Przejdź do głównej zawartości

Tyle słońca w listopadzie

Pozbierała Gorzka włosy z podłogi, których jest już ostatnio więcej niż sierści z trzech kotów.
  Pozbierała je co do jednego i z żalem je wyrzuciła, bo to przecież trochę jakby jej ubyło, jakby jej trochę już mniej było. Bo i przyszłości coraz mniej, to i Gorzkiej coraz mniej... Z dnia na dzień wszystkiego jest mniej, ale to co jest, jest jakby wyraźniejsze w smaku, jakby ktoś dodał szczyptę soli, bo każdy wie, że żeby wydobyć słodycz, trzeba nieco posolić. A Gorzka dzisiaj do cukiernicy dosypała soli i było tak pół na pół z tendencją ku słonemu. No i jak posolosłodziła swoją ranną kawę, to wyszło jakoś inaczej niż zwykle. Inaczej tydzień się zaczął. No i po raz pierwszy z satysfakcją Gorzka może zastosować znane przysłowie i do siebie chyba, że na mądrej głowie włos się nie uchowie, bo ma ich co najmniej o połowę mniej niż zawsze.
Włosów mniej, przyszłości mniej i słońca mniej. Nostalgiczny miesiąc listopad chyli się ku końcowi dobitnie Gorzkiej tłumacząc, że bez światła ani rusz, że bez światła wszystkie drzwi się zamykają, że wychodzą z ludzi najgorsze (skrupulatnie skrywane) przywary, że drzwi otworzą się ponownie, ale tylko gdy zaświeci, bo w każdym innym przypadku wolnoć Tomku w swoim domku, bo na każdym kroku uważaj co mówisz, bo ci p..ę albo wiadro pomyj na ciebie wyleję...
 
Przykry miesiąc dobiega końca ustępując miejsca innemu. Miesiąc grudzień zacznie się przepychankami przy ladach, roszczeniami o najlepszy kawałek ligawy wołowej i o najtłustszą gęś mrożoną. Gorzka od kilku dni suszy cytryny i pomarańcze i wszędzie zaczęło ładnie pachnieć, i psychicznie zaczyna się nastawiać do świadomego wymarszu w sklepy. Łowy najpewniej odbędą się już w najbliższą niedzielę lub w jeden z kolejnych następujących dni. 

Wygrzebała z dna szafy mitenki, które wśród znajomych zrobiły z niej osobę podejrzanie nieokreśloną albo nawet podejrzaną, bo przecież nikt normalny na wsi nie nosi takich rękawiczek, a jeśli nawet takie ma, to ze zwykłej przyzwoitości nie zakłada ich do kościoła, ale chowa głęboko na dnie szuflady, żeby wyciągnąć je sobie tylko wtedy, gdy nikt nie widzi i dać upust swojej perwersji naciągając je z namaszczeniem na dłonie najlepiej nago, przyglądając się przy tym z zaciekawieniem w lustrze. Problematyczne rękawiczki bez palców traktowane są nieco jak bielizna, ale nie taka zwykła bawełniana tylko nieco zbyt dużo koronkowa i za bardzo wycięta. Jak taką bezwstydną rzecz można tak publicznie manifestować? A tłumaczeniem, że to tak tylko do samochodu, bo w zwykłych kierownicę źle trzymać, można sobie tylko zaszkodzić, bo tylko winny przecież się tłumaczy.  Albo pończochy.  Z pończoch to już w ogóle nie da się wytłumaczyć, najlepiej w ogóle się nie przyznawać, że się je nosi czy chociażby posiada, choćby po to, żeby uniknąć niewygodnych pytań typu: "A po co ci to?"  No i weź tu teraz wytłumacz...
Gorzka ostatecznie przypieczętowała i tak już nadwątloną swoją reputację włócząc się po obcych cmentarzach tudzież innych obcych miejscach zupełnie samotnie.

