Przejdź do głównej zawartości

Nocne ablucje

    W środku nocy wyrwało Gorzką ze snu. To zupełnie naturalne, gdy człowiek zje nie to, co powinien, a szczególnie, gdy jest tego za dużo. Przez dwa tygodnie bardzo skutecznie wstrzymywała pewne sprawy fizjologiczne. Pewne sprawy fizjologiczne mają jednak to do siebie, że zwykle dzieją się niespodziewanie. Oczywiście przeczuwała, że coś jest nie tak. Spadek nastroju, ból głowy, totalny brak apetytu, czasu brak i brak ruchu. I jednej nocy stało się.
  
Nie zjadła za dużo, ale chyba za dużo musiała wypić. Dwa kieliszki wina i kieliszek miodunki spowodowały przedranne torsje. Jeszcze się nawet nie zaczęło rozwidniać... Zdążyła do toalety i wcale nie trwało to długo. Przyglądając się wrogowi, próbowała go określić, choć przecież wiedziała, co to za jeden. A to tylko sama woda, zupełnie czysta, jakby karmiła się tylko tym, co niematerialne... Chyba zapomniała, że człowiek i chleb powinien od czasu do czasu jadać. Chyba za bardzo koncentrowała się nad tym, co wisi w powietrzu, co błahe i nieczyste, a zapomniała o tak prozaicznych rzeczach jak zdrowy posiłek. No ale to ściskanie w środku skądś się wzięło... Zupełnie jakby najadła się brudnego powietrza, które przecież wydaje się całkiem czyste, ale każdy wie, że nie jest. Oj ulżyło Gorzkiej, mimo że samo doświadczenie do miłych przecież nie należy... Ciało pozbyło się mroku w swojej czystej postaci, spłynęło wraz z wodą w czeluście i zapanował chwilowy porządek. 

Po tym wszystkim Gorzka wlazła po prysznic, ciepła woda najprzyjemniejsza była na karku, plecach i udach, bo tam Gorzką przeszły najgorsze torsje wraz z gęsią skórką i siódmymi potami, włosy się zmoczyły i przykleiły do ciała, było ciepło i przyjemnie, zawinęła się w ręcznik i jak Zosia, tylko bez obcasów, zakutała się w pościele. I było jej przyjemnie do momentu, gdy ręcznik zrobił się naprawdę mokry i zimny, a ona sama dostała z tego wszystkiego dreszczy. Trzeba było wyjść na powrót do łazienki, wysuszyć włosy, ubrać się, spróbować coś zjeść... I to jedyny czas, gdy Gorzka pija słodką herbatę earl grey, posłodzoną jedną łyżeczką cukru i wtedy jej smakuje na słodko a nie na gorzko. Po herbacie zjadła chleb z masłem i poczuła się jakby zaczął się nowy dzień, który przecież już się zaczął, tylko nie mogła skojarzyć, jaki to dzień tygodnia. Wolny. 


Taki wpis krótki i niby mało znaczący, jak całe zdarzenie, ale od czasu do czasu zwyczajnie potrzebny. 

Komentarze

  1. Bo przecież życie nie składa się tylko z chwil niecodziennych, a z tych zwykłych-szarych. I niby one takie szare, ale jak przypatrzyć się bliżej, to właśnie one są najważniejsze. Bo nasze. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie - zdjęcia z rozmazaniem urokliwe :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i tych zwykłych, szarych jest przecież najwięcej, z nich sobie budujemy naszą codzienność mniej lub bardziej lubianą... Dziękuję za komentarz i również serdecznie pozdrawiam :))

      Usuń
  2. krótki, bo i co tu pisać, trzeba uzdrowić się :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...