nie chce świata oswajać, tylko brać takim, jaki jest...


A przecież "Drzwi są zawsze otwarte"
Nie, nie chcę cię oswoić,
straciłbyś swój urok zwierzęcia.
Wzrusza mnie twoja chytrość i trwoga,
to cechy właściwe twej egzotycznej rasie.
Nie odejdziesz,
bo drzwi są zawsze otwarte.
Nie zdradzisz mnie,
bo nie żądam wierności.

Daj mi rękę,
pójdziemy tańcząc
przez ciemność, która się śmieje.
Hieratyczne dzwonki
na rękach i nogach,
gest tańca,
giętki jak rysunek staroarabskiego alfabetu,
klasycznie zadyszany
śpiew włosów.

Żywioł rozkoszy
zorganizowany w misterium.
W miarę obłaskawiony
jak ty. 

A. Świrszczyńska 

W gąszczu swoich myśli, Gorzka dotarła w końcu tam, gdzie planowała. Czy to zepsuty alternator, czy może dziwne zrządzenie losu? Tak czy siak Gorzka miała wyjątkowo prostą drogę.




* "Przegryźć dżdżownicę" K. Grochola (Słowa jak nic innego są wieloznaczne. I to sprawia, że są wyjątkowe.)

Komentarze

  1. Może skromniej... Janów koło Częstochowy, a reszta, chciałabym...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzebanie w ranie (Boże, te rymy), to domena ludzi inteligentnych, którzy zadają pytania. Głupcy nie pytają, głupcom wystarczą zapewnienia. Bardzo dobry tekst, który generuje wiele, bardzo wiele tematów. Bardzo Cię pozdrawiam i Gorzką pozdrawiam również :)) Ten duet ma szczęście do dobrych wpisów :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dziękuję, chyba niedługo wpadnę w samouwielbienie :) Miłego wieczoru życzę :))

      Usuń
    2. Dziękuję i Tobie również miłego :))

      Usuń
  3. Ja zawsze planuję sobie wziąć jakiś przewodnik, ale zwykle na tym się kończy. Jakoś tak dość spontanicznie dobieram miejsca, ale jak tak by się głębiej zastanowić, to wcale to takie przypadkowe nie jest. Książkę chętnie przejrzę, dziękuję za wskazówkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Z całą siłą dotarło do niej, że jest kobietą, że nosi w sobie te obrzydliwe skłonności do urojeń, że jej wyobraźnia jest za bardzo rozbuchana, nie myśli racjonalnie, a kieruje się w życiu czymś tak dziwnym jak intuicja." Wyobraźnia to taki cudowny stan, który umożliwia przeżywanie tego, co już się przeżyło. Nieprawda, że te chwile nie mogą wrócić. Mogą i wracają. Piękny wpis. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwile - jak je odpowiednio przyjmiemy, to się nam odwdzięczą, czasem dostajemy drugą szansę. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Bo kobieta to emocje.Dostaniesz całą paletę albo tą najpotrzebniejszą jeśli wiesz gdzie nacisnąć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepiej niech Gorzka tę dżdżownicę wypluje i smaku życia sobie nie psuje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Magiczna jest ta twoja proza 😃

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w