Dzisiaj z rana zmroziło, a potem słońce wystrzeliło tak wysoko, że Gorzką jak korek wyrzuciło z domu, bo jej się na chwilę zdało, że sił jej przybyło. Złudzenie to jednak było chwilowe. Słońce jakoś szybko się schowało z powrotem i Gorzka też. Jak ślimak w muszelkę albo... no właśnie albo jak co? 

Komentarze

  1. I dni mniej...
    Ja też odlicza do stycznia i wbiję się na wiosnę jak rosa w trawę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byle do wiosny... Dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
    2. Zostało naprawdę niewiele czasu:
      Grudzień i nie licząc stycznia i lutego
      To jesteśmy w marcu 😆

      Usuń
  2. Doskonale rozumiem Gorzką, że trudno się jej zebrać. To dowód na to, ze jesteśmy istotami solarnymi i z braku słońca zaczynamy czuć się dziwnie. Ospale, nijak. Ale jednak uśmiechnąłem się przy opisie rękawiczek i pończoch :)) Cóż, to chyba przypadłość małych miejscowości, które żyją zamiast na zewnątrz, to do środka, często sprawiając wrażenie społeczności homogenicznych. Byle odstępstwo nabiera cech dziwactwa i sprawia, że te listopadowe i grudniowe wieczory stają się okazją do wielu rozmów. Wiem o tym, bo mam już za sobą dwa rozwody i żyję na kocią łapę i jestem zboczony, bo chodzę z aparatem, żeby starsze panie straszyć, kiedy spieszą na poranną lub popołudniową mszę (ach, żeby nie było, to tylko plotki z czubka góry lodowej, co jest dalej, boję się zaglądać :P ) Więc doskonale rozumiem Gorzkiej dylematy. Jeszcze się trochę pomęczymy, bo od Nowego Roku jakby lżej się zrobi i starym grzechom będzie można pomachać na pożegnanie robiąc miejsce na nowe głupoty, które się zrobi :)) A ten dziwny czas trzeba czymś wypełnić. Książką, muzyką, tumiwisizmem... Nie wiem, co tam Gorzka lubi, ale coś się pewnie znajdzie :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)) PS. Kup Skrzyp Gorzkiej, doskonały na włosy. I wprowadź herbatę z pokrzywy, kiedy będziecie rozmawiały - wzmacnia :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokrzywa nie pomaga. Gorzka wypiła jej już w swoim życiu niemalże tyle co piwa. Skrzypu też próbowała. Po prostu Gorzka mądrzeje w końcu i chyba będzie musiała przestać pisać. ;) Czy o czasie można powiedzieć, że jest dziwny? Czas to taki drań trochę. Racja, czymś go trzeba wypełnić, oby czymś przyjemnym , czego i Tobie życzę, miłego wieczoru :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja sobie myślę, niech Gorzka sobie krzem pije. Jest taki i ja popijam. Póki co jednak włosy zmieniają się w pierze pod wpływem czapki. Właśnie czapka. Może pocieszyć Gorzką. Ja mam taką czerwoną z pomponem i na bokach z frędzlami i z nausznikami. Cieplej od samych dodatków i koloru. Poza tym polecam lektury odpowiednie rozgrzewające, których akcja toczy się w ciepłych krajach albo erotyki też grzejące. I już humor się poprawia.
    Od siebie dodam, że listopad ciężki, ale grudzień też, bo nie dość, że słońca brak, to jeszcze reklamy świąteczne i marudzenie o Mikołaju i prezentach, aż do gardła podchodzi i na wymioty się zbiera. Czekam więc na marzec i koniec marudzenia wszelkiego oraz zdecydowanie dłuższy dzień.

    OdpowiedzUsuń
  5. Krzemu jeszcze nie próbowałam. Kiedyś też miałam taką śmieszną czapkę i bardzo ją lubiłam, niestety od kilku lat jest mi z czapką nie po drodze, zupełnie nie wiem dlaczego. Jeśli chodzi o książki, to utknęłam na "Franny i Zooey" i nie mogę iść dalej, też nie wiem dlaczego... Może właśnie przez ten ciężki listopad tak się zapuściłam, a grudzień nie lepszy. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